15 listopada 2008
DOOMSDAY (2008 - dvd)
Etykiety:
akcja,
przygodowy
Filmów o wirusie dziesiątkującym ludzkość mamy pod dostatkiem. I jeśli nie liczyć filmu "Epidemia" który chyba jako jedyny podchodzi do tematu z sensem można spokojnie powiedzieć, że reszta produkcji tego typu jest po prostu taka sama. Dlaczego? Bo film rządzi się swoimi prawami - żadna produkcja nie poświęci 100 iluś minut aby pokazać kilku naukowców ślęczących godzinami nad szczepionką. Stąd właśnie biorą się "oryginalne" scenariusze prowokujące do pościgów, strzelanin by ów wirus w widowiskowy sposób ubić.
I tak mamy rok 2008, dokładnie kwiecień (czyli to już się dzieje! :P). Nieznany do tej pory wirus wybija ludzi zamieszkałych w Szkocji. Władze Wielkiej Brytanii próbując powstrzymać infekcję budują wielki mur odcinając tym samym Szkocję od reszty świata. I tak mijają lata i wszystko wskazuje na to, że wirus został powstrzymany. Niestety, po 25 latach wirus atakuje ponownie, tym razem w samym Londynie. Rząd postanawia przeprowadzić kolejną kwarantannę a przy okazji wysłać elitarny oddział za Wielki Mur. Po co? Bo zdjęcia satelitarne pokazują, że są tam zdrowi ludzie. A skoro są zdrowi to musi być i lekarstwo.
Tak jak w przypadku innych tego typu produkcji pierwsze minuty są ciekawe i wciągające. To prawie jak wycieczka na Marsa, w zupełne nieznane. A to intryguje. Taki zabieg był wykorzystywany wielokrotnie, m.in. w "28 dni później" - przemarsz głównego bohatera po wyludnionym mieście. W "Resident Evil" - otwarcie ula i wejście w nieznane. Czy nawet w "Jestem Legendą" - Will który nie ucieka, a żyje w mieście zakażonych. Tak więc to czy film jest dobry czy nie zależy od tego na co główni bohaterowie trafią na terenie "wroga".
"Doomsday" jak się można domyśleć wymięka i należy go oglądać z dużym przymrużeniem oka. Bo o to wystarczyło 25 lat aby ludzie niemalże wrócili na drzewa. Bo jakie inne wrażenie można odnieść skoro ludziska bawią się w dwór Króla Artura albo w punków kanibali.. Wystarczyło 25 lat aby ludzie zapomnieli, że np. Szkocja słynie z rybołówstwa albo że krowy dają mleko i niezłe mięso. W ogóle zapomnieli o człowieczeństwie, wolą się zabijać i zjadać albo umierać z głodu. Przebrani za punków, z milionem kolczyków w wytatuowanym ciele albo w ciężkich zbrojach na koniach zamieszkują średniowieczne ruiny zamków. Ja rozumiem, nie mieli prądu, telewizji.. ale rozumu przecie nikt im nie zabrał. Żeby jeszcze Ci co przetrwali mieli mniej niż 25 lat i nie znali obecnego świata.. Ale tak nie jest.. Zupełna amnezja na całe doświadczenie ludzkości nabyte przez setki lat. Masakra. Całe to zacofanie zostało przedstawione po prostu tak nierealnie, że film najzwyczajniej w świecie jest głupi. Więc umówmy się, że fabuła i rozwiązania w tym filmie mają tutaj najmniejsze znaczenie i skupmy się na akcji.
Tej bowiem nie brakuje i w zasadzie od strony technicznej nie można wiele tej produkcji zarzucić. Tzn. jest ok ale rewelacja to to nie jest. Poza tym może miejscami zbyt szybki montaż przez co zamiast ciągłości mamy efekt migawki ale da się to przeżyć. Gonitw, strzelanin, pościgów jest pod dostatkiem i o ile rzeczywiście wygląda to przyzwoicie o tyle głupiieee to jak but :) Np nie zabraknie ucieczki bohaterów przed pędzącym autobusem - zamiast uciekać w uliczki albo do budynków to biegną środkiem ulicy i jeszcze krzyczą "szybciej, dogania nas!" :D Inna scena: piękny, czarny BENTLEY Continental (warty ok 500tyś zł) . Pojemność silnika 5998cm, prawie 600 koni pod maską i biedak nie może uciec rozklekotanemu Roverowi. Takich scen w tym filmie jest bez liku. Dobry był motyw z wielkim opancerzonym wozem wojskowym. Gruby pancerz, nowoczesna technologia i jakiś typek maczugą rozbija przednia szybę..
Echh... ale atutem filmu może być np. całkiem niezła muzyka jak również główna bohaterka czyli Rhona Mitra. Nie lubię filmów w których główna bohaterka to takie biegające chucherko z którego za pomocą montażu robi się niezwykle sprawną i silną wojowniczkę. Rhona na szczęście taka nie jest. Widać, że jest wysportowana, gibka a do tego ma niski, wibrujący głos i co tu dużo mówić, jest wiarygodna. Jestem w stanie uwierzyć, że potrafi wpierniczyć facetowi 2x większemu od siebie. A takie babki z jajami to ja lubię :)
MOJA OCENA: 3/10 - SŁABY
No ale, tak czy inaczej "Doomsday" to kino dla naprawdę mało wymagających widzów. Fabuła to jedna wielka bzdura która jest tylko otoczką do, co tu dużo mówić, mało inteligentnej rozpierduchy. I to jest chyba największy mankament tej produkcji bo nawet jako kino akcji trudno ten film komukolwiek polecić. Jeśli nie ma alternatywy - można obejrzeć a potem szybko zapomnieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz