29 grudnia 2010

Saga Zmierzch: Zaćmienie (2010 - kino)


      Trzeci odcinek z serii “Wampiry i przyjaciele” obejrzałem w kinie. Już nie pamiętam jak dałem się na to namówić (minęło z pół roku), ale do dzisiaj pamiętam, że, o dziwo, podobało mi się. W sumie to dobrze, w końcu da się to oglądać, ale tak z drugiej strony trochę szkoda, bo nie za bardzo jest się z czego ponabijać :).
      O co tym razem chodzi? Cóż, z grubsza o to samo co w poprzednich częściach. Bella dalej kocha się w Edwardzie, Jacob dalej kocha się w Belli i jakoś ten trójkącik się kręci. Ona chce zostać wampirem, Edward jakoś niekoniecznie na ten pomysł się pisze, co Jacob wykorzystuje i oferuje jej miłość, swoją gołą klatę oraz pozostanie człowiekiem. Bella sama już nie wie co ma robić i zupełnie jak w ping pongu uderza raz do jednego, raz do drugiego. W między czasie rudowłosa wampirzyca z pierwszej części zbiera ekipę, aby powrócić i ukatrupić Bellę.



      Zaćmienie jest chyba najbardziej dziurawym fabularnie odcinkiem. Nie żeby Zmierzch i Księżyc w nowiu były jakoś specjalnie sensowne, ale w tym przypadku nielogiczności jest trochę więcej niż u poprzedników. Znaczący mankament to to jednak nie jest, bowiem paradoksalnie tą część ogląda się o wiele lepiej. Głównie dlatego, że mdłe migdalenie, ciągłe patrzenie sobie w oczy, pląsanie po łąkach i inne tego typu bzdety zostały dość mocno okrojone z “czasu antenowego” (w końcu!). Jedynka i dwójka miały to do siebie, że przez 2/3 filmu jedyną akcją były umizgi naiwnej, niepełnoletniej nastki z ponad 100 letnim wampirem (może i z wyglądu młody, ale przecie niejedno w swoim długim życiu zrobił czy też zaliczył - ten typ tak ma) w ciemnym lesie, a dopiero na samym końcu coś się działo. Zaćmienie na szczęście zrywa z tą formułą, w końcu ktoś pomyślał, że to ma być film, a nie poradnik “jak poderwać 15latkę na minę zbitego psa?”. Poza tym, tak na zdrowy rozum - ile można tłuc to, pożal się boże, romansidło? W Zaćmieniu od początku wiadomo, że poza wątkiem miłosnym, nudnawej Belli grozi niebezpieczeństwo i ktoś będzie musiał murem za nią stanąć. Zatem spora część filmu to przygotowania do wielkiej walki w której nie kto inny, jak Edward i Jacob będą musieli się pojednać (w imię miłości do tej samej kobiety - jak to brzmi).
      Przerywników na całuski, przytulanki i trudne do pojęcia rozterki głównych bohaterów jest raczej niewiele, chociaż jak już są to oczywiście z grubej rury. Nie zabraknie zatem momentów w których Edek długo i namiętnie całuje Bellę, by potem zwycięskim wzrokiem “ja tu rządzę” popatrzeć sobie na Jacoba (ten z kolei długo nie pozostaje dłużny i kilka sekund później bierze w ramiona Belle - do gołej klaty of course- tylko po to, aby dać do zrozumienia “1-1 koleś”). I tak co jakiś czas nieludzie bawią się w “kto jest bardziej super, kto bardziej zasługuje na najnudniejszą laskę ostatnich lat” sypiąc różnymi anegdotkami odnośnie życia, przemijania, przyszłości itp..
      Muszę przyznać, że ta część jest, albo lepiej powiedzieć, udaje, że jest bardziej na poważnie (armia wampirów, mobilizacja do obrony, zagrożenie totalną masakrą i takie tam) chociaż więcej tu humoru niż w jedynce i dwójce. Jacob w tym przypadku potrafi od czasu do czasu rzucić dobrym tekstem i rozładować sztuczne napięcie. W ogóle jego postać jest chyba najsympatyczniejsza - nie jest taki sztywny i dystyngowany jak Edek z tą całą swoja wampirzą ferajną. Chyba najlepszym momentem jest scena w namiocie rozstawionym wysoko w górach, kiedy to Jacob chce położyć się przy Bell, aby ją ogrzać. Edward oczywiście się na to nie zgadza, na co Jacob wypala “spójrzmy prawdzie w oczy, jestem bardziej gorętszy od ciebie”. Po ciężkostrawnym poczuciu humoru (lub jego kompletnym braku) w poprzednich częściach taka riposta wydaje się być mistrzostwem świata. Kiedy Edek odpuszcza i półnagi Jacob obejmuje z czułością Bell, a następnie patrząc prosto w oczy Edziowi mówi “ogrzałabyś się szybciej, gdybyś wyskoczyła z ubrania” myślałem, że z miejsca zapiszę się do fanklubu Jacoba :) W końcu w tym nudnym romansidle pojawił się umiar w zamęczaniu widza przesadnie sztucznymi emocjami dzięki czemu da się ten film obejrzeć do końca bez zgrzytania zębami.
      Muzyka, zdjęcia - wg mnie ta część prezentuje się znacznie lepiej od Księżyca w nowiu i prawie na tym samym poziomie co Zmierzch. Zaś pod względem efektów specjalnych i montażu Zaćmienie zdecydowanie wygrywa. Końcówka filmu może nie powala, ale walka wampiry vs. wampiry i komputerowe wilkołaki została nakręcona naprawdę kozacko. Widowisko, skromne ale jednak, było. Nawet pojedynek rudzielca z drętwym Edwardem, szczególnie finał, daje lekkiego kopa.



      Mam wrażenie, że fani tej sagi nie zaliczą Zaćmienia do najlepszego odcinka, natomiast Ci co uwielbiają tę serię w nieco inny sposób, w końcu obejrzą przygody Belli bez tego jakże uroczego wrażenia “zaraz się pochlastam“. Oceniam aż na 6- (wewnętrznie czuje, jakby to była 9 :) Można zobaczyć.

::::::::::::::::: 6-/10 :::::::::::::::::

5 komentarzy:

  1. Aż się bałam Twojej krytycznej recenzji, ale jestem zaskoczona twoją oceną. Ja osobiście powiem, że to najsłabsza część i w wersji książkowej i filmowej.
    jeśli chodzi o umizgi, to w Zaćmieniu było ich mnóstwo, znacznie więcej niż w Księżycu w nowiu. A Pattison naprawdę zaczyna się robić nudny w tej części, czego nie można powiedzieć o Taylorze.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i tych przytulanek było więcej, ale za to były podane w bardziej rozsądny, przemyślany sposób (nie wszystko na raz, a stopniowo, co jakiś czas). Grunt, że tym razem love story nie zabija :)

    OdpowiedzUsuń
  3. [spam] Po czterech miesiącach powróciłem. Zapraszam do mnie na "Czarnego Łabędzia", a wkrótce do udziału w ankiecie. Pozdrawiam ;)
    Gromadzik
    www.gromadzik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. to chyba nawet ja gorzej myślę o tych filmach a jestem fanką książek hehe :D nie no osobiście uważam, że strasznie nudny robi się ten film, a co to będzie przy następnym filmie... aż się boję :D hehe :D osobiście mam dość Pattinsona, chociaż Stewart trochę się poprawiła. Najbardziej w filmie podoba mi się klimat, jak zawsze zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam te Twoje sarkastyczne i pełne humoru recenzje sagi "Zmierzch". Ta jest przekomiczna, a na dodatek bardzo rzeczowa. W sumie, żałuje, że saga kiedyś się skończy z jednego właśnie powodu, nie będę mogła poprawić sobie humoru Twoimi recenzjami :)
    Pozdrawiam serdecznie ;] oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń