Dwóch astronautów budzi się z hibernacji na opuszczonym statku kosmicznym. Nie pamiętają, na czym polegała ich misja, nie wiedzą, co spowodowało nagłe przebudzenie, i, co gorsze, gdzie podziała się 60 tysięczna załoga. Prócz bicia własnych serc słyszą jedynie dudnienie dochodzące z głębi statku (o całkiem fajnej nazwie Elyssium).
Myślę, że ten krótki zarys fabularny nie pozostawia złudzeń co do tego z jaką rozrywką mamy do czynienia. Podobne historie, czyli zwiedzanie tajemniczo wyludnionego statku kosmicznego (czy też stacji kosmicznej, planety) kryjącego w sobie różne niespodzianki typu „BU!”, przewijały się przez kina i tv niejednokrotnie. Pandorum to kolejny tego typu film i trzeba powiedzieć, że absolutnie nie powala, nie wnosi do gatunku niczego nowego, wręcz przeciwnie, jedzie po schematach jak mało który film, ale, o dziwo, ogląda się go naprawdę dobrze.
Mamy zatem wielki statek z ciemnymi, metalowymi korytarzami ala Obcy, znajdą się również potworki przypominające te z Zejścia, oraz klimat podobny do znienawidzonego i uwielbianego Ukrytego wymiaru. Widać, że Pandorum nie jest wysokobudżetową produkcją, ale twórcy umiejętnie wykorzystali to co mieli, przez co nie ma tu momentów lepszych czy gorszych. Prawdziwa scenografia (której jest sporo) robi dobre wrażenie, kilka sekwencji komputerowych też jest niczego sobie, a muzyka przyzwoicie podkręca klimat grozy. Reszta również bez rewelacji, nie zabraknie bowiem szczypty idiotyzmów (np. wytłumaczenie obecności zombiaków) oraz schematów, których jest aż nadto (reżyser i jednocześnie scenarzysta miał sporo czasu aby nazbierać te najlepsze bowiem nad filmem pracował 7 lat). Główni bohaterowie muszą przywrócić zasilanie statku, a to wymaga wędrówki do reaktora, który znajduje się po drugiej stronie statku (oczywiście). Zatem jeden z nich przemierza ciemne korytarze odkrywając morderczych zombiaków (elementy grozy), wygimnastykowaną i seksowną laskę od której trudno oderwać wzrok (aż trudno uwierzyć, że to aktorka pochodzenia niemieckiego), panią inż. genetyki (elementy fabuły, wyjaśnia co się stało z załogą), oraz jegomościa uważającego się za rolnika, a fikającego jak Liu Kang z Mortal Kombat (elementy akcji). Przez nieco ponad godzinę dream team gania po statku walcząc, skradając się, uciekając i odkrywając nowe, ciekawe pomieszczenia serwując tym samym oklepaną, ale lekkostrawną przygodę. Poza tym trzeba przyznać, że intryga związana ze statkiem, misją, chorobą Pandorum (taka odmiana choroby lokomocyjnej) i dwoma głównymi bohaterami jest całkiem przyzwoicie zakręcona. Nie jest to może łamigłówka najwyższych lotów, ale zakończenie filmu, pomimo sporej przewidywalności, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
Do Pandorum pasują wszystkie określenia typu: fajny, spoko, w porządku, do obejrzenia itp. Wydanej w ciemno kasy na dvd nie żałuje i polecam przy okazji zobaczyć – nie wymagając nie wiadomo czego mix horroru, thrillera, akcji i przygody jakim jest Pandorum stanowi przyzwoitą rozrywkę na sobotni wieczór. Poza tym, od czasu udanego W stronę słońca Danny’ego Boyle’a chyba nie było niczego w klimatach SF (nie licząc blockbusterów typu Star Trek), a te elementy w Pandorum naprawdę dają radę.
::::::::::::::::: 6+/10 :::::::::::::::::
Kilka słów o wydaniu DVD
CENA: od 39,90
Format obrazu: 16:9
dźwięk: 5.1 (DD) lektor + napisy PL
Wszystkie dodatki z polskimi napisami.
Wywiady
6 krótkich wywiadów z kolejnymi osobami: Dennis Quaid, Ben Foster, Cam Gigandet, Antje Trauem, Cung Le, Christian Alvert.
Z planu
Bardzo fajny, długi materiał z planu bez żadnego komentarza. Można z boku zobaczyć, jak ekipa kręciła poszczególne sceny. Poza tym często kamera ‘oprowadza’ po planie pokazując elementy scenografi (metalowe tunele i platformy robią wrażenie).
Ten rolnik ala Liu Kang to Cung Le, kickboxer, mistrz świata w mieszanych sztukach walki (MMA). Dlatego taki fikuśny :) A film fajny :P
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie słyszałem nigdy o tym filmie. Chociaż, jest całkiem 'świeżej' daty, więc być moze do niego sięgnę ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfilm bardzo klimatyczny co w konwencji sci-fi bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńnapisy końcowy majstersztyk, rzadko je oglądam w całości a tutaj tak było :)
Zasiadłam do czytania recenzji z zaciekawieniem, mając nadzieję, że to coś w stylu "Moon", ale raczej nie, co mnie nie zachęciło. Wolałabym coś w czym będzie mniej efekciarstwa, a więcej samej treści, tak jak w przypadku dziełka Duncana Jonesa. Ale, skoro mimo oklepania, da się obejrzeć, to być może warto :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń"Pandorum" to zwykła rozrywka w niezłym wydaniu, "Moon" to zupełnie inna liga. Swoją drogą czekam na recenzję - na filmwebie ocena pojawiła się już ładny czas temu, a na blogu ni widu ni słychu :)
OdpowiedzUsuńDzieki za ciekawy blog
OdpowiedzUsuń