15 listopada 2008
Vanilla Sky (2001 - dvd)
"Vanilla Sky" jest filmem który utkwił mi w pamięci i za każdym razem kiedy go oglądam (a widziałem go już z milion razy) zawsze "przeżywam" wszystko na nowo..
David Ames (Tom Cruise) - młody, przystojny, bogaty i ciągle w centrum uwagi. Zamiast zajmować się firmą którą odziedziczył po ojcu prowadzi hulaszczy tryb życia organizując imprezy na których bidak stara się opędzić od ponętnych kobiet. Jedną z nich jest Julliana (Cameron Diaz). David łaskawie zwrócił na nią uwagę ale niezobowiązująco bo jak sam twierdzi są przyjaciółmi i tylko czasami ze sobą sypiają.. Tak czy inaczej, David ma wszystko a na pewno więcej szczęścia niż rozumu.
Pewnego dnia poznaje Sofie (Penelope Cruz) w której z miejsca z wzajemnością się zakochuje. W jednym momencie David dojrzewa, staje się zaślepiony miłością i chyba po raz pierwszy odczuwa efekt motylków w bebechach :) Już jest kolorowo ale Julliana kierowana zazdrością powoduje wypadek samochodowy w którym sama ginie a Devid z okaleczoną twarzą i bezwładną częścią ciała cudem uchodzi z życiem. Po wypadku David nie może się pozbierać, popada w depresję a jego świat staje do góry nogami. Poprzednie życie staje się wspomnieniem a przyszłość koszmarem.. nad którym nie ma żadnej kontroli.
Ten kto widział film wie, że powyższy opis to wierzchołek góry lodowej której nie sposób słowami opisać. Wstępne info o filmie, zwiastun, plakat, obsada - wszystko sugeruje, że jest to kolejna, kolorowa hollywoodzka produkcja o miłości. Nic bardziej mylnego. Pierwsza część filmu rzeczywiście nasycona jest tonami pozytywnych emocji natomiast druga część filmu to kompletny kosmos. Sielankowa opowieść zamienia się w coś co można by nazwać dramatycznym thrillerem o zaprzepaszczonej miłości.. David przeżywa prawdziwy koszmar ale nie tylko w sensie metaforycznym (utracił miłość i życie – jest oszpecony i niepełnosprawny) ale także w sensie dosłownym bowiem naszego bohatera dręczą sny. I ten właśnie wątek to niesamowita gra emocji w której granica pomiędzy snem a rzeczywistością staje się niewyraźna. Davidowi zaczyna się wszystko mieszać - przechodzi operacje by za chwilę znów być oszpeconym. Odzyskuje Sofie by za chwilę ją utracić. Aż w końcu zostaje oskarżony o morderstwo którego nie było.. Nic co wydawało się pewne nie jest już oczywiste. Widz uświadamia sobie, że film po prostu wywrócił się do górny nogami. Chaos zastępuje porządek a zaskoczenie i ciekawość odpowiedzi na pytanie „o co tu chodzi?” jest kolosalne. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na powyższe pytanie odpowiedzią jest bardzo dobre zakończenie. Są opinie, że film świetny ale zakończenie fatalne jednak moim zdaniem jest takie jakie być powinno. Refleksyjne, melancholijne i wzruszające. Ważne jest jeszcze to, że zakończenie (i cały film) można interpretować i odebrać na wiele, wiele sposobów. Nie będę zdradzać swojej interpretacji, powiem tylko, że to jedyny film przy którym autentycznie dałem ponieść się emocjom. Jestem pewny, że gdybym obejrzał „Vanilla Sky” w kinie – ryczałbym jak bóbr :)
W głównych rolach zobaczymy plejadę hollywoodzkich gwiazd. Tom Cruise nie raz grał amanta i w tej roli jest już sprawdzony. W drugiej części filmu także daje radę i szczerze mówiąc jako aktora zaczynam cenić go coraz bardziej. Cameron Diaz z kolei nie znoszę ale w roli zazdrosnego charakteru na poważnie (a nie w jakiejś kretyńskiej komedii) wypadła wyraziście i naprawdę dobrze. W filmie zobaczymy również Kurta Russella który jest klasą samą w sobie. Na koniec zostawiłem sobie Penélope Cruz bo akurat wobec jej osoby nie potrafię być obiektywny. Jest to jedyna aktorka która niezależnie od tego w jakim filmie gra dla mnie zawsze jest rewelacyjna. I nie inaczej jest w „Vanilla Sky” – wg mnie była doskonała bowiem jest kilka scen w których po prostu rozłożyła mnie na łopatki. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że za role w „Vanilla Sky” Penelope była nominowana do… Złotej Maliny w kategorii.. „Najgorsza Aktorka”.. Ale nie wygrała! :P
Co ważne film jest również dopracowany pod względem wizualnym. Niektóre ujęcia są bajkowe, podkoloryzowane (np. jak David wychodzi z domu Sofi) by za chwile zrobiło się szaro i ponuro (bo pojawia się Julliana :) ). Poza tym są chwile.. np. chwila w parku, kiedy liście opadają.. zaraz po wypadku. Albo wyludniony Time Square. Jest dużo obrazów które zapadają w pamięć.
Soundtrack z tego filmu to już niemalże legenda. Zgadzam się z krążącymi opiniami, że to jeden z najlepszych soundtracków które w ogóle do tej pory się pojawiły. Poza tym, nie każdy wie ale była edycja specjalna soundtracka który zawierał 3CD czyli 33 utwory! A wśród nich: Paul McCartney, Peter Gabriel, R.E.M., Radiohead, U2, Underworld, Joan Osborne, The Chemical Brothers (ich utwór słychać w trailerze) i wiele, wieeeleee innych znanych zespołów. Mi np. mocno przypadł do gustu utwór Red House Painters - Have You Forgotten. Emocje, i jeszcze raz emocje! W głowie włącza się funkcja „inny świat” i nic innego się nie liczy… Końcówka filmu z melancholijnym, naładowanym wspomnieniami utworem Sigur ros – Englar to klasyczny wyciskacz łez..
MOJA OCENA: 9,5/10 - ABSOLUTNA REWELACJA
Reasumując, zdaje sobie sprawę, że powyższa opinia jest delikatnie mówiąc wyegzaltowana bo „Vanilla Sky” nie jest arcydziełem chociaż takie właśnie słowo ciśnie mi się na język. Wg mojej filmowej miary jest to prawdziwy hit, film który można a nawet należy obejrzeć kilka razy. Nie jest to obraz dosłowny, nie jest przewidywalny, ale na pewno jest naładowany potężną dawką emocji. Kto filmu nie widział powinien jak najszybciej nabyć DVD i obejrzeć. Film jest niesamowity.
P.S. „Vanilla Sky” to remeke hiszpańskiego filmu „Abre Los Ojos” („Otwórz oczy”). Tak, tak – amerykańce nie wymyśliliby tak ciekawego scenariusza :P Oba filmy teoretycznie są takie same ale jednak inne. Porównywać ich nie ma sensu bo każdy film został nakręcony inaczej natomiast warto słów kilka powiedzieć o fabule. W wersji hiszpańskiej wątek miłosny jest drugim planem a na końcu filmu w zasadzie pojawia się tylko symbolicznie. Całość skupia się wokół osoby Davida i jego zachwianego postrzegania rzeczywistości. „Vanilla Sky” została trochę przekonfigurowana i jest to jednak opowieść o utraconej szansie na miłość życia. Tak czy inaczej oba filmy warto zobaczyć.Va
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wstyd się przyznać, ale nie widziałam jeszcze tego filmu. Mam takie zaległości w filmach, a tak mało czasu, żeby je nadrobić. No może kiedyś mi się uda. Akurat jak leci w TV to leci tak późno, że nie wytrzymuję, albo zapominam w ogóle :D No, ale skoro taki Hit to trzeba będzie obejrzeć :D
OdpowiedzUsuńgorąco zapraszam na najnowsze apokaliptyczne notki na moje blogi:
** "Southland Tales" z Sarah Michelle Gellar i Dwayne 'The Rock' Johnsonem na filmy-wedlug-agniechy.blog.onet. pl
** kolejny odcinek 4 sezonu Nie z tego świata na supernatural-winchesters.blog.on et.pl
cmoki ;**
Podzielam Twoją opinię. Przynajmniej tak mi się wydaje :P Film ten widziałem już jakiś czas temu i szczegółów przypomnieć sobie nie jestem w stanie, a i z ogółem miałbym pewien problem. Pamiętam jednak (że tak to nazwę) klimat filmu, który określiłbym mianem hipnotyzujący. A takie kino lubię bardzo.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się nawet, że mam go nawet na kasecie video (!) więc może sobie wkrótce odświeżę :) Chociaż z drugiej strony jest kilka nowszych filmów, które czekają na obejrzenie... Anyway, to już moje zmartwienie ;)
Wow! To chyba trzeba obejrzeć, choc tak jak mówiłam nie przepadam za Cruisem, to chyba obejrzę ;] pzdr [kinomaniactwo]
OdpowiedzUsuńVanilla Sky to rzeczywiście film hipnotyzujący..."pierwsza część" według mnie jest rozbrajająca (przypomina "własne motylki w brzuchu"-stan zakochania, euforie na myśl o spotkaniu, kiedy nie chce się spać, nie chce się jeść tylko wzdycha się do kochanej osoby), aż chciało by się, żeby ta "pierwsza cześć" trwała i trwała... i żeby wszytko skończyło się dobrze... No ale wtedy film nie miałby przesłania-(jak to łatwo jest stracić coś naprawdę cennego, przez własną głupotę...)
OdpowiedzUsuńps: A może przesłaniem Vanilla Sky jest też to,żeby kochać tak, jak by jutro miało nigdy nie nadejść (jak by jutro miał być koniec świata) ( ? ). A może to ja się zbytnio zagłębiam w to przesłanie...:D
OdpowiedzUsuńA ja się ośmielę nazwać ten film arcydziełem, i w skali od 1-10 daję mu właśnie pełnoprawną dyszkę. Za każdym razem, oglądam go z podobną ciekawością co za pierwszym.Wybitny soundtrack, scenariusz..
OdpowiedzUsuńOglądałem co prawda hiszpański pierwowzór, ale szczerze mówiąc nie leży mi tak jak film Crowe'a.
kiepski dla ludzi bez wyobrazni okej dla tych ktorzy interesuja sie fantastyka cienizna
OdpowiedzUsuńekstra film, jeden z lepszych jakie oglądałem.
OdpowiedzUsuńA obejrzałem ich sporo.