Peter Highman (Robert Downey Jr.) po raz pierwszy ma zostać ojcem - jego żona ma urodzić dziecko już za pięć dni. Peter pragnie towarzyszyć jej podczas porodu, jednak jego plany ulegają diametralnej zmianie, kiedy przypadkiem spotyka początkującego aktora - Ethana Tremblay’ego (Zach Galifianakis). Seria niefortunnych zdarzeń sprawia, że obaj panowie wyruszają w podróż po Stanach do żony Highmana.
Rzadko chadzam do kina na komedie. Od dawna wychodzę z założenia, że jak już iść do kina, to na coś co wykorzystuje gigantyczny ekran i te kilkanaście głośników wokół widza. Komedie mogę obejrzeć na luzie w domu, gdzie wielkość obrazu i dźwięk przestrzenny nie mają znaczenia. Tak też planowałem obejrzeć Zanim odejdą wody chociaż prawdę mówiąc, byłem dość sceptycznie nastawiony do tej produkcji. Nie przekonywało mnie ani nazwisko reżysera (pomimo udanego Kac Vegas, które, o dziwo, też obejrzałem w kinie), ani udział Roberta Downey Jr., ani tego oszołoma Zacha Galifianakisa. Zwiastun też był raczej średni. Ale po kilku pozytywnych opiniach poszedłem do kina (swoją drogą nic innego ciekawego nie grali) i… nie żałuje.
Czemu? Ogólnie rzecz ujmując, to już było - Shrek spotyka Osła i mamy zabawny film. Z tą różnicą, że Zanim odejdą wody to, co w komediach ostatnio jest dość rzadko spotykane, naprawdę zabawny film. Rzekłbym nawet kolokwialnie, zajebiście zabawny (choć może brzmi to trochę na wyrost. Ale niech tam). Nim jednak przejdę do meritum, muszę powiedzieć, że lubię filmy, w których bohaterowie podróżują (może dlatego, że sam lubię podróżować, albo raczej, chciałbym podróżować). Nie musi być to komedia, bo np. takie romansidło Jedz, módl się, kochaj (wkrótce coś o tym filmie napiszę) - bardzo fajny film. Komedio-dramat Mała Miss - film w moim odczuciu średni (chociaż wielu się nim zachwyca), ale sam motyw podróży bardzo fajny. Kino akcji, proszę bardzo: Księga Ocalenia albo Droga - tyż fajne. Albo Wszystko za życie - chyba lider w moich filmowych podróżach. Generalnie zmierzam do tego, że Zanim odejdą wody pod względem podróży też daje radę. “Ju es ej” to ładny kraj i jest na co popatrzeć, a panowie są ciągle w ruchu, choć sporo na ich drodze przystanków, sporo też atrakcji i niespodzianek. Chociaż motyw z Wielkim Kanionem, jakkolwiek pięknie uchwycony, był chyba lekko przesadzony (na pewno ten punkt widokowy nie jest ot tak dostępny dla każdego).
Humor - jak już powiedziałem, jest. Przede wszystkim występuje w mojej ulubionej formie, czyli dialogach. Tu szacun dla Osła, czyli Zacha Galifianakisa, który często i gęsto ripostuje, sypie głupimi acz trafnymi odzywkami, a nader często pieprzy na luzie takie głupoty, że trudno się z tego nie śmiać. Shrek, czyli Downey Jr, jak to Shrek próbuje wytrzymać towarzystwo Osła, więc zabawia widza przechodząc z fazy białej gorączki do czerwonej (co daje efekt głupich pomysłów jak np. terenówka i Osioł na pace - mało nie padłem ze śmiechu). Ale trzeba podkreślić, że Osioł bywa zabawny, ale bywa też obrzydliwie zabawny. Tak jest, obleśnego, ciężkiego humoru jest całkiem sporo, ale na szczęście jeszcze w granicach jakiejś tam przyzwoitości (chociaż jak sobie przypomnę moment zabawiania się w samochodzie to nie wiem czy tą przyzwoitością nie strzelam sobie kulą w nogę :P). Tak czy inaczej, jazdy po bandzie, tej w dialogach i tej sytuacyjnej, w filmie Todda Phillipsa nie brakuje i jest to zdecydowanie to czego brakowało w Kac Vegas.
Reasumując, duet Downey Jr - Galifianakis wyszedł zacny i zabawny, i warto zobaczyć tych dwóch panów w akcji. Poza tym, żeby mieć się od czego odchamiać trza się trochę schamić, a Zanim odejdą wody nadaje się do tego doskonale. Schamia jeszcze na poziomie, czyli bez niepotrzebnych wulgaryzmów, obrzydliwości i gołych cycków… chociaż tego nigdy za wiele :P. Good stuff, polecam.
::::::::::::::::: 8/10 :::::::::::::::::
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz