Mamy wakacje, więc następne wpisy będą serią filmów lajtowych. Na pierwszy ogień wybrałem kinową wersje kultowej japońskiej "mangi" pt. Dragonball o szumnym podtytule Ewolucja.
Co my tu mamy... Jest chłopaczyna o imieniu Goku, pośmiewisko wszystkich uczniów w szkole, a prywatnie super hero z nadprzyrodzonymi mocami. Jest jeszcze fajniutka Chi Chi w której Goku nieudolnie się podkochuje. Rzecz jasna, fajniutka Chi Chi jest dziewczyną największego mięśniaka i kretyna w okolicy. Trochę zalatuje operą mydlaną, ale to tylko pozory bowiem tu chodzi o coś więcej niż zdobycie najfajniejszej laski w filmie.. Jest jeszcze cały świat… do uratowania, rzecz jasna! Jegomość o wzbudzającym grozę imieniu PICOLO zagraża naszej pięknej planecie i ktoś musi go powstrzymać!
Dragonball Ewolucja przypomniał mi czasy podstawówki i dwóch kumpli, którzy mieli kompletnego fioła na punkcie mangi i anime. Większość wolnego czasu spędzali na naśladowaniu swoich ulubionych bohaterów czyli: gestykulowali, mówili tak jak oni, skakali i w charakterystyczny sposób lądowali na ziemi (tak jak Goku na samym końcu filmu). Jeden z nich na każdym zdjęciu, czy to klasowym czy prywatnym, zawsze pozował w taki sposób aby później na komputerze dorobić świetlistą kulę unoszącą się nad dłońmi. Potem to drukował i chwalił się, że drzemią w nim ukryte i potężne moce.. :)
Wspominam o tym, bo chyba tylko tacy fanatycy mangi/anime będą w stanie docenić wszystkie bajery jakie występują w filmie. Reszta widzów może nabawić się szczękościsku podczas ziewania, a w najgorszych wypadkach (np. wybredni koneserzy filmowi) może skończyć się odruchem wymiotopędnym.
Dlaczego? Chciałoby się powiedzieć, że jest to produkcja przynajmniej tak prosta jak budowa cepa, ale byłoby to spore nadużycie i jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że film jest całkiem niezły. Niestety, fabularnie film leży i kwiczy. Aktorsko niewiele lepiej, choć aktorzy dobrani całkiem nieźle. Technicznie jest nie najgorzej, dużo się dzieje, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystkie sceny walki, a zwłaszcza te w slow motion ala matrix, są mocno szpanerskie i ogólnie niespecjalnie przypadły mi do gustu. Krótko mówiąc, nuda. Na szczęście film trwa zaledwie 80 kilka minut (z napisami końcowymi!), więc męczarnie nie trwają długo.
Cóż więcej można o tym filmie powiedzieć? Niewiele.. Dragonball powinien mieć odrębną kategorię wiekową, optymalnie tak do lat 12. Tylko dzieciaki (chyba) będą mogły docenić opowieść o biednym chłopczyku, który w widowiskowy sposób (najczęściej odstawiając coś w stylu Macareny) przeobraża się w super wojownika zdobywającego najfajniejszą laskę w filmie. Aha, prawie bym zapomniał - wojownika ratującego świat! Szkoda czasu i kasy, a dla większości transferu.
::::::::::::::::: MOJA OCENA: 3/10 :::::::::::::::::
Kliknij tutaj aby przesłuchać wszystkie dotychczasowe zagadki będące listą najciekawszych utworów filmowych.
Mwahahaha. Film ultra zabawny, zabójczo głupi i puściutki na całej linii. Ale z drugiej strony czy da się cokolwiek więcej wycisnąć z tego animowanego serialu? Cóż, raczj to pytanie do fanów, a ja nim nie jestem. Ale jak powinien wyglądać udany film oparty na Dragonballu to nie umiem sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuń3/10 ode mnie też. Za walory humorystyczne i krótki czas trwania.
A muzyczna zagadka: James Newton Howard i jego King Kong! :)
szymalan jak mogłeś mnie wyprzedzić?? Toż to mój ulubiony JNH! No normalnie nie daruję :p
OdpowiedzUsuńDragonball, to nie moja bajka. Jakoś za czasów podstawówki mnie cała mania na to ominęła. Ja jedynie Pokemony łapałem :P Dlatego też od dragonbolowego filmu trzymam się z daleka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
pawcio
Masz rację z tym przedziałem wiekowym, tego rodzaju filmy powinny być zakazane dla starszych wiekowo ze względu na bardzo głupkowatą i dziecinną fabułę. Ja nie widziałam i nie zamierzam, ten film to nie moja działka. Pozdrawiam cieplutko ;]
OdpowiedzUsuńJa leżałam i kwiczałam, kiedy oglądałam ten film ;D Ubawiłam się na nim jak świnka morska. Jeżeli takim kinem zachwycają się amerykańskie nastolatki, to ja się nie dziwię czemu one takie durne ;)))
OdpowiedzUsuńLajtowe filmy na wakacje... a ja na lipiec takie kobyły zaplanowałam i obejrzałam... w sierpniu się poprawię zrobię miesiąc z komediami romantycznymi ;PP. Lajt ,luz na romantyczno... ;]
OdpowiedzUsuńNie widziałem tego filmidła i nie zamierzam. Nie przepadałem za serialem animowanym więc nie ma po co. Niestety spóźniłem się z "King Kongiem", ale mam coś do polecenia. Skoro nie widziałeś jeszcze "Wrogów Publicznych" Manna (przy okazji - naprawdę średnio to nakręcił) to posłuchaj sobie soundtracku. Szczególnie utwór z chwili śmierci (bodajże "JD dies") jest niezły. Pozdro!
OdpowiedzUsuń1/10
OdpowiedzUsuńhm. Widziałam Dragonballa film znaczy się. ZNając jedynie ze słyszenia tytuł niewiele spodziewałam się po tym filmie. Uśmiałam się strasznie bo był neisamowicie głupawy ten film. Właśnie typowo dla dzieciaków. Też odniosłam wrażenie szpanu, ale cóż... z czegoś trzeba się ucieszyć ;P
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszam do mnie na bloga na aż trzy najnowsze notki: dwie z mięśniakami, czyli Hugh Jackman w "X-Men 2" i Jason Statham w "Transporter 3" oraz notka kinowa, której ocena wszystkich szokuje "Harry Potter i Książę Półkrwi"
Pozdrawiam ;***
zgadzam się w 100% . dla mnie to skok na kasę, szansa na jeszcze większy zysk. ale swoją drogą śmieszny momentami to był xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie na "Nagi Instynkt"
notkę komentowałem, więc nie pozostało mi nic innego, jak zaprosić Cię na "Nagi Instynkt 2" z Sharon Stone... pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuń