Przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji przybyli 28 lat temu na Ziemię. Bez precyzyjnego planu jak zorganizować życie uchodźców, ludzie odizolowali ich w dystrykcie 9 - zamkniętej dzielnicy Johannesburga. Powołana do jej nadzoru specjalna firma Multi-National United nie dba jednak o godziwe warunki dla przybyszy. Prawdziwym celem korporacji są badania nad odebraną im niezwykłą bronią. Do jej obsługi potrzebne jest jednak DNA obcych. Konflikt między gospodarzami a emigrantami wybucha, kiedy pracownik MNU Wikus van der Merwe (Shar-lto Copley) przypadkowo zarażony nieznanym wirusem zmienia swój kod genetyczny. Rozpoczyna się polowanie na nową istotę, której DNA pozwoliłoby ludzkości odkryć tajemnice supernowoczesnych, kosmicznych technologii. Napiętnowany i odrzucony mutant podzieli dwa światy. Kto w dystrykcie 9.okaże się jego sprzymierzeńcem, a kto wrogiem?
Większość recenzji Dystryktu 9 rozpoczyna się tak samo, przez co już chyba każdy wie, że daaawno, daaawno temu, czytaj: 4 lata temu, nikomu nieznany Neill Blomkamp nakręcił krótkometrażowy film pt. „Alive In Joburg”. Mini produkcja, którą można zobaczyć tutaj, okazała się na tyle dobra, że sam Peter Jackson (widzieliście jak schudł?!) wykombinował dla Neilla 30mln zielonych na pełnometrażowy film. Neill szanse wykorzystał i pod czujnym okiem Jacksona nakręcił rozszerzoną wersję pt. Dystrykt 9. Film na pewno udany, ale czy rzeczywiście przełomowy?
Na początku filmu jedna z reporterek oznajmiła: „to zaskakujące, ale kosmici nie wylądowali w Nowym Jorku, Chicago, ani gdziekolwiek w Ameryce”. Rzeczywiście, to chyba pierwszy tego typu film, w którym Ameryka nie przemawiała i nie decydowała w imieniu całego świata (prosty zabieg, a jak cieszy..). Akcja została osadzona w największym mieście RPA w Johannesburgu, a forma filmu w dużej mierze do złudzenia przypominała film dokumentalny rodem z Discovery Sci-Fi. Przyznam, że ten paradokumentalny aspekt filmu wypadł naprawdę wiarygodnie i zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Fragmenty wiadomości telewizyjnych, nagrania ze ‘sklepowych’ kamer, amatorskie filmiki ‘ala YouTube’, a do tego wywiady, komentarze zwykłych ludzi i ważnych osobistości – cały ten materiał składał się na realistyczną tezę całego filmu, bowiem Blomkamp na tle obcej cywilizacji ubrał ludzką naturę w agresje, zakłamanie i rządze nieograniczonej władzy. Brutalnie zdemaskował hasła typu „wyższe cele”, „dla naszego dobra” ukazując kulisy ich realizacji i w rezultacie nie pozostawił złudzeń – daleko nam do humanitarnej i pokojowo nastawionej rasy, za jaką się uważamy. Druga część filmu, w której irytujący Wikus van der Merwe staje po drugiej stronie barykady, jest już tylko taką „kropką nad i” – najpierw obserwujemy go, jako jednego z głównych działaczy MNU, potem, jako zbiega, który na własnej skórze przekonuje się, kim był, kogo reprezentował i jakie niebezpieczeństwo jest tego konsekwencją („cel uświęca środki”).
Jak na film SF trzeba przyznać, że Blomkampowi udało się przemycić sporo interesujących wątków odnoszących się do współczesności. Ale Dystrykt 9 poza warstwą fabularną spełnia się, jako doskonałe kino rozrywkowe. Wspomniana druga część została zrealizowana, jako tradycyjne kino akcji kręcone z ręki. Czy to dobrze? Mam mieszane uczucia, myślałem, że cały filmu będzie utrzymany w realistycznej konwencji kina dokumentalnego. Z drugiej strony chyba jeszcze nikt nie nakręcił filmu tak sprawnie łączącego wybuchowe kino akcji z fikcyjnym dokumentem. A warto zaznaczyć, że część akcji wypada naprawdę kozacko. Wiszący statek kosmiczny zachwyca, pościgi i inne strzelaniny dopracowane w najmniejszym szczególe - krótko mówiąc skromne 30mln zielonych, a efekt wysokobudżetowej mega produkcji. Blomkamp napakował trochę fajerwerków, ale na szczęście nie zapomniał o przemianie głównego bohatera. Przez cały czas dramat Wikusa, a tym samym obraz ludzkiej nienawiści był na pierwszym planie.
Genialny montaż, rewelacyjne wstawki z wywiadami no i późniejsze wkroczenie do Dystryktu 9 – ten film naprawdę wciąga i nie ma ani jednej minuty nudy. Jednak najbardziej zaskoczyła mnie rewelacyjna muzyka. Soundtrack trwa zaledwie 30-40minut, ale jest to podkład tak ‘bogaty w obraz’, że bez filmu słucha się go nieziemsko. Chyba najlepszy w tym roku.
Czy Blomkamp popełnił filmidło przełomowe? Raczej nie, choć nie ulega wątpliwości, że Dystrykt 9 jest jednym z oryginalniejszych/nowatorskich filmów ostatnich lat. Pomijam kilka wpadek, pomijam fakt, że im dłużej rozmyślam nad pewnymi sekwencjami tym więcej nielogiczności wychodzi na wierzch. Ważne, że Blomkampowi udało mu się tchnąć ‘nowe życie’ w wizjonerskie i realistyczne kino SF, pokazując przy okazji, że w dobie komputerowych fajerwerków liczy się przede wszystkim pomysł i przemyślana realizacja. A jeżeli mowa o sukcesie - nie małe znaczenie miała genialna kampania reklamowa, np, na przystankach autobusowych w Ameryce pojawiały się plakaty z rysunkiem obcego, a także wielkim napisem „BUS STOP – FOR HUMANS ONLY”. Niżej podany był adres strony internetowej jakiejś fikcyjnej instytucji rządowej lub numer infolinii. Szkoda, że u nas marketing był tak słaby, z drugiej jednak strony cieszmy się, że w ogóle film wszedł do kin (do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy Dystrykt 9 będzie w Polsce wyświetlany). Polecam, warto zobaczyć.
::::::::::::::::: 8-/10 :::::::::::::::::
Kliknij tutaj aby przesłuchać wszystkie dotychczasowe zagadki będące listą najciekawszych utworów filmowych.
Zagadka to "Anioły i Demony" Hansa Zimmera zwodniczo podobne do "Kodu da Vinci" ;]
OdpowiedzUsuńA co do recki to zgadzam się w pełni. Blomkamp pokazał, że za "małe" pieniądze można nakręcić naprawdę świetne kino akcji z ambicjami na coś więcej. Oby więcej takich filmów!
Pozdrawiam.
Słyszałem i czytałem same pozytywne recencję Dystryktu na granicy prawie, że dzieła. Obejrzę na pewno. Milczący_krytyk ma rację co do zagadki i nawet nie jest to podobne do Kodu, co takie same, tylko inaczej zaaranżowane Chevaliers De Sangreal z "Kodu". Pozdr
OdpowiedzUsuńHehe, oczywiście Zimmer :> Ale mnie milczący wyprzedził ;/
OdpowiedzUsuńA na poważnie o filmie: to jeden z kinowych fenomenówcałego roku. Niby jakiegoś wielkiego szumu nie ma, a jednak ludzie chodzą do kina (gdzie dopiero ten film rozwija skrzydła) i są niemal same pozytywne recenzje. I dobrze, bo jak na debiut, to czapki z głów mili państwo!
Filmu jeszcze nie widziałam, ale rzeczywiście większość recenzji jest bardzo zachęcająca. Czy film jest przełomy? tego na razie stwierdzić nie mogę, muszę najpierw obejrzeć, ale z tego co napisałeś, wnioskuje, że twórcy zmienili po prostu konwencję, przeinaczając to, co w większości takich filmów jest powielane. Ale i to dobrze, ktoś się w końcu na to zdecydował ;] Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńPierwsza zagadka na którą potrafię odpowiedzieć, a wszyscy przede mną już odpowiedzieli ... buu. Ale mam ją na mp3 i bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńA co do filmu, nie widziałam i raczej nie zamierzam.
Jak na nasz kraj, to marketing był rewelacyjny. Też były naklejki i strefy 'For Humans Only'. Aczkolwiek do mnie tego typu akcje i tak nie przemawiają :P Bardziej takie recenzje, chyba obejrzę ten film jeszcze w tym roku :) Może się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
pawcio