7 marca 2012

Przygody Tintina (2011)


     Kumpela z pracy rzuciła mnie w twarz: niezły shit wybrałeś sobie na come back. Nie masz na co do kina chodzić czy jak? Oj tam, oj tam :P
     Zabierając się za Przygody Tintina miałem nadzieję, żę Spielberg (reżyser niżej opisanego filmu) odrobił lekcje po ostatnim niewypale Indym 4, przemyślał sprawę i powrócił do kina przygody, aby pokazać, że dalej jest gość. Mamy więc do czynienia z zupełnie nową historią, w której Spielberg podstarzałego archeologa wymienił na młodego podróżnika, wszystko zamknął w nowoczesnym, animowanym pudełku i rzucił na pożarcie widzom głodnym prawdziwych przygód.



     Niestety, mam wrażenie, że Spielberg stoi w miejscu. Jest doskonały w swoim fachu, to nie ulega wątpliwości, ale jakby zatrzymał się w czasie. Niczym nie zaskakuje, powiela samego siebie i chyba tylko najwięksi fani dalej potrafią czerpać z tego taką rozrywkę jak 20 lat temu. Przygody Tintina, pomijając fakt, że to animacja (aczkolwiek bardzo „filmowa” animacja), to film, który spokojnie mógłby być kolejną częścią Indiany Jonsa, a tak naprawdę drugą częścią nowej , nigdy nie powstałej trylogii (bo z trylogią sprzed lat to jak dla mnie ani nowy Indy, ani Tintin za wiele wspólnego nie mają). Spielberg nie nakręcił niczego nowego bowiem młody czy stary, animowany czy też nie – Tintin to tak samo bezbarwna, nudna postać, której nie idzie bez problemu polubić (do tego zdecydowanie za dużo do siebie gada..), okraszona poczuciem humoru dla pięciolatków i rzucona w wir niewiarygodnej, acz zupełnie nieatrakcyjnej (schematycznej) przygody zwieńczonej kiepskim finałem. Myślę, że każdy kto widział Indianę 4 (nie sposób nie porównywać obu filmów) i weźmie się za Przygody Tintina od razu dozna istnego Dejavu. Mi czwarta część Indiany średnio się podobała i dokładnie tak samo jest z Tintinem. Spielberg wyraźnie wyrósł z „temtego” kina przygodowego, a nowe przygody, mające bądź co bądź swoje momenty na pobudkę, odbieram jako widowiskową nudę.
     Na plus niewątpliwie zaliczam oprawę audio, a przede wszystkim wizualną stronę filmu. Animacja, do czego jesteśmy już przyzwyczajeni, dosłownie powala, ale w przypadku Tintina można mówić o prawdziwym rozmachu. Spielberg przyzwyczaił nas do długich ujęć, do dryfującej kamery, ale dopiero w Tintinie mógł sobie pozwolić na fantastyczne ujęcia i niczym nie skrępowany, genialny montaż nie osiągalny w tradycyjnych filmach fabularnych. Oj jest, naprawdę jest na co popatrzeć.



     Film broni się, jeżeli miałbym oceniać go z perspektywy bardzo młodego widza, który przyzwyczajony już do animowanych filmów od DreamWorks i Pixara, w produkcji Spielberga poczuje powiew świeżej przygody. Niestety, ja już taki młody nie jestem (z czym trudno mi się pogodzić) i do mnie ta historia, ten humor, ci bohaterowie zupełnie nie przemawiają. Obejrzałem przygodę, ale niestety nie przeżywałem jej (jakkolwiek dziwnie to brzmi). I tak jak nie mam problemu wysokimi ocenami dla filmów totalnie bez sensu, w których nie gra nic poza efektami i akcją tak Przygody Tintina nawet na tym polu nie niwelują mojego rozczarowania. Czegoś ewidentnie w tym filmie zabrakło.

::::::::::::::::: 5+/10 :::::::::::::::::

P.S. Pozdro dla kumpeli. Zapewne teraz myśli, że mnie zdrowo poje*bało skoro Spielberga oceniam niżej niż jakiegoś durnego McG. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie :P

6 komentarzy:

  1. No mnie się podobało, z zastrzeżeniami, ale tak. Postać Tintina jest faktycznie nijaka, ale już ci wokół niego (pies, kapitan, Tajniak i Jawniak) już zdecydowanie zostają w pamięci. Po za tym Tintin ma rozmach godny starych filmów Spielberga i mi to przez te 2 godziny jakoś wystarczyło. No i dalej nie rozumiem hejtu IJ 4. Ten film się dla mnie nie czym nie różni od starych części. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Psa to się zgadzam. Ale ten typ zwierzęcego, drugoplanowego bohatera chyba już tak ma, że zawsze się podoba (milusie to to, nie gada, skacze, wykazuje się mądrością nierzadko lepszą od głównych bohaterów = git majonez :) ). Reszta czaruje przez pierwsze kilka minut, potem już alkoholowe, pierdołowate żarty zaczynają się powtarzać, robi się przewidywalnie, trochę nudnawo.. No nie porwała mnie ta przygoda :)
    A jeżeli chodzi o IJ4 - to jest dziw nad dziwy, bo zgadzam się z tym, że nowy IJ i stary IJ to praktycznie to samo. Tylko, że nowego co jakiś czas zapuszczam sobie na dvd, a starego obejrzałem dokładnie 1,5 raza (w kinie, potem próbowałem na dvd i nie dotrwałem do końca). Teoretycznie wszystko jest na miejscu, humor, bohaterowie, akcja, muzyka, ale podczas senasu cały czas miałem wrażenie, że twórcy próbują, starają się, robią co się da, aby było tak jak kiedyś. Suma sumarum wszystko wyszło to trochę na siłę, zupełnie bez magii starego Indiany. Pomijam już lekko głupawy pomysł na fabułę - w poprzednich częściach była arka przymierza, święty graal, czyli legendy które każdy z nas sobie jakoś wyobrażał. Tymczasem IJ4, zamiast wykorzystać jakieś eldoradro, atlantyde czy cuś, uderza w archiwum x. Przeca to pasuje jak wół do karety :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, rycerzyk czekający 7 tysięcy lat w komnacie aż przyjdzie Indiana po graala, to znacznie mądrzejszy pomysł niż rozegranie konwencji science-fiction z kosmitami
    ;))Zwłaszcza w połączeniu z zimną wojną, ruskimi i ówczesną fascynacją astronautyką.
    Jak dla mnie wszystko pasi. A klimat poczułem, zwłaszczam że widać było po żartach z wieku bohatera i po nawiązaniach do trylogii, że twórcy byli świadomi, że to głównie gra na starej nostalgii, a nie jakaś tam próba odtworzenia tego co było.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, co kto lubi. Mnie bliższy jest rycerzyk aniżeli ufoki :) No i jak dla mnie konwencja sf nie za bardzo pasuje mi do przygód Indiany, ale to moje subiektywne odczucie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się podobało bardzo, aczkolwiek wolałbym film o Tin Tinie od Spielberga z prawdziwymi aktorami. Jakoś nie lubię tej nowej techniki którą kręcili ten film (i np. Beoulfa itp.).

    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, muszę przyznać, że "Przygody Tintina" to film, który mnie zawiódł. Cała historia była dla mnie nudna przez co męczyłem się podczas seansu. Panowie Spielberg i Jackson tym razem mnie nie zachwycyli (delikatnie mówiąc). Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :) www.kinosfera-extra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń