Po zaledwie dwóch produkcjach, 300 i Strażnikach, Zack Snyder stał się dla mnie jednym z najbardziej obiecujących reżyserów współczesnego kina popcornowego. Facet garściami, ale umiejętnie korzysta z dobrodziejstw techniki i bez problemu serwuje ogrom lekkostrawnego efekciarstwa. Widać to po tytułach wspomnianych wyżej, widać to po Legendach Sowiego Królestwa, widać to też po zwiastunie Sucker Punch. Snyderowi można zarzucić, że filmy ma proste, pozbawione głębi, ale jak na porządne kino rozrywkowe przystało, nie są jakoś przesadnie ogłupiające, a poza tym najważniejsze w nich jest to, że wciągają i ogląda się je rewelacyjnie. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun „Legend sowiego królestwa” pomyślałem: to jest to! Ten gość wie co dobre, znowu będzie wciągająca jazda bez trzymanki. Ale najnowsza animacja Snydera okazała się kubłem zimnej wody wylanym na moją nienasyconą efekciarskim kinem głowę.
Filmografia Snydera może nie jest zbyt imponująca, ale chyba nie minę się z prawdą twierdząc, że jego wizytówką jest właśnie efekciarstwo. Pod tym względem animacja w Legendach sowiego królestwa powala fotorealizmem i montażem. Film obejrzałem w cyfrowej jakości, a więc w 3D i muszę powiedzieć, że takie newralgiczne elementy jak np. pióra, futerka, czy oczy, nawet w ogromnych zbliżeniach i zwolnieniach zachwycają niewiarygodnym detalizmem. Oczywiście nie ma tu ani jednego nienaturalnego momentu, także w samej animacji ruchów, która jest absolutnie bezbłędna. 3D na szczęście nie wyłazi z ekranu, a jedynie podkreśla przestrzenność filmu, szczególnie we wszystkich „lotnych” scenach. A te, na tle pięknych widoków i różnych warunków atmosferycznych wyglądają rewelacyjnie. Natomiast fenomenalnie wyglądają w ogromie zwolnień, które są, i chyba będą normą w filmach Snydera. W Legendach jest ich masa (ale w granicach zdrowego rozsądku) doskonale podkręcają patos, wywołują gęsią skórkę, po prostu kładą szczękę na podłodze. Może wydać się to dziwne, ale wg mnie Legendy Sowiego Królestwa pod względem technicznym wypadają o niebo lepiej od filmów DreamWorksa, a także (i tu pewnie niektórym się narażę :) ) Pixara. Oczywiście, oba studia mają dopieszczone animację w każdym, najdrobniejszym detalu, ale film Snydera ma tą przewagę, że jest po prostu fotorealistyczny. Momentami trudno uwierzyć, że to animacja…
Niestety, piękna animacja to nie wszystko. Po zwiastunach spodziewałem się porywającej, pogodnej, rodzinnej przygodówki, tymczasem Sowy okazały się lekko nijaką produkcją. Jeśli założyć, że to film dla dzieciaków (już samo takie gdybanie stawia film w nie najlepszy świetle) to wg mnie jest zdecydowanie za mroczny, momentami za straszny (oślepianie). Do tego prawi o braterskiej zdradzie i w konsekwencji morderczej rywalizacji (dosyć mocne zakończenie), o dzieleniu na lepszych i gorszych, o totalitaryzmie, o zagnieżdżaniu w młodym umyśle nienawiści ukierunkowanej na wszystko co dobre, ogólnie o kwestiach raczej ciężkich, przy których spełnianie marzenia głównego bohatera zupełnie blednie. To nic złego, że w filmie są poruszane bardziej poważne wartości, ale brakowało mi w tym jakiejś takiej lekkości i prostoty w przekazie (co jest domeną Pixara), która w filmie jest raczej dosadna. Jeżeli natomiast przyjąć, że film jest bardziej dla dorosłego widza za którego, bądź co bądź, uważam się :P to ta dosadność spłycała mi cały odbiór. Wszystko na zasadzie: nieważne jak, byle więcej i szybciej. Fabuła banalna, na co generalnie można przymrużyć oko, ale na to, że sprawia wrażenie pociętej tak, aby film był krótszy, już nie (co tylko potęgowało spłycenie całości). Jakoś nie dane było mi popłynąć (czy też polecieć) z tą przygodą, było mi kompletnie obojętne jak film się zakończy. Fakt, końcówka gdzieś tam w głębi mnie poruszyła, ale nie wiem czy dlatego, że w końcu poczułem walkę pomiędzy dwoma skrajnie różnymi ideami rodzinnymi, czy też dlatego, że efekty zwyczajnie wgniotły mnie w fotel… Poza tym w całej opowieści przewija się bardzo dużo bohaterów co też nie jest za dobre, bo nie idzie się skupić i z kimkolwiek utożsamić.
Zdaje sobie sprawę, że moje oczekiwania wobec Sów były zbudowane głównie przez pryzmat mojej przesadnej gloryfikacji Snydera i jego poprzednich filmów. Może właśnie dlatego wyszedłem z kina z tak ogromnym niedosytem graniczącym z rozczarowaniem. Animacja Snydera powala, jeżeli chodzi o techniczną stronę, ale niestety nie zachwyca całą resztą. Wg mnie jest to produkcja zaledwie na jeden raz, a i odpuszczenie sobie seansu nie będzie wielkim grzechem. Snydera oczywiście nie skreślam i cierpliwie, choć studząc już trochę swoje emocje, wyczekuje jego najnowszego filmu pt. Sucker Punch.
::::::::::::::::: 6/10 :::::::::::::::::
Podpisuję się pod każdym słowem, które napisałeś w tej notce. Dokładnie tak samo odebrałem najnowszy film Snydera - od strony wizualnej ta animacja powala swoją realnością i dopracowaniem w każdej scenie, natomiast rozczarowuje opowiadaną historią, która jest zbyt skrócona i skierowana w gruncie rzeczy nie wiadomo dla kogo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS.1 Również czekam na "Sucker Punch", pomysł kilku różnych filmów w jednej produkcji bardzo mnie ciekawi.
PS.2 Widzę, że blog przeszedł mały face lifting. IMO korzystnie :)
Miałam kilka wątpliwości co do tego filmu, czy też pytań, na które nigdzie nie znalazłam, jak do tej pory odpowiedzi, ale Twoja recenzja rozwiewa moje obawy, czy przypuszczenia. Ja do Snydera podchodzę raczej ostrożnie, i cierpliwie czekam, co ten reżyser jeszcze wymyśli i w jakim kierunku pójdzie. Na razie nie mam o nim jednoznacznego zdania, ale też go nie skreślam. Co do "Legend..." to z pewnością ten film obejrzę, i nawet jeśli zawodzi pod względem samej historii, to przynajmniej mam nadzieję, że doznanie jakiś estetycznych przeżyć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałem, ale po prostu wydaje mi się, że Snyder był jak dotąd unikalny dlatego, że łączył styl komiksowy z prawdziwymi aktorami, tutaj robienie animacji jest jakby lekkim krokiem w tył.
OdpowiedzUsuń