W Resident Evil: Afterlife jest jeden kozacki moment, w którym Alice (Milla Jovovich) całkiem ciekawie eliminuje krwiożerczych zombiaków. Nie chodzi o to, że odstrzeliwuje jednego po drugim, ale o bezbłędne wykorzystanie efektu 3d. Wygląda to mniej więcej tak: Alice stoi frontem do widza, w obu dłoniach dzierży strzelby (w grach najczęściej nazywane shotgunem). W pewnym momencie robi się mocne slow motion i Alice rusza w stronę widza wyciągając przed siebie giwery. Pada strzał, jeden, potem drugi, obie kule mkną prosto w oczy widza i już człowiek myśli, że zarobi kulkę gdy w ostatnim momencie wyskakuje dwóch zombiaków. Obie kule, oczywiście dalej w slow motion, rozbryzgują głowy delikwentów zalewając widza flakami. Fajnie! :P
To jednak zaledwie 1-2 minutowa sekwencja z całego filmu, która rzeczywiście daje rozrywkową satysfakcje. Reszta to już szczeniacki konkret gniot. Oczywiście, wobec takiego tytułu jak Resident Evil, który powinien zakończyć się na znośnej jedynce, trudno oczekiwać czegoś więcej niż efekty specjalne. Fabularnie, co raczej dziwić nikogo nie powinno, Resident jest makabryczny. Widziałem poprzednie części, ale 4 to już chyba mistrzostwo głupoty. Trudno doszukać się tutaj związku przyczynowo skutkowego, a postępowanie głównych bohaterów potrafi zwyczajnie załamać. Jeden z wieeeeluuu przykładów: 3 postacie wędrują sobie ciemnym korytarzem. Dostrzegają drzwi, na których jest wymalowane logo Umbrella Corporation. Od razu się zatrzymują, precyzyjnie wymierzają pukawkami w logo na drzwiach i… stoją. Cisza. Nagle pada zaskakujący tekst: „To pułapka!”. W tym momencie (tego nikt się nie spodziewa)… drzwi same się otwierają. Strach się bać, ale nic się nie dzieje. Nasi bohaterowie, po kilku wzajemnych spojrzeniach „spod oka” wchodzą do ciemnego pomieszczenia. Jak tylko przekraczają próg, drzwi z głuchym trzaskiem zamykają się, a zaskoczeni i przestraszeni bohaterowie krzyczą „Jasna cholera, to pułapka!”.
Efekty specjalne. Wszystkie zapowiedzi dawały jasno do zrozumienia, że przy produkcji Residenta wykorzystano tą samą technologie 3D co w Avatarze. Oczywiście film Andersona pod względem technicznym nie umywa się do filmu Camerona. Bo czym się zachwycać, skoro nie ma tu niczego ciekawego poza tym jednym momentem opisanym na początku. Fakt, wyłażącego z ekranu 3D jest sporo, ale mnie rzucanie okularkami w widza (czy też innymi przedmiotami) zwyczajnie nie bawi. Efekty komputerowe momentami są fatalne i aż żal na nie patrzeć (zresztą wszystko widać na zwiastunie). W drugiej części Blade’a był motyw z wyłażącym czymś z ust wampirów i tam to wyglądało naprawdę nieźle (zresztą nawet teraz robi wrażenie), natomiast w Residencie pląsające robactwo wyłażące z ust zombiaków to chyba jakiś żart. Animacja dobra do gier, ale nie do filmów kinowych. Rozwalająca jest scena, w której Alice rzuca się na linie z wysokiego budynku. Widać, że ktoś skierował na nią wiatrak (coby włosy na wietrze powiewały), natomiast tło dorobione jest komputerowo. A żeby widz nie miał wątpliwości, że mu się nie przewidziało to jeszcze twórcy ładują w tym masakrycznym momencie slow motion. Właśnie, z reguły slow motion cieszy oczy przeróżnymi detalami albo ciekawymi ujęciami i zawsze żałuje, że twórcy skąpią tego efektu na rzecz szybkiego, chaotycznego montażu. W Residencie wszystkie sceny akcji są w zwolnionym tempie, ale w dużej mierze nie pokazują niczego ciekawego (np. zmarszczone gęby głównych bohaterów na tle spadających kropel wody). Prawdę mówiąc bez tych wszystkich zwolnień film trwałby jakieś 45 minut.
Z czwartej części Residenta taki sam horror jak ze Zmierzchu. Ba, w Residencie też jest masa scen wyglądających po prostu idiotycznie - panienki biegają z błyszczącymi giwerami, które ledwo są w stanie utrzymać, stroją karykaturalnie groźne miny (z paskudną Jovovich na czele) itp. itd. Relację z filmu zdałem znajomemu, który zapytał wprost: „Stary, po co poszedłeś na to do kina? Przecież każdy zdrowo myślący człowiek powyżej 13 lat wie co to za badziew”. Faktycznie, po poprzednich częściach wiedziałem, że czwórka będzie najgorsza i nawet avatarowskie 3D tu nie pomoże. Cóż, czasami trzeba zobaczyć jakiegoś gniota z krwi i kości :)
::::::::::::::::: 3-/10 :::::::::::::::::
P.S. Przed filmem puszczono zwiastun Paranormal Activity 2. Mało nie zszedłem na zawał.. :)
Zaraz mi się przypomina Dave Chapelle (tak się pisze to nazwisko) i jego filmik "Everything looks more awesome in slow motion", widocznie twórcy myśleli, że slo-mo zrobi z tego filmu hit.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to podobno Jovovich i Anderson są małżeństwem, więc chyba jak mają kryzys to Paul robi dla Milli film z nią w roli głównej, żeby się nie gniewała :P. Jak widać ostatnio chyba Paul mniej się stara xD
Gniot, gniot i jeszcze raz gniot...najbardziej mnie rozśmieszyła chyba scena(jedna z pierwszych z resztą) w której Alice wzrokiem trzęsie ziemią.Zdecydowanie najgłupszy film roku...
OdpowiedzUsuń