28 kwietnia 2010

Starcie Tytanów (2010 - kino)


     Jeden fatalny film nie czyni z reżysera najgorszego w swoim fachu, ale Louis Leterrier, gość bądź, co bądź od znośnych dwóch "Transporterów" i dobrego "Człowiek Pies" naprawdę się postarał. Gdyby „Starcie tytanów” było odrobinę mniej widowiskowe (ale tylko odrobinę) to mielibyśmy do czynienia z wypisz wymaluj Bollowską „mega produkcją”. Tak jest, Leterrier dokonał niemożliwego, bowiem porwał się z motyką na słońce i rzucił rękawice samemu Uwe Bollowi. Trzeba przyznać, że takiego starcia "tytanów" chyba nikt się nie spodziewał, a już na pewno Boll, który o mało co, a przegrałby konfrontacje ze swoim hollywoodzkim odpowiednikiem i nie byłby już najgorszym z najgorszych.



     Oczywiste jest to, że filmy tego typu maja przede wszystkim huczeć i buczeć, a cała reszta ma drugorzędne znaczenie. „Starcie tytanów” pod tym i każdym innym względem wypada marnie, chociaż całkiem dobrze się zaczyna. Niezła muzyka, klimatyczny kobiecy głos narratora, fajna, ledwie 2 minutowa animacja i… to niestety tyle, jeżeli chodzi pozytywne aspekty filmu.
     „Dzieło” Leterriera obejrzałem w 3D i to nie dlatego, że chciałem tylko zwyczajnie nie miałem wyboru. Przy zakupie biletu (Cinema City Mokotów) poinformowano mnie, że film został nakręcony tylko i wyłącznie w technologii 3D i nie ma płaskiej wersji. Oczywiście jest to wierutną bzdurą, i to nawet nie ze względu na płaskie seanse w innych kinach, ale ze względu na sam film. Gołym okiem widać, że „Starcie tytanów” nie powstało pod 3D. Po pierwsze, w okularach „wykonanych z niezwykłą precyzją, jak na taki sprzęt” film jest za ciemny. Sceny, nazwijmy je „słoneczne” tylko irytują, bo jeszcze jakoś ujdzie je oglądać, ale te „nocne” wkurrr…zają i to konkretnie. Ile razy na chwilę zdejmowałem okulary, aby „rozjaśnić sobie sytuacje” to tylko ja wiem i inne łosie, które dały się naciąć na seans 3D. Po drugie, 3D tak naprawdę nie ma, albo jest w ilościach znikomych. Prawdę powiedziawszy, cały film obejrzałbym bez okularów, ponieważ po ich zdjęciu obraz… był wyraźny! Jedyne co było rozjechane, a co za tym idzie upierdliwe to… napisy. Po prostu kosmos, człowiek płaci drożej za bilet na seans w 3D, w którym najbardziej 3D są żółte napisy...
     Efekty specjalne nie robią większego wrażenia. Raz, że film jest za ciemny i niewiele widać, a dwa, efekty komputerowe widoczną są w większości scen (swoja drogą większość tego ‘co najlepsze’ zostało pokazane w tragicznym trailerze filmu). Poza tym cała akcja, jej 'choreografia', opracowanie - wszystko jest bez wyrazu, bez jakiejś takiej finezji pozwalającej wczuć się w klimat. Tu i ówdzie twórcy silą się na epicki rozmach (sceny w zwolnionym tempie, krótka rozpierducha Krakena), ale ogólnie cały film sprowadza się do okrzyków bojowych typu „aaadziaaaa” i bezmyślnego wymachiwanie mieczem. Nuda proszę Państwa, nuda. Za to ciut lepiej jest z muzyką, która momentami jest naprawdę niezła.
     „Starcie tytanów” męczy oczy, a tragiczny scenariusz kładzie film definitywnie. Doszukiwać się tu jakiejkolwiek logiki to jak szukanie igły w stogu siana, choć prawdę powiedziawszy zdziwiłbym się gdyby było inaczej. Najgorsze jest to, że „Starcie tytanów” jest filmem totalnie nijakim – ani to obraz luźny, ani rozrywkowy, podczas seansu trudno się odprężyć, a moment w którym skończył mi się prowiant, przez co nie mając nic innego do roboty musiałem skupić się na ekranie, uznaje za krytyczny :) Dialogi wręcz powalają swoim drętwym minimalizmem, a cała intryga udowadnia tylko, że można zrobić scenariusz głupszy od drugiej części Transformersów. Filmu nie ratuje nawet obsada, która jak na takiego gniota jest omalże imponująca i wprost proporcjonalnie beznadziejna. Co w takim filmie robi Liam Neeson, Ralph Fiennes (na szczęście mało rozpoznawalny) czy Sam Worthington nie mam pojęcia. Oczywiście najgorzej wypada drętwy Worthington, który do filmu pasuje jak Chuck Norris do "Mody na sukces". Już Kevin Sorbo (taki drugi David David Hasselhoff) z serialu "Herkules" (wyprodukowanego 10 lat temu..) wzbudzał więcej emocji (większość śmiechowych, ale jednak) niż cały film Leterriera.



     Nie spodziewałem się po tym filmie "bóg wie czego", ale takiej miernoty w ogóle nie brałem pod uwagę. Zażenowanie, rozczarowanie, dotkliwe poczucie wyrzuconej kasy w błoto - długo mógłbym wymienić cały wachlarz emocji jakie niewątpliwie wzbudził u mnie film Leterriera. Uwe Boll powinien być szczęśliwy - to starcie wygrał, dalej jest najgorszym z najgorszych, ale świadomość tego, że w końcu pojawił się człowiek, który może być gorszy od niego powinna dodać mu skrzydeł.

::::::::::::::::: 2+/10 :::::::::::::::::

8 komentarzy:

  1. Spodziewałam się zobaczyć recenzję tego filmu na Twoim blogu i się nie zawiodłam. Oceną też nie jestem zaskoczona. Szczerze, nie spodziewałam się innej, a wyższa mogłaby wywołać we mnie pewne obawy. Chociaż, nie powinnam tak mówić, bo filmu nie widziałam i choćbym miała dostać darmowy bilet i jeszcze coś extra, raczej bym się nie zdobyła, żeby film obejrzeć. To po prostu nie moja bajka. Współczuje, tylko tych wszystkich perturbacji związanych z 3D ;] Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz całkowitą rację. Bardzo słaby film. Zgadzam się z określeniem 'nijaki'. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to widzę, że film jest zaaaaa...rżnięty dokumentnie. Fkors obejrzę żeby się pośmiać, ale tylko w 2D i tylko w domu. Zresztą już oryginalny "Clash' był filmem dość średniawym, więc po remaku się można spodziewać, że będzie tylko gorszy.
    Co do porównania z Uwe Bollem- obawiam się, że pan od "Starcia" może być gorszy. Boll robi filmy bo, podobnie jak niegdyś Ed Wood, lubi to co robi i jednocześnie ma do siebie dystans (np. w "Postalu" zagrał samego siebie- znienawidzonego reżysera ekranizacji popularnych gierek na PC).
    Laterrier, się po prostu napatoczył jakiemuś producentowi i kolejny raz kręci na zlecenie- i kolejny raz bez własnego stylu, charakteru i bez większego sensu.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostrzegałem, że ten film jest strasznie słaby i nie warto na niego iść do kina :p O 3D również wspominałem :P Było słuchać, to byś nie cierpiał ;)
    Zgadzam się co do tej fajnej animacji na początku, której towarzyszy głos Gemmy Arterton - chyba najciekawszy moment w całym filmie. O reszcie nawet nie można, a trzeba zapomnieć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja powiem krótko - podobał mi się Kraken, ale on był w trailerze, więc widziałem wystarczająco :D. Chciałem ten film obejrzeć na DVD jak już wyjdzie, ale po takiej rekomendacji nawet na to szkoda czasu. Uwe Boll zazwyczaj wyzywa ludzi go obrażających na pojedynek bokserski. Myślisz, że w tym przypadku wyzwałby gościa, który jest jego konkurencją? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Film porażka. Żenada i ogólnie. Pisałem zresztą o tym na moim blogu. Ale kase zarabia - nie wiem jakim cudem.

    OdpowiedzUsuń
  7. szymalan
    muszę obejrzeć Postala - zwiastun mi się podobał (taka głupawa komedyjka, może być fajne :P)

    milczący
    wiem, świadom Twojej opinii i jeszcze kilku innych polazłem i sam sobie jestem winien. Ale za to uwierzyłem Ci apropo "Jak wytresować smoka" - byłem, widziałem, super przygodówka (pewnie następny wpis będzie właśnie o tym filmie).

    Tom
    eee tam, on bije tylko tych, którzy mieszają go z błotem. A na tle Leterriera robi się z niego prawie prawdziwy filmowiec :)

    Alek
    no.. i ponoć będzie kontynuacja (na szczęście bez Leterriera)

    OdpowiedzUsuń
  8. A może faktycznie, Leterrier stał się ofiarą wytwórni i wielkich cięć w stosunku do filmu?
    Rzecz to faktycznie słaba, a zapowiadało się znakomicie...

    OdpowiedzUsuń