Gwoli ścisłości – komiksu Alana Moore, na podstawie którego powstał film, nie czytałem. Moje oczekiwania względem najnowszego filmu Zacka Syndera (twórcy m.in. udanego filmu 300) brały się przede wszystkim z zapowiedzi, fotosów, nowinek, a także przez pryzmat dotychczasowych filmów o super bohaterach. Nie sądzę abym był jedynym widzem tak kiepsko do tego filmu przygotowanym i mogę się tylko domyślać ilu fanów Spidermana, Iron Mana, a nawet ostatniego Batmana „przejechało się” na Strażnikach. Prawda jest taka, że ten film trzeba oglądać o odpowiedniej porze, w odpowiednim nastroju i odpowiednich warunkach. Miałem to szczęście, że zabierając się za oglądanie Strażników spodziewałem się kolejnej efekciarskiej produkcji na którą nie do końca miałem ochotę i myślę, że m.in. dlatego film tak pozytywnie mnie zaskoczył. Gdybym rzeczywiście oczekiwał czegoś lekkiego, luźnego i efektownego (bo chce się rozluźnić/rozerwać czyli coś ala bardzo fajny Iron Man) mógłbym się mocno rozczarować. Ale, jak już wspomniałem wcześniej, nie ma mowy o rozczarowaniu, bo Strażnicy to produkcja diametralnie inna od tych jakie do tej pory mogliśmy oglądać na białym ekranie. W zasadzie w każdym aspekcie, czy to fabularnym czy wizualnym, jest to produkcja świeża, innowacyjna (w kategorii ekranizacji np.), pozbawiona charakterystycznych cech Hollywoodu i aż trudno uwierzyć, że to właśnie amerykanie odpowiadają za Strażników.
Jest rok 1985, Ameryka. Działalność super bohaterów w przebraniach jest ustawowo zabroniona. Tylko nieliczni, działając w konspiracji dalej realizują założenie walki dobra ze złem. Pewnej nocy dochodzi do morderstwa – ginie jeden z eks superbohaterów, Komediant. Sprawa jest ogólnie bagatelizowana, ale Rorschach, inny eks super bohater, węszy w morderstwie zagrożenie dla reszty wyklętych przez społeczeństwo. Rorschach, rozpoczyna żmudne śledztwo mając również na uwadze okoliczności w jakich musi pracować – w każdej chwili między USA a Rosją może wybuchnąć wojna nuklearna.
Akcja filmu rozkręca się w iście żółwim tempie i skupia się przede wszystkim na bohaterach. Od początku wiemy, że ich świat nie jest tak kolorowy jak u innych w tej branży (nawet ostatni Batman to przy Strażnikach prawdziwa sielanka..). Genialny początek filmu ukazuje zaskakującą prawdę - pełniący swoją chwalebną funkcję stróżów prawa Strażnicy przestali być akceptowani przez społeczeństwo, stali się wyrzutkami aż w końcu tzw. ustawa Keene'a definitywnie zabroniła działalności „zamaskowanych mścicieli”. Kolejne minuty, czyli zdecydowanie większa część filmu to, pełna długich, przeplatających się ze sobą retrospekcji, demitologizacja modelu superhero. Na ekranie niewiele się dzieje, dominują długie dialogi pełne odniesień m.in. do polityki czy egzystencjalnej natury ludzkiej, które na przestrzeni kilku lat obrazują dramat zwyczajnych ludzi przebranych za herosów. Za herosów, którymi nie są - można ich stłuc, zabić, każdy z nich ma swoje problemy, dramaty, uzależnienia, a niektórzy mają nierówno pod sufitem. Skoro tacy ludzie odpowiadają, za przestrzeganie i egzekwowanie prawa wg własnej moralności to „Who watches the Watchmen?” Czy rzeczywiście takie postacie są potrzebne?
Nie ulega wątpliwości, że film wymaga myślenia, skupienia i skłania do późniejszej refleksji. Każda scena, bohater, czy też wydarzenie drugoplanowe jakim jest zagrożenie wojną nuklearną to z reguły odniesienia do naszej rzeczywistości, często niepozbawione masy ironii i uszczypliwości. Film jest maksymalnie przegadany, dla wielu ciągnie się jak glut z nosa, ale dla mnie film ma genialną narrację, inteligentne dialogi dzięki czemu bohaterowie nie są płascy, a historia wciąga do reszty odkrywając sobą kolejne symbole, smaczki i nawiązania. Ogólnie fabuła jest jednym z najmocniejszych atutów całego filmu, choć warto pamiętać, że w dobie aktualnych super bohaterów typu Iron Man, Transformers, G.I. Joe, Strażnicy są raczej dla dużych dzieci,
Podobało mi się powolne, wręcz hipnotyzujące tempo całego filmu. Oglądając Strażników przypomniał mi się film Seana Penna „Wszystko za życie”. Tam też akcja była utrzymana w leniwym, hipnotyzującym tempie przez co łatwiej było wczuć się w klimat i ideologię głównego bohatera. W Strażnikach, choć to dwa zupełnie inne filmy, jest bardzo podobnie. Powolna akcja pozwala skupić się na bohaterach, a także wczuć w klimat beznadziejności rozpadającej się Ameryki. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że niektórzy nie wyrobią na takim filmie 20minut (a Strażnicy trwają prawie 3 godziny), ale dla mnie ten film mógłby trwać nawet i 4 godziny.
Tempo uzupełniają fantastyczne, komiksowe zdjęcia. Dla mnie każde ujęcie, każdy kadr tego filmu (nawet ten najbardziej przegadany) to widowisko na najwyższym poziomie. Nie ma mowy o szybkim montażu, przypadkowych ujęciach bo wszystkie są takie… gładkie, niekiedy subtelne, często w zwolnionym tempie z niesamowicie opracowaną scenografią Ameryki i efektami specjalnymi. Sceny w których coś się dzieje (choć nie jest ich dużo) zwalają z nóg, ale nie wysuwają się na pierwszy plan. To nie jest tak, że przez 2 godziny gadają a na sam koniec jeb – rozpierducha, jakiej biały ekran nie widział. Wszystko od początku do końca jest w odpowiednich proporcjach. Warto jeszcze zaznaczyć, że Strażnicy to film raczej przygnębiający, pozbawiony żywych kolorów więc siłą rzeczy jest również bardzo brutalny. Niektóre sceny są naprawdę mocno sugestywne (wbijanie tasaka w głowę, odcinanie kończyn…) i trudno nie mieć wrażenia, że miejscami seria filmów „Piła” to taka luźna dobranocka.. :) Całą wizualną stronę filmu uzupełnia zaskakujący jak na taką produkcję soundtrack. Bardzo dobre ilustracyjne utwory Tylera Batesa uzupełniają takie nazwiska jak Bob Dylan, Leonard Cohen, Jimi Hendrix, Nat King Cole czy Philip Glass. Dobór utworów jest idealny, wydaje mi się nawet, że wiele scen bez tych utworów w ogóle by nie istniało (np. wspomniana wcześniej genialna – i długa - czołówka filmu).
Cała warstwa fabularna i audio-wizualna, a także bardzo dobrze dobrana obsada składa się na niesamowity i chyba jedyny w swoim rodzaju klimat filmu. Myślę, że nawet fani komiksu nie mają na co narzekać bo każdy element, czy to bohater, scenografia, muzyka, jest dopracowany w najmniejszym detalu. To widać, słychać w każdej minucie i nie trzeba znać komiksu aby dostrzec szacunek filmowców do oryginału literackiego. Co ciekawe, podczas oglądania filmu trudno uwierzyć, że pomysł na Strażników mógł powstać tylko i wyłącznie w głowach filmowców. Z drugiej strony trudno traktować to jako mankament bowiem m.in. dlatego mam nadzieję w niedługim czasie zapoznać się z oryginałem literackim. Poza tym, Strażnicy to jeden z najbardziej wizjonerskich filmów jakie do tej pory widziałem. Gorąco polecam, choć zdaje sobie sprawę, ze nie każdemu przypadnie do gustu.
::::::::::::::::: 9+/10 :::::::::::::::::
Kilka słów o wydaniu dvd
CENA: 69.90 (za wydanie specjalne 2-dyskowe w metalowym opakowaniu)
Format obrazu: 2.40:1
dźwięk: DD 5.1, lektor DD 5.1 + napisy PL
Wszystkie dodatki z polskimi napisami.
+ Technologie Fantastycznego Świata
Bardzo ciekawy wywiad z profesorem fizyki na University of Minnesota Jamesem Kakaliosem. Profesor z punktu widzenia nauki odpowiada na kilkanaście pytań w rodzaju „czy to możliwe?” (np. czy dr. Manhattan mógłby istnieć i dlaczego jest niebieski). Jak się okazuje, nie wszystko jest takie nierealne jak się wydaje…
+ Fenomen: Komiks, który odmienił świat komiksu
Jak sama nazwa wskazuje, materiał w całości poświęcony komiksowi. Wywiady z wydawcami, znawcami świata komiksu, a także z twórcami filmu. Dużo informacji odnośnie tego skąd w ogóle wziął się pomysł, jak wyglądała jego realizacja (np. jakie kolory miały mieć obrazki) i wiele, wiele więcej,
+ Prawdziwi super bohaterowie, prawdziwi strażnicy
Materiał poświęcony czasom (lata 80) w których komiks został wydany. Wtedy w Ameryce poziom przestępczości był na bardzo wysokim poziomie, Policja nie dawała sobie z tym rady (nie zapuszczali się w najniebezpieczniejsze miejsca) więc obywatele wzięli sprawy w swoje ręce i stworzyli tzw. Przymierza Aniołów Stróżów, czyli grupy ludzi pełniących role prawdziwych strażników. Ponad to trochę analizy filmowych bohaterów – o ich moralności, postrzeganiu dobra i zła.
+ Dzienniki Video
Obsszzeeeerrrnyyyy zbiór materiałów z realizacji filmu. Od projektów kostiumów, scenografii po efekty specjalne. Wywiady z reżyserem i całą ekipą - mega ciekawy dodatek :)
+ Nocne wiadomości NBS
Wiadomości stylizowane na lata 60 które informują nas, że superman naprawdę istnieje i jest Amerykaninem.
+ Teledysk: „Desalation Row” – My Chemical Romance
Całkiem, całkiem :)
+ Video-niespodzianka.
Nieźle ukryta ale jest, 3,5 minutowy ciekawy filmik… O czym? A to już wiedzą tylko Ci, którzy kupili oryginalne wydanie DVD :)
Kliknij tutaj aby przesłuchać wszystkie dotychczasowe zagadki będące listą najciekawszych utworów filmowych.
Nie mogę ukryć tego, że do Watchmenów podchodziłem dwa razy, za pierwszym zasypiając po 60-70 minutach. Nie mam pojęcia po co kręcić film trwający prawie 3-godziny, skoro nie ma się w nim nic ciekawego do opowiedzenia. Irytująca pierwsza połowa, w której trzeba przedstawić wszystkich bohaterów grzecznie i z osobna. Druga połowa sili się na jakąś akcję, ale i tak to wszystko mdłe jest strasznie. Po 163 minutach wniosek pozostał jeden- to był czas bezsensownie zmarnowany. ocena: 6/10 za kilkanaście naprawdę ładnie wystudiowanych kadrów i wpadający w ucho soundtrack. I za najlepszą czołówkę w dziejach kina amerykańskiego.
OdpowiedzUsuń"Iniemamocni" wyraźnie nawiązujący do komiksu o Strażnikach, to film, o wiele bardziej emocjonujący, sprawny, żywszy i treściwy, niż kolejne "arcydzieło" Zacka Snydera.
PS I dla jasności, bo zaraz się zacznie- nie. nie oczekiwałem kolejnego "Spidermana" czy "batmana". Można zrobić wolny, senny, klimatyczny film komiksowy, ale trzeba budować napięcie, zaś Snyder tego nie potrafi ^^
pozdrawiam :)
Ja niestety zawsze do takich filmów podchodzę nieprzygotowana, jak sam to określiłeś, ponieważ nie czytam komiksów i może to jest właśnie błąd. Ale z tego co widzę, to ty nie miałeś większego problemu z przyswojeniem tego filmu. Ja nie oglądałam i raczej trudno będzie mi się zabrać za tą produkcję. Film trwający prawie 3 godziny, to mnie trochę przeraża. Szczególnie kiedy akcja toczy się tak powoli, chociaż akurat we wspomnianym przez ciebie filmie Seana Penna, to ta flegmatyczność i powolność bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;]
Film nie w moim stylu. Co do muzyki jestem zachwycona, nie mogę się doczekać rozwiązania zagadki, bo chcę się dowiedzieć co to za utwór...
OdpowiedzUsuńW pełni się z twą recenzją "Strażników" zgadzam, to film do rozkoszowania się. W rezultacie czas minął mi bardzo szybko.
OdpowiedzUsuńCo do zagadki-pojęcia nie mam
szymalan> Trudno się z Tobą zgodzić. W filmie jest tak duża różnorodność charakterów (od skurwieli, przez psychopatów po ludzi dobrych z powołaniem), że nie wyobrażam sobie nie opowiedzenia ich histori. Przecież Ci bohaterowie są fundamentem całego filmu - gdyby wyciąć fragment wszystkich retrospeckji to daje głowę, że czepiałbyś się o nierealne, puste, bez głębi postacie w durnych maskach przy których Turbo Dymo Man wydaje się być całkiem intrygujący :P
OdpowiedzUsuńCo do drugiej poływy - w moim odczuciu nie sili się na akcję i chwała za to. To bardziej dramat psychologiczny aniżeli film SF czy akcji. I m.in. dlatego porównywanie go do Iniemamocnych jest wg mnie nie na miejscu (choć niewielkie podobieństwo jest a sama animacja jest bardzo fajna). Odważę się twierdzić, że jednak trochę oczekiwałeś od tego filmu czegoś w stylu ostatniego Batmana.. :)
"Trudno się z Tobą zgodzić."
OdpowiedzUsuńI wcale nie trzeba ^^
"to daje głowę, że czepiałbyś się o nierealne, puste, bez głębi postacie "
Lepiej szanuj głowę, bo masz tylko jedną :D A poza tym- No i co z tego, skoro dalej dla mnie to są puste, pozbawione głębi i nierealne postacie? A to, że widze większosc z Was mówi o nich operując takim językiem jak "psychole' czy 'Skurwiele"
najlepiej świadczy, że jednak za ciekawi to oni nie są ;)
To bardziej dramat psychologiczny aniżeli film SF czy akcji. "
o.O
Gdzie tam jest choć namiastka daramatu psychologicznego?! Gdzie jest tam jakikolwiek dramatyzm, napięcie? Bo dla mnie ten film to kolekcja martwych obrazków.
"Odważę się twierdzić, że jednak trochę oczekiwałeś od tego filmu czegoś w stylu ostatniego Batmana."
hehe , mówiłem, że tak będzie! Pominę fakt, że dziwne jest myślenie, że film wolny i bez akcji to od razu automatycznie dobry(ba, arcydzieło!:D). Co to w ogóle znaczy "coś w tylu Batmana"? Akurat Nolan co prawda napakował swoje dzieło akcją, ale przede wszystkim istaniało tam coś takiego jak napięcie, jak treśc. Gdyby wyciąć wszystkie pościgi, pogonie, ucieczki i strzelaniny- Mroczny Rycerz pozostałby dalej filmem, który trzyma na skraju fotela, ponieważ Nolan dba o interesujące postacie i o to jak zbudować na ekranie odpowiedni dramatyzm. O bohaterach można opowiadać na mnóstwo sposóbów ciekawiej niż miliard statycznych retrospekcji.
Strażników tak naprawdę trudno jednoznacznie skategoryzować - nie zabraknie filozofowania, analizowania, trochę czarnego humoru, kilku prawd o wartościach i ich upadku itp. itd, a wszystko na tle jednostek (tych zwyczajnych, tych uważających się na nadzwyczajnych, a także tych naprawdę boskich) i ich "wewnętrznych" przeżyć, jak również na tle całego społeczeństwa (choć wg mnie już w mniejszym stopniu). Może i dramat psychologiczny to trochę za mocne słowa ale i tak się z nich nie wycofam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd wziąłeś "wolny i bez akcji to od razu automatycznie dobry". Lubię tego typu filmy jeżeli czemuś to służy i gra z resztą elementów (dlatego m.in. wspomniałem o filmie "Wszystko za życie", któremu, z tego co pamiętam, podobnie wytknąłeś ślamazarność). Batman został urealniony (wg mnie jeden z najważniejszych elementów wpływających na sukces filmu) i nakręcony szybko, dynamicznie, z akcją pędzącą do przodu jak "poparzona" i przyznam, że za pierwszym razem byłem pod wielkim wrażeniem Mrocznego. W tej chwili, z perspektywy czasu, na zimno, Mrocznego nadal uważam za film bardzo dobry ale trzeba pamiętać, że Nolan miał znacznie mniejszy zakres postaci do rozrysowania (poza tym, jego postacie pojawiają się znikąd, a ich charakter jest obrazowany kilkoma mocnymi dialogami aby wiedzieć z kim mamy do czynienia), nie musiał korzystać z retrospekcji (bo akcja nie rozgrywała się na przestrzeni kilkunastu lat), miał natomiast podstawę w postaci poprzednich części więc siłą rzeczy wiedział, co moze wykorzystać a czego powinien unikać. Snyder, chcąc nie chcąc, musiał zmierzyć sie ze wszystkimi dotychczasowymi super bohaterami i wybrał chyba najlepszą możliwą ścieżkę. Nie czerpał z tego co najlepsze w Batmania, Iron Manie itp, a nakręcił coś nowego, oryginalnego, przemyślanego, arcy ciekawego (bo zachował to co najlepsze w komiksie za który trzeba ładnie dziękować Moorowi ) a wszystko to zamknął w pełnym, wielowątkowym długim filmie. I nie wyobrażam sobie, aby ów film mógł wyglądać inaczej, bez tych miliardów retrospekcji, które nawiasem mówiąc były dobrze przemyślane.
Dynamizm, napięcie to też pojęcia względne bo mnie strażnicy złapali za gardło, oglądałem z oczyskami szeroko otwartymi i niecierpliwie czekałem na dalszy rozwój fabuły.
Mi również podobał się ten film, choć nie aż tak bardzo jak Tobie. Przeszkadzała mi trochę zbyt mocna przemoc, choć może to też dlatego, że się jej kompletnie nie spodziewałem. Ale ogólnie Strażników zaliczam do jednych z najciekawszych filmów tego roku, a scenę przemiany Dr Manhattana za jedną z lepszych (ta muzyka!) w ogóle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS Zagadka muzyczna z czymś mi się kojarzy, ale nie jestem pewny z czym dokładnie :D
Maxcine:
OdpowiedzUsuńCo do pierwszego Twojego akapitu z poprzedniego komentarza:
To samo mozną by napisać o Mrocznym Rycerzu, kropka w kropkę, może oprócz istot uważanych lub uważających się za boskie. ALe reszta> To wszystko widzę u Nolana.
Dalej, ja wcale nie wytknąłem ślamazarności w filmie Into The Wild, poniewaz jej tam po prostu niezauważyłem, i dziwi mnie za każdym razem jak czytam, że to wolny film. Wytknąłem, mu owszem, DŁUGOŚĆ. Ale jako taki wręcz wg mnie był dośc szybki , co mi sie nawet podczas senasu rzuciło ;)
Ja również lubię spokojne filmy, pozbawione szybkiej akcji, ale to jest zupełnie osobny temat dyskusji.
Moge podać przykład- "Łowca Androidów". Film może i nie oparty na komiksie, ale w pewnym sensie komiksowy, mroczny, niemal cały czas statyczny, a mimo to mądy, wyprzedzający epokę, trzymający za gardło, niezwykle głęboki w swej wymowie, dziś legenda kina. można ? można. Ale niestety Zack Snyder to nie jest Ridley Scott. I prawdopodobnie nigdy nim nie będzie. facet nie umie reżyserowac filmów, a przynajmniej nie na tyle, aby stowrzyć dzieło sztuki. To jest taki sam gadżeciarz jak Robert Rodriquez, który o reżyserii pojęcia nie ma. obydwaj potrafia nakręcić piękne sceny, zaciekawić i zaskoczyć. Ale nie maja pomysłu na to, aby przyciągnąc widza do ekranu na dłużej niż 5 minut. Nie potrafią się na niczym skupić, prowadzic postaci, utrzymac napięcia.
Wracając jeszcze do tematu retrospekcji w Watchmenach. rzeczywiście akcja rozgrywa się na przestrzeni wielu lat. Nie mniej IMO wszystkie filmowe wspomnienia tylko przytłaczają ten film i spowalniają maksymalnie. ja jako widz nie mogłem się skupić na jednej akcji, bo ciągle zmieniany był klimat, ciągle zmieniał się główny bohater opowieści. Każda retrospekcja nie chwilowa, konkretna- ale długa, funkcjonująca jak pełna scena filmu. Taka narracja przypomina jakbyś włączył sobie TVN ogladał film przez 5 minut, następnie przełączył na polsat i znów kolejne 5 minut innego obrazu, i tak kilkanaście razy. Mnie to irytowało, nudziło i kompletnie nie wciągnęło, tym bardziej, że finał przewidziałem znacznie wcześniej, z tego co pamiętam.
co do ostatniego akapitu:
Wszystko w rozmowach o estetyce, sztuce filmowej i kinie jest względne. Mówimy o właśnych indywidualnych fizyczno-duchowych odczuciach. Jeżeli Ty piszesz mi, że Cię wciągnął i zaciekawił do samego końca- nie widzę powodu, ani sensu, aby Ci nie wierzyć. Ja też nie wymyslam sobie, że ten film mnie znudził, zmęczył i że nie ciekawiło mnie, co będzie dalej.
gdyby było inaczej, trzeba zamknąć blogi, gora internetowe i zlikwidować zawód krytyka
-bo każdy miałby to samo zdanie, gdyby tak samo reagował na każdy film.
pozdrawiam
FORA, a nie gora o.O skąd mi się to wzięło xD
OdpowiedzUsuńPowoli, ale bardzo powoli ja się na ten film przygotowuje. Początkowo myślałem o nim tak, jak Ty - ot zwykła opowieść o superbohaterach, taka luźna komiksówka. Później przeczytałem recenzję w jakiejś gazecie, gdzie dostał 5, czy może nawet 6 gwiazdek (na 6 oczywiście). I zacząłem rozważać opcję obejrzenia. Teraz jestem pewny, że obejrzę. I podejrzewam, że się nie zawiodę, chociaż prawie 3h odstraszają :P
OdpowiedzUsuńBtw. czekam na Twoją recenzję Bękartów ;) Ja też dzisiaj idę na to :) Właściwie to kończę pisać ten komentarz i lecę do kina ;) Oby był to najlepszy film roku :P
Pozdro,
pawcio
Cześć. O Watchmen czytałem i słyszałem soro pozytywnych opinii, zatem 100% poszukam w wypożyczalni, wtedy postaram się odnieść do Twojej recenzji, ale nastawiam się od razu na dobre kino.
OdpowiedzUsuńCo do zagadki, to pierwszy utwór ze ścieżki dzwiękowej do filmy Unbreakable, nazywa się Visions. Cały soundtrack jest znakomity. Film Shymalana niestety nie wszystkim się podoba, ja jednak jestem jego fanem. Może ze względu na Willisa? :) Co do Willisa, to czekam z nieciepliwością na Surygatów - mam nadzieję na dobrą powtórkę z Piątego Elementu/12 Małp.
Pozdrawiam
jest świetny, zgadzam się w 100%, bo fimem byłem oczarowany i jeszcze długo po skończeniu seansu żyłem światem upadłych bohaterów. na pewno wrócę do niego niejednoktornie. dzięki za komentarze u mnie i widzę, że wydanie dvd jest dość godne, więc chyba się zaopatrzę.
OdpowiedzUsuń