11 lipca 2010

Shrek Forever (2010 - kino)


     Po obejrzeniu średnich kontynuacji Shreka miałem nadzieję, że ludzie z DreamWorks poprzestaną z oryginalnymi pomysłami na nowe przygody. Nic z tego. Ktoś gdzieś wykalkulował, że ta zmęczona kura zniesie jeszcze kilka złotych jaj i tak powstała, jak wieść gminna niesie, ostatnia już część pt. Shrek Forever. Ok, powiedzmy, że „do trzech razy sztuka z kontynuacjami”, może tym razem się uda.



     W czwartej części przygód zielonego ogra mamy chwilowy powrót do przeszłości. Rozlatująca się chata, śmierdzące bagno, strach okolicznych mieszkańców straszących nabiciem na widły – to były czasy. Tęsknota za brakiem zobowiązań i odpowiedzialności za rodzinę, ogólnie za wolnością, gnębi Shreka coraz bardziej. Pewnego dnia na jego drodze staje mały typek o imieniu Rumpel (w tej roli mocno chybiony Cezary Pazura), który oferuje magiczny pakt: Shrek otrzyma jeden dzień wolności, czyli powrót do tego, co było przed uratowaniem Fiony, ale w zamian musi oddać Rumplowi jeden dzień swojego życia. Umowa zostaje podpisana i Shrek cofa się w czasie, aby straszyć ludzi, robić aniołka w bagnie, poznawać na nowo starych przyjaciół i odkryć, że Rumpel zrobił go w balona.
     No właśnie, czy poznawanie na nowo starych bohaterów w nieco odmienionych rolach to fajny czy nie fajny pomysł? Wg mnie ok. Szczególnie, że dzięki temu twórcy nie musieli powiększać grona głównych postaci, których i tak jest już ciut za dużo. Poza tym, taki manewr daje całkiem spore możliwości do zainscenizowania zabawnych sytuacji. Niestety twórcy DreamWorks wykorzystali to połowicznie, bowiem czwarta część przygód zielonego ogra ma dokładnie te same mankamenty i zalety co poprzednie kontynuacje.
     Przede wszystkim Shrek Forever, co chyba nie powinno nikogo dziwić, sprawia wrażenie kontynuacji „na siłę”. Schemat "doczepiania" nowej przygody pozostał ten sam: Shrek robi coś głupiego, a potem przez godzinę naprawia swój błąd popełniając kolejne, już mniejsze. Fabuła jest prosta, co wadą samo w sobie nie jest, ale to, że jest mało interesująca już tak. Od początku wiadomo jak się skończy, a niektóre pomysły np. na czarny charakter (szczególnie na Szczurołapa z fujarką), pakty magiczne i inne cuda wianki wydają się mocno naciągane. Poza tym zaskakujące jest to, że ‘czwórka‘ kończy się tak jak poprzednie części, przez co w ogóle nie czuć, że to już ostatni odcinek. Po raz kolejny słyszymy „i żyli długo i było im zielono” i już, koniec. A przydałoby się jajcarsko-ckliwe zakończenie podsumowujące wszystkie części, oraz wyraźne „The End” na samym końcu (chociaż było to w jedynce..).
     Kolejna rzecz, film próbuje być bardziej śmieszny niż w rzeczywistości jest (choćby wspomniana wcześniej postać Szczurołapa i jego sposób na upolowanie ogrów). Można powiedzieć, że stary niedobry DreamWorks powrócił - znowu humor kuleje (nie chodzi o to, że jest obleśny czy ciężki, po prostu jest go niewiele lub jest mało zabawny) i w końcu znowu przez większość seansu wieje nudą. Na szczęście Shrek Forever ma kilka mocnych momentów, w których można popłakać się ze śmiechu. Nie jest ich wiele, ale trzeba przyznać, że dla tych kilku skeczów osła i genialnego kota warto ten film obejrzeć. Jerzy Stuhr i Wojciech Malajkat to chyba najlepiej dobrane głosy w polskim dubbingu, a w połączeniu z rozbrajającymi tekstami ubaw gwarantowany ("Wiesz kiedy płaczę? Gdy myślę o mojej babci. Albo o małych kotkach. Albo o mojej babci, która karmi małe kotki. Albo o małych kotkach, które nie mają babci. Wtedy płaczę” – osioł do Shreka :P). Tradycyjnie już najsłabiej wypada Fiona oraz przede wszystkim Shrek, któremu najwidoczniej rodzina nie służy :) Jest ciapowaty, ugrzeczniony, „poprawny politycznie”, taki trochę nudziarz, któremu myślenie włącza się dopiero po tym jak już dostanie kopa w zielony tyłek.



     Przyznaje, uśmiałem się, raz nawet popłakałem się ze śmiechu, ale mimo wszystko jestem rozczarowany. Humoru mogło być więcej, a po Jak wytresować smoka miałem nadzieję, że DreamWorks zaserwuje Shreka choć trochę w tym nowym stylu (coś pomiędzy pierwszą częścią, a wspomnianą wyżej animacją). Poza tym rozczarowało mnie zakończenie, które w żaden sposób nie zamyka przygód zielonego ogra. Jak dla mnie, cały czas spokojnie można doczepić kolejny wątek (może „Shrek na wakacjach”?) co pewnie prędzej czy później się stanie. Obejrzeć jak najbardziej można, a jeżeli komuś podobały się poprzednie kontynuacje (mi średnio) to czwórka go nie zawiedzie.
     Aha, wersje 3D można spokojnie sobie darować – nie robi żadnego wrażenia, a zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć na jakieś papu. O samej animacji, muzyce itp. nie ma sensu się rozpisywać. Film wygląda bardzo ładnie, brzmi jeszcze lepiej – standard, wszystko na najwyższym poziomie.

::::::::::::::::: 6/10 :::::::::::::::::

8 komentarzy:

  1. Widzę, że w ogóle nie podobała Ci się ta seria. Ja tam umykam ostatnio przed animacjami DreamWorks wyglądając kolejnych Pixara. Ot, tyle co mam na ten temat do powiedzenia. Nie, nie wybieram się na "Forever After" do kina ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tradycyjnie postacie drugoplanowe sa lepsze od pierwszoplanowych. Kot i osiol rządzą (dzieciak "no zarycz no" tez był świetny). Co prawda to tylko jakieś 10, 15 minut całego filmu ale lepszy rydz niż nic.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie się zgadzam, obejrzeć można, ale szału nie robi. Podobne wrażenie miałem też co do humoru - Puszek i Osioł uratowali sprawę, zresztą oni cały film wyciągnęli na prostą. Reszta jest mierna. A fabuła w ogóle mi się nie podobała (w dodatku to co miało potencjał zostało zmarnowane), no ale to w końcu już 4 część. Robiąc małe podsumowanie cały czas seria jechała po równi pochyłej - nie zbyt stromej, ale jednak w dół. I dlatego teraz jest tylko 6/10.
    A w sumie jeszcze dwie sprawy ;) Nie zgadzam się co do Pazury, moim zdaniem podkładał świetnie głos. Chociaż momentami jest źle podłożony, ale tylko z tego względu, że animacja wyraźnie pokazuje co mówi po angielsku ;)
    No i moim zdaniem było na koniec coś, co podsumowywało całą serię - przy okazji napisów leciały sceny ze wszystkich części :)
    Pozdrawiam,
    Pawcio

    OdpowiedzUsuń
  4. Grzesiek, rzadko udaje się powtórzyć sukces pierwszej części. W przypadku Shreka próbowano aż 3 razy i, wg mnie, wszystkie kontynuacje nie dały rady chociaż nie powiem, że są to filmy złe. Pierwsza część była skończona, wypełniona po brzegi nowatorstwem, bezbłędnymi pomysłami (świetne teksty, rewelacyjne nawiązania do najpopularniejszych bajek i naszej, prawdziwej rzeczywistości) i w końcu uniwersalnym, a przez to genialnym humorem. Natomiast w kontynuacjach pojawiają się dłużyzny (najczęściej w momentach, w których występuje Shrek), zbędne moralizowanie o rodzinie, przekombinowane pomysły lub odwrotnie, ich zupełny brak. Jeżeli miałbym wybrać, to druga część Shreka była najlepsza z całej trójki, a reszta najwyżej niezła.

    Pafffcio, ja za głosem Pazury i za samym Pazurą ogólnie nie przepadam (chociaż np. w Epoce jest bardzo dobry). Słuchając go w Shreku oczami wyobraźni widziałem tą jego nieznośną, aktorską manierę najlepiej widoczną w 13 Posteruneku, Killerach czy np. w Nienasyceniu (coś w ten deseń - trudno mi to wytłumaczyć). Strach pomyśleć, jak podkładał głos w Alicji w krainie czarów..
    Co do zakończenia - racja, na napisach przewijały się momenty z poprzednich części, ale to było jakieś takie.. bez wyrazu, bez klasy. Taki wypełniacz, żeby nie było czarnego tła, nic więcej. Większość widzów wyszła z sali nie czekając do końca.. (ja zresztą też, nic ciekawego na tych napisach nie było.. mam nadzieję, że nic mnie nie minęło :P)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym tygodniu wybieram się (w końcu) na Toy Story 3, a następny tydzień rezerwuje na Shreka, choć mam przeczucie, że się zawiodę, to i tak nie podaruje sobie, jak nie zobaczę najnowszej części na dużym ekranie. Dzięki za ostrzeżenie przed 3D, właśnie się zastanawiałam co robić, teraz już jestem pewna, że na trójwymiar się nie wybiorę, trochę zaoszczędzę, przy okazji (może właśnie na "papu", choć w kinie nie jadam, raz mi się tylko zdarzyło). Jak już będę po seansie, to tu wpadnę (jak nie zapomnę) i napiszę coś bardziej rzeczowego ;] Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłem, widziałem, zgadzam się w pełni. Obejrzeć można ale bez rewelacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z góry sorry za spam, ale wszystkich musze poinformowac, ze powrocilem. teraz wyglad bloga i styl postow jest troche inny. nie prowadzilem bloga bo nie mialem czasu i mi sie nie chcialo, w koncu sa wakacje. a wiec zapraszam do mnie. :)
    Michał (http://swiat-tworzony-filmem.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby nie Osioł i Kocur to chyba nie byłoby co oglądać... No ale i tak jest lepiej od części trzeciej.

    OdpowiedzUsuń