Seria „Szklanej pułapki” powstała pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych, czyli w tzw. „złotym okresie” kina akcji. Powstała wtedy masa filmów naćkanych mordobiciem, strzelaninami, pościgami, z motywem ‘jeden na wszystkich, wszyscy na jednego’, które obecnie uchodzą za klasyki gatunku. „Zabójcza Broń”, „Szklana pułapka”, „Terminator”, „Rambo” to zaledwie kropla w morzu kultowych filmów, które były początkiem kariery wielu obecnych mega-stars. Oczywiście, można spokojnie rzec, że były to produkcje banalne, schematyczne, naiwne, ale taki ich właśnie urok - czysta rozrywka. W tej chwili jedno jest pewne i nie ulega to wątpliwości – takich filmów już się nie kręci. Hollywood lubi jednak powracać do sprawdzonych w boju bohaterów i co rusz odgrzewa kolejne kotlety. Z jakim skutkiem? Najlepszym chyba przykładem (jednym z wielu) będzie czwarta część Indiany Jonesa, który wrócił na nasze kina po 19 latach. Ten sam reżyser (Steven Spielberg), ten sam scenarzysta (George Lucas), ten sam Indiana (Harrison Ford), wielkie starania aby film duchem dorównał poprzednim częściom i…? Otrzymaliśmy solidnego przeciętniaka, który w obliczu dotychczasowych przygód sympatycznego archeologa był sporym rozczarowaniem. I m.in. dlatego widzownie nie reagują tak optymistycznie, gdy Internet obiega informacja o kolejnym odgrzewanym kotlecie (w tej chwili mamy modę na horrory). Tak więc nie powinno nikogo dziwić, że fani Szklanej Pułapki (do których również się zaliczam) podchodzili do czwartej odsłony z dużą rezerwą.. Ale, chcąc nie chcąc, po 12 lat John McClane (Bruce Willis) powrócił. Tym razem nowojorski detektyw musi stawić czoła nowemu wymiarowi terroryzmu – zorganizowanej przestępczości internetowej, która paraliżuje cały kraj w Dzień Niepodległości. Kiedy najbardziej nowoczesne metody nie pomagają i gdy stawką jest życie córki, z charakterystyczną dla siebie gracją i specyficznym poczuciem humoru McClane wkracza do akcji.
Bruce Willis ma już 55 lat, nie jest już taki gładki i żwawy jak kiedyś, a w Szklanej Pułapce 4 wygląda prawie jak Jack Mosler z filmu „16 przecznic” (tylko bez wąsów i włosów). Wymejkapowali i podsolaryzowali go (albo mam źle ustawione kolory w tv), ale co tam, najważniejsze, że John McClane naprawdę powrócił. Ten John, ten sprzed 12 lat, a nie jakiś nowy twór. Obawiałem się, że w dobie PG-13 zrobią z McClane’a taką grzeczną, „politycznie poprawną” dziewczynkę.. I choć jest odrobinę łagodniejszy (np. mniej klnie), to i tak zostało w nim to co najlepsze - zadziorny uśmieszek, cięty język i specyficzne poczucie humoru. Takiego go pamiętamy, takiego go uwielbiamy i taki jest właśnie John w najnowszej odsłonie Die Hard! Żeby tego było mało nasz twardziel z poprzedniego pokolenia, zwolennik „najpierw strzelaj, potem pytaj” został rzucony na pożarcie wirtualnemu przeciwnikowi – komputerom. Z McClane’a taki informatyk jak z koziej dupy trąbka (genialna scena z zasłanianiem kamery internetowej) więc sami możecie się domyśleć, jak irytująca dla niego i zabawna dla widza jest czwarta misja.
Kto oglądał poprzednie części ten wie, że detektyw McClane swoje śledztwa prowadzi w mało subtelny sposób. W 4.0 pomimo wirtualnego przeciwnika na ekranie nie zabraknie konkretnego widowiska. Akcja jak zwykle rozgrywa się na przełomie kilkunastu godzin, więc pędzi do przodu jak poparzona, a rozpierducha miejscami zapiera dech w piersiach. Efekty specjalne stoją na najwyższym poziomie, a widocznych efektów komputerowych jest naprawdę niewiele (najbardziej widoczne są w lekko przekombinowanej, acz widowiskowej końcówce). Ogólnie rzecz ujmując, akcja w 4.0 niczym nie ustępuje częściom poprzednim. Jest widowiskowa, nowoczesna, ale utrzymana w klimacie poprzednich części.
Jednak nie wszystko jest tak piękne jak się wydaje, bowiem Szklana Pułapka 4.0 to niestety solidnie naciągane kino. Od hakerów, którzy w jednej chwili potrafią zapanować nad kilkoma systemami, przez różnego rodzaju ściśle tajne bazy chronione przez zaledwie dwóch, no trzech strażników, po efektowne i naciągane sceny akcji (wspomniana końcówka filmu). Bezsensu jest sporo, jest zauważalny, ale... da się to przeżyć (choć do granicy dobrego smaku niewiele zostało). Ogólnie nie można powiedzieć, że fabuła nie jest ciekawa, ale w porównaniu z poprzednimi częściami jest to mały krok do tyłu. Z drugiej strony, jak już wcześniej wspomniałem, takich filmów jak w latach 80,90 już się nie kręci - teraz rządzi rozrywka mede by Michale Bay i to się sprawdza.
McClane powrócił i jest to powrót niewątpliwie udany (choć mógł być bardziej). Podstarzały Bruce Willis w otoczce przypominającej bezsensowne produkcje Michalea Baya daje rade i to dzięki niemu w dużej mierze 4.0 ogląda się tak dobrze. Jeżeli ktoś chce zobaczyć, jak mistrz ciętej riposty Bruce Willis z kultowym tekstem "yupikayey motherfucker” w starym dobrym stylu tłucze niedobrych panów to serdecznie polecam. Jeden z lepiej odgrzanych kotletów ostatnich lat. Mam jednak nadzieję, że 5 część nie powstanie.
::::::::::::::::: 7+/10 :::::::::::::::::
Kilka słów o wydaniu dvd
CENA: 39.90
Format obrazu: 2.40:1
dźwięk: DD 5.1, lektor DD 5.1 + napisy PL
Wszystkie dodatki z polskimi napisami.
Usunięte i rozszerzone sceny
W porównaniu do innych tego typu dodatków są to sceny naprawdę ciekawe. Zarówno te usunięte jak i rozszerzone.
Gagi z planu
Ha, genialny dodatek. Kilkanaście minut wpadek, a także dowcipów jakie ekipa wzajemnie sobie robiła bądź specjalnie przed kamerą inscenizowała (np. w jednej ze scen Bruce Willis i Justin Long robią sobie jaja i nawiązują do Tajemnicy Brokeback Mountain).
Teledysk Die Hard by Guyz Nite
Trochę porypany i długi teledysk przedstawiający wszystkie 4 części szklanej.
Behind the Scenes with Guyz Nite
Kompletnie niepotrzebny i durny dodatek o kulisach powstania powyższego teledysku. A gdzie kulisy powstawania filmu?
Commentary with Bruce Willis, Director Len Wiseman and Editor Nicolas De Toth
Jakoś nie mogę przekonać się do tego typu dodatków (komentarze podczas seansu). Muszę w końcu się przemóc i obejrzeć.
Kliknij tutaj aby przesłuchać wszystkie dotychczasowe zagadki będące listą najciekawszych utworów filmowych.
Ja też oglądałam Szklaną Pułapkę w tv, u mnie Willis też wyglądał jak zaraz po solarium, więc chyba wszystko jest w porządku. Mi się ta część naprawdę podobała, Willis w dobrej formie i to trzeba zaznaczyć, on jest w wieku mojego taty, a więc podziwiam ;] Zgadzam się co do 5 części, lepiej żeby nie powstawała ;] Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzklanej pułapki żadnej części nie widziałam, może kiedyś i ją obejrzę...
OdpowiedzUsuńA co do muzyki, mogę powiedzieć tylko co o niej sądze, śpiewa na pewno śpiewaczka i kojarzy mi się to z jakimś horrorem... Nie pytaj dlaczego.
Taaa, Bruce Willis na ratunek biednej Ameryce!!! Mnóstwo kiczu i sympatyczna ramota plus kilka ładnie nakręconych scen akcji. ogólnie Fajny film 5/10
OdpowiedzUsuńPS muzykę kojarze tylko zupełnie nie wiem z czego (chodza mi po głowie: Ludzie dzieci? Mgła? jakis musical hmmm?)
pozdrawiam
Trochę szkoda, że całej Ameryce - poprzednie części były zdecydowanie na mniejszą skalę. Gdyby w przyszłości miała powstać 5 część (oby nie) to zapewne pójdzie już o losy całego świata.. Tak czy inaczej, 4.0 to kawał dobrej rozrywki - ubawiłem się, pozachwycałem efektami, a z kina wyszedłem totalnie odprężony. Rozrywka pełną gębą.
OdpowiedzUsuńW zasadzie to się zgadzam ;) Ocenę dałbym co prawda o jeden niższą, za to w ogóle nie przeszkadzały mi wszystkie bezsensy, bo brałem je za coś celowego - takich bzdur przypadkiem się nie wymyśla :P Po porostu dodatkowy element humorystyczny. Ogólnie czwórka wpisała się dobrze w klimat poprzednich części, więcej nie oczekiwałem.
OdpowiedzUsuńCo do zagadki - piękna. Nie wiem skąd, ale piosenka jest boska. Taka baśniowa. Ale to na pewno nie Labirynt Fauna, a innych baśni filmowych nie kojarzę :/
Pozdrawiam,
pawcio
Szymalan to zupełnie inne klimaty. "Dziewiąte Wrota" Polańskiego, a muzyka napisana przez Wojciecha Kilara. Filmu nie pamiętam już kompletnie, ale ten kawałek, który leciał przy napisach końcowych, wrył mi się w pamięć jak mało który :)
OdpowiedzUsuńPoprzednich części Szklanej pułapek nie widziałem, ale na 4 bawiłem się całkiem nieźle :)
Pozdrawiam
Szklaną Pułapkę 4, jak i Indianę Jonesa 4 oglądałem raczej z sentymentu, z tym że po SZP nie oczekiwałem wiele - i dostałem co chciałem, choć zabawa jest przednia, mimo, iż nie zostaje w pamięci, jak trzy poprzedniczki. Na IJ się zawiodłem, ale jest tak, że wszyscy wiedzą, że kontynuacje legend się nie sprawdzą, a i tak klepią to bez sekundy zadumy. Takie czasy. Popieram Twój apel o niekręceniu kolejnych cześci. To samo tyczy się Piratów z Karaibów, ale kto nas posłucha? :)
OdpowiedzUsuńMilczący krytku, ja niestety tego Polsąnskiego akurat nie ogladałem, choć przyznam się, że od jakiegoś czasu chodzi mi ten film po głowie ^^ Nie mniej dobrze wiedziec, bo czasem natrafiam na muzykę i ona jest juz wystarczającym powodem aby obejrzeć dany film :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam całą serię "Szklanej pułapki" dlatego też bardzo ucieszył mnie fakt, że pojawi się czwarta część. Poszłam sobie nawet do kina, pamiętam. Byłam taka podjarana jak patrzyłam na Bruce`a, że aż mój facet się ze mnie śmiał. No, ale on rozumie, że oprócz niego w moim życiu jest jeszcze Bruce :D:P haha :D Ogólnie uważam ten film za bardzo dobry. Świetnie się przy nim bawiłam. Akcja była przednia. Oczywiście mogłabym się przyczepić do latającego samochodu, czy tym podobnych, ale najważniejsze, że to spełniło swoje zadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie w poniedziałek na "12 rund" oraz "Eagle Eye".
Ja równiez naleze do grona osób, którym 4 sie podobalo, ale 5 nie chcą. Ale nie liczyłbym na to, 4 zarobiła mnóstwo kasy, więc 5 to tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuń