
Dwa szwedzkie małżeństwa, które poruszyły cały świat: Agnetha Fältskog, Björn Ulvaeus i Benny Andersson, Anni-Frid Lyngstad czyli w skrócie ABBA. Zespół powstał w 1972r i przez prawie dekadę nie schodził z czołówki światowych notowań przebojów. Nawet w tej chwili, pomimo tego, że grupa rozpadła się w 1982r (nawiasem mówiąc małżeństwa też się posypały) trudno znaleźć osobę, która nie słyszała bądź w ogóle nie zna ABBY. Ich przeboje są ponadczasowe – proste teksty, wpadające w ucho refreny i melodie, które chcąc nie chcąc poruszają nasze ciała :). Współcześni artyści czerpią garściami z dorobku ABBY a niektórzy wręcz tworzą zespoły, coverove jak np. A-Teens czy nawet polski zespół ABBA Family na który natknąłem się przez przypadek w necie (w skład wchodzą oczywiście dwa małżeństwa.. :))
W zeszłym roku w kinach zagościła ekranizacja znanego i docenionego musicalu „Mamma Mia!” opartego właśnie na twórczości zespołu „ABBA”. I szczerze mówiąc pomimo tego, że znam i lubię ABBĘ, jak tylko zobaczyłem zwiastun a potem tytuł filmu, powiedziałem sobie: „nie, nigdy w życiu”. Potem film wszedł na ekrany i posypała się lawina ochów i achów jaka to Mamma Mia nieziemska i wspaniała. Coś zaczęło we mnie pękać, ale ja twardy człowiek i bardzo dluuuuugo zabierałem się za ten film.. W końcu jednak nadszedł ten dzień.
Film opowiada historię młodziutkiej Sophie (Amanda Seyfried), która niebawem ma wyjść za mąż. To ma być wymarzony ślub i Sophie bardzo chciałaby, aby na uroczystości pojawił się jej ojciec. Problem w tym, że nigdy go nie poznała i nie wie kim jest. Pewnego dnia w jej ręce wpada pamiętnik matki, Donny (Meryl Streep), z którego dowiaduje się, że ma trzech potencjalnych ojców. W tajemnicy przed matką zaprasza mężczyzn licząc na to, że uda jej się odnaleźć tego właściwego. Oczywiście wkrótce cała sprawa wychodzi na jaw..
Co do filmu, mam podobne zdanie do Twojego, o czym można było jakiś czas u mnie poczytać także.
OdpowiedzUsuńTym razem zagadka łatwa, bo kawałek i charakterystyczny i pochodzący z jednego z moich ulubionych filmów KPAX.
Pozdrawiam i zapraszam na http://filmowy.blog.onet.pl/
dziwię się, że wg Ciebie ma tylko 5/10, ale cóż. każdy ma swoje zdanie, a ja je szanuje. mnie film się bardzo podobał, bo uwielbiam musicale/komedie w takim stylu ;] pozdrawiam i życze kolejnych efektownych recenzji
OdpowiedzUsuńLeży u mnie na półce 'Mamma Mia!' i jakoś nie mam ochoty nic z tym robić ;) Właśnie dlatego, że mam nieodparte wrażenie, że będzie to tak pseudo-optymistyczne, że aż niestrawne. I podejrzewam że odczucia będę miał po tym podobne do Twoich. No ale w końcu się przełamię i to obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńu u u to teraz ja coś powiem :D najwyraźniej ja jestem kobietą mutantem, ponieważ mnie do końca ten film również nie przypadł do gustu. Tyle to się nasłuchałam jak to ludzie płaczą ze śmiechu na tym filmie i w ogóle jaki on wspaniały, że aż sama zapragnęłam go obejrzeć, a jakby nie było to wiemy, że uwielbiam musicale. No, ale dupa. Oglądałam film akurat jak miałam gigantycznego doła i miałam nadzieję, że się chociaż raz pośmieję. A tutaj nic takiego się nie zdarzyło. Fajny film, bo przyjemny i lekki. Piękno Grecji mnie poraziło i chyba w podróż poślubną się tam wybiorę, ale nic poza tym. Film nie był zniewalający. Jedyne co było w nim fajne to Grecja no i piosenki Abby. Najbardziej rozwala mnie moja mama, która filmu nie widziała, ale ostro pożyczyła od koleżanki ścieżkę dźwiękową i słucha namiętnie co tydzień w każdą sobotę przy sprzątaniu. Ja bym się tam nie czepiała Meryl, może ona właśnie taka miała być hehe :D no i oczarował mnie Twój tekst o Meryl i Brosnanie na wzgórzu hehe :D ciekawie ujęte i to jakby nie było mnie rozbawiło :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;**
A ja najwyraźniej nie jestem kobieta mutantem, bo faktycznie mnie odmużdżył, co prawda też wyszłam z kina z pewnym poczuciem kiczu, ale jednak humor mnie nie opuszczał. Brosnan faktycznie na tym wzgórzu stał jak kołek, za to uważam, że Meryl jest tam znakomita. I powiem, że na nowo zrozumiałam te piosenki. Każdy po prostu ma swój gust i może to lepiej :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam tego filmu i szczerze mówiąc nie mam ochoty. Nie cierpię musicali (jedyny musical operowy, jeżeli mogę tak rzecz ująć), który mi się bardzo, ale to bardzo spodobał - ku mojemu szczeremu zdziwieniu - to "Upiór w operze". A z "Mamma mia" było tak, że odrzuciły mnie już same reklamy w tv. Nie zdzierżyłabym takiej ilości cukru, różu i słłiiit atmosfery. P.S. Nabiłeś mi ćwieka tą zagadką i już się szykowałam na wielogodzinne dumanie skąd znam ten film (a kiedy coś mi chodzi po głowie, nie mogę myśleć o niczym innym), ale całe szczęście Josh mnie uratował i podał rozwiązanie. Od razu mi ulżyło! Swoją drogą nijak nie nadawałabym się do programu "Jaka to melodia" ;))) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBez sensu wstawiłam te nawiasy w komentarzu, ale zasłonię się tym, że strasznie mocny ten Tabcin i inne leki, którymi się faszeruję z powodu choroby ;))) Pozdrawiam ponownie!
OdpowiedzUsuń