
Filmów z akcją osadzoną w świecie fantasy powstało tyle co przysłowiowy kot napłakał. Do 2001 roku produkcji tego typu było bardzo mało i do tego na nienajlepszym poziomie. W 2001 roku wyszła pierwsza część "Władcy Pierścieni" i wtedy rozpoczął się bum na fantasy. Pojawiły się całkiem niezłe ekranizacje Narnii, trochę gorsza Eragona ale umówmy się - "Władca Pierścieni" wysoką zawiesił poprzeczkę i póki co nie ma sobie równych. Natomiast świat fantasy dalej jest dość egzotycznym tematem i każdy nowy film tego typu jest swego rodzaju gratką dla fanów baśniowych historii.
"In the Name of the King: A Dungeon Siege Tale" (lekko przydługi tytuł) jest jedną z ostatnich produkcji która przenosi nas w świat magii i miecza. Regułą już jest, że filmy tej kategorii nie rodzą się w głowach reżyserów/scenarzystów tylko są na podstawie "czegoś". Albo komiksu, albo książki a w tym konkretnie przypadku na podstawie niezłej gry komputerowej "Dungeon Siege".
Akcja dzieje się w królestwie Ehb i opowiada historię człowieka zwanego Farmerem. Gdy jego syn zostaje zamordowany a żona porwana Farmer wyrusza w drogę pełną przygód aby odnaleźć ukochaną i pomścić śmierć syna. Jak się później okaże ma on również zobowiązania wobec królestwa które jest w stanie wojny.
keee?? to jest film Uwe Bolla? o nie to już go nie obejrzę. Oglądała większość jego filmów i niestety ja też uważam go za beztalencie. Nie wiem czemu, ale jego filmy są jakieś takie płytkie. Nie potrafi stworzyć odpowiedniego klimatu do tego rodzaju filmów, a przecież można byłoby zrobić z nich całkiem fajne produkcje. Dungeon Siege jeszcze nie widziałam, ale mam go na płycie. Może kiedyś, ale wątpię.
OdpowiedzUsuńzapraszam na najnowszą notkę z The Rockiem w roli głównej.
filmy-wedlug-agniechy.blog.onet. pl
pozdrawiam ;*