Odważyłem się mieć nadzieję, że Kod nieśmiertelności będzie jednym z lepszych filmów roku 2011. Liczyłem na nowatorstwo reżysera Duncana Jonesa, który w gatunku SF dał popis swoich możliwości w kameralnym, ale udanym Moon. Oczekiwałem czegoś nowego, dobrze pogmatwanego, ale i dynamicznego. Po obejrzeniu zapowiedzi wszystko wskazywało na to, że dopiero teraz Jones pokaże na co go stać.
Pierwsze rozczarowanie przychodzi z pierwszymi sekundami filmu, kiedy to na ekranie pojawia się fantastyczna panorama Chicago, a z głośników zaczyna rozbrzmiewać muzyka pozbawiona jakiegokolwiek motywu przewodniego. Ot tak, po prostu sobie brzdąka, trochę złowieszczo, trochę dla samego dudnienia. Zupełnie jak do filmów katastroficznych sprzed 20 lat. Wniosek? Tego nie mógł skomponować Clint Mansell. I rzeczywiście, po krótkiej chwili na ekranie pojawia się info 'music by nikomu nieznany Chris Bacon'. Co się stało z Mansellem, który miał być autorem ścieżki dźwiękowej? Nie wiem, ale nie mam wątpliwości co do pana Bacona - odkrycia nie będzie z niego żadnego.
Po pierwszym zgrzycie przychodzi czas na fabułę. Tytułowym Kodem okazuje się system pozwalający na wejście w ciało człowieka na kilka minut przed jego śmiercią. Kapitan Colter Stevens (Jake Gyllenhaal) otrzymuje misję - rozpoznać i powstrzymać terrorystę podkładającego bomby w Chicago. Wystarczy, że przy pomocy kodu nieśmiertelności wejdzie w ciało ofiary ostatniego zamachu i odnajdzie zamachowca. Zadanie wydaje się być dość proste, ale Jake przeczuwa, że jego przełożeni nie są z nim do końca szczerzy i coś przed nim ukrywają.
Kod nieśmiertelności pomimo całkiem oryginalnego pomysłu grzeszy olbrzymią schematycznością. Stopień przewidywalności jest tak wielki, że nie sposób nie wyczekiwać oczywistych zwrotów akcji. Poza tym zwolennicy realistycznego kina SF, czyli takiego które jest naciągane, ale nie głupie (np. Incepcja) powinni dwa razy zastanowić się przed wypadem do kina bowiem fabuła Kodu przypomina nasze polskie drogi - kiepskie oznakowanie oraz dziurki, dziury i kratery. Niewielkim usprawiedliwieniem może być fakt, że Kod Nieśmiertelności wpisuje się w dość trudny do opanowania nurt filmów o podróżach w czasie/między alternatywnymi rzeczywistościami. A wiadomo, że w tego typu filmach z logiką bywa ciężko i wiele niedomówień/przegięć trzeba jakoś łyknąć bądź na siłę sobie dopowiadać. Kod Nieśmiertelności jest filmem o rzeczywistości, stawia proste pytania - co jest rzeczywistością, gdzie jest jej granica, jaki mamy na nią wpływ. Ale trzeba mieć naprawdę dużą tolerancję na wszelakie niedomówienia i rozwiązania fabularne, aby próbować odpowiedzieć sobie na to pytanie. Całości dopełnia zakończenie, które przyznaje, było na swój sposób zaskakujące, ale (uwaga) zupełnie niepotrzebne. Film powinien się skończyć dokładnie w tym momencie, w którym sprawia wrażenie, że się kończy. Byłby to słodko-gorzki, ale naprawdę dobry finał. Jednak twórcy woleli pójść o krok dalej i dorzucić trochę słodyczy oraz pozostawić otwartą kwestie tego czy ten film ma jakiś sens czy nie. Po co? Wolałbym, aby ostatnie 5 minut było dorzucone na dvd w formie dodatku, alternatywnego zakończenia - wtedy wrażenie po filmie miałbym zdecydowanie lepsze.
Sytuacje odrobinę ratuje nieźle dobrana obsada, dobra gra aktorska, oraz postać głównego bohatera Coltera Stevensa, który ma sporo wspólnego z Samem z Moon (bez spoilerów więcej powiedzieć nie mogę). Nie mniej film Dunacana nie porywa. Brakuje mu tempa i wciągającej fabuły. Poza tym Kod nieśmiertelności jest produkcją zupełnie bez stylu, charakteru. Sprawia wrażenia filmu nakręconego zgodnie z instrukcją “Jak nakręcić najbardziej klasyczny, podstawowy film SF?”. Oczywiście, to nie musi od razu oznaczać, że film jest do bani, ale jeżeli oczekuje się od niego “nie wiadomo czego” to rozczarowanie jest raczej uzasadnione :)
::::::::::::::::: 5/10 :::::::::::::::::
U mnie akurat to samo, wrażenia podobne, oczko wyżej, może dlatego, że nie nastawiałem się jakoś szczególnie.
OdpowiedzUsuńTo mnie zmartwiłeś tą oceną. Zwiastun jakoś na kolana mnie nie rzucił, ale 90% na RT nastrajało bardzo pozytywnie. Szkoda, liczyłem na świetny film.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam