26 września 2010

Salt (2010 - kino)


     Czytam opinie na filmweb i prawdę mówiąc, pojęcia nie mam dlaczego ludzie tak bardzo czepiają się… wszystkiego. Zwyczajnie nie kapuje, jak można pójść do kina na normalny action movie made by Hollywood i oczekiwać od niego głębi psychologicznej, wielowątkowości oraz realizmu. Salt idealnie wpisuje się w we współczesną konwencję kina akcji. To wręcz podręcznikowy przykład blocbustera, od którego wstyd wymagać więcej niż efektownej rozpierduchy.



     Salt w reżyserii Phillipa Noyce’a to film od początku do końca konsekwentnie naciągany do granic możliwości. Wielu, nie wiedzieć czemu, spodziewało się realistycznego filmu szpiegowskiego zgłębiającego kulisy zimnej wojny. Salt rzecz jasna takim filmem nie jest, choć to właśnie o szpiegostwo główna bohaterka zostaje posądzona, a zimna wojna przewija się gdzieś w 20 planie. I to w gruncie rzeczy tyle jeżeli chodzi o elementy szpiegowskie, reszta to już akcja, akcja i jeszcze raz efekty specjalne. Evelyn Salt, czyli deczko wychudzona Angelina Jolie nie patyczkuje się i już po kilku minutach zaczyna realizować konwencję filmu: „ja jestem szpiegiem? Ja?! No to ja wam pokaże” i przez następne 1,5 godziny wykazuje się pomysłowością zawstydzającą samego McGyvera (np. buduje wyrzutnie rakiet ze stolika) oraz przesadzoną zwinnością i omalże boską siłą (tylu pakerów rozwaliła i się przy tym nie połamała to jakiś cud). Trzeba przyznać, że Jolie napiernicza się z godną podziwu teatralnością i zaangażowaniem, i pomimo tego, że wszystko jest naciągane, nierealistyczne to jednak.. jakoś to wygląda i, co chyba najważniejsze, dobrze się to ogląda.
     Waleczna Jolie to jedno, jej motywy to drugie. Musze przyznać, że twórcom udało się skonstruować scenariusz wymykający się oczywistemu schematowi udowadniania niewinności. Fakt, przez pierwsze kilkanaście minut trudno oprzeć się wrażeniu innemu niż: to już wszystko było, i to z kilkadziesiąt razy. Oni ją oskarżyli, ona wszystkich pozabija, przy okazji uratuje świat, a na koniec oświeci wszystkich swoją niewinnością. Jednak przychodzi taki moment, w którym wszystko trochę się komplikuje i jedyne co przychodzi do głowy to „hmm… WTF?”. Takich momentów jest ciut więcej co, bardzo przyjemnie urozmaica rozrywkę i zwyczajnie wciąga. Poza tym, co jakiś czas pojawiają się mini retrospekcję z prywatnego życia Salt, dzięki czemu jej wizerunek zimnego babochłopa jest wystarczająco złagodzony i ucywilizowany. Da się ją lubić.
     Film Noyce’a jest fantastycznie zmontowany i doskonale udźwiękowiony. Montaż jest szybki, dynamiczny, ale w granicach zdrowego rozsądku. Dynamiczna muzyka Jamesa Newtona Howarda (jeden z moich ulubionych kompozytorów), podobnie jak w filmach Nolana, nieustannie grzmi w tle doskonale podkręcając akcję. JNH jak zwykle udowadnia, że można robić muzykę oryginalną za każdym razem. Efektom specjalnym niczego nie można zarzucić, bowiem tych komputerowych nie widać w ogóle, a te realne cieszą oczy widowiskiem.
     Dla wielu widzów Angelina Jolie jest wystarczającym wabikiem na wypad do kina. Dla widzów z nad Wisły, a przynajmniej dla sporej części, to nie Angelina, a Daniel Olbrychski (jako Vassily Orlov) jest tym magnesem (nawiasem mówiąc być może stąd ta fala krytyki, w końcu Salt niespecjalnie wpisuje się w repertuar Olbrychskiego). Chyba jak każdy obawiałem się zmarginalizowanej roli, a po trailerze w którym wydabingowali naszego aktora nie miałem złudzeń – jedna scena, max dwa zdania i dowidzenia. Nic z tych rzeczy. Olbrychski mówi swoim głosem, dialogi ma rozbudowane i, co też ważne, gra bezpośrednio z Angeliną (wystąpił z nią, a nie w filmie razem z nią). Występ jak najbardziej udany i choćby dla tych kilku minut z polskim akcentem warto Salt zobaczyć (nawiasem mówiąc w roli rosyjskiego prezydenta Matveyeva też wystąpił polak – Olek Krupa).



     Przyznaje, stężenie głupot jest tu dosyć spore, ale całkiem ciekawa intryga oraz ciągła, widowiskowa akcja w zupełności to rekompensują. Jeżeli miałbym się wyraźnie czegoś czepiać to zdecydowanie zakończenia, które trąci zupełnym brakiem logiki i jest mocno niejednoznaczne. Ogólnie jednak nie żałuje. Salt nie powala, ale to dobry film do popcornu. Mnóstwo bijatyk, pościgów i Angeliny Jolie :)

::::::::::::::::: 7/10 :::::::::::::::::

2 komentarze:

  1. Własne zdanie jest najważniejsze, a tym bardziej dobrze przedstawione. Jeśli o mnie chodzi, to Salt niezbyt mnie przyciąga i wcale nie ze względu na kiepskie opinie, ale bardziej ze względu na to, że nie lubię Angeliny Jolie (ta, wiem, że ktoś może powiedzieć, że jestem dziwny, ale jej usta nie tylko są dla mnie odpychające, ale wręcz przerażające). Myślę, że po film sięgnę, gdy będzie dostępny w jakiejś wypożyczalni na dvd. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, i ja właśnie dlatego nie poszłam do kina na ten film. Wiedziałam, jak przedstawia się sytuacja, a oglądanie dla samego pastwienia się, nie leży w mojej naturze. Także, obejrzę film już w domu i postaram się ocenić go najbardziej obiektywnie, jak się da. Przekonuje mnie szczególnie ostatnie zdanie, tylko ja zamiast Angeliny Jolie, to umieściłabym tam Lieva Schreibera :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń