15 listopada 2008

Projekt: Monster (2008 - kino, dvd)


     Do tej pory pamiętam, jak po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun filmu "Projekt: Monster". Krotki ale oryginalny, efektowny, zakończony leżąca na środku drogi urwaną głową statuy wolności. Żadnych znanych nazwisk, żadnego tytułu filmu, nic. Jakiś czas później pojawiły się rewelacyjne plakaty - na tle Los Angeles stała uszkodzona statua wolności.. bez głowy. Plakat krył w sobie również obliczę jakiegoś monstrum, potwora ale owa paszcza była na tyle sprytnie ukryta, że człowiek nie wiedział, czy to efekt zamierzony czy może bujna wyobraźnia. Dopiero kilka dni przed premierą pojawiło się hasło reklamowe „coś nas znalazło”.. Dla mnie było już tego za dużo i od razu w dniu premiery poszedłem się przekonać co to jest to „coś”..


     „Cloverfield” czyli w tragicznym, polskim tłumaczeniu „Projekt: Monster” jest filmem wyjątkowym i wzbudzającym skrajne emocje. Albo się podoba i są zachwyty albo przeciwnie, jest bluzganie i przysłowiowe wieszanie psów. Ja należę do tej pierwszej grupy aczkolwiek trudno nie przyznać racji grupie drugiej.. :)
     To co wg mnie kładzie film na łopatki to fabuła czyli jej kompletny brak. Oczywiście wynika to poniekąd z przyjętej konwencji bowiem na samym początku pojawiają się kolorowe pasy i wszystko tłumaczący napis „Materiał dowodowy FBI – nagranie z kamery cyfrowej znalezionej w Central Park”. Tak więc od pierwszych sekund wiemy, że teoretycznie nie ma żadnego reżysera, nie ma montażu, nie ma żadnych aktorów, nie ma żadnej intrygi tylko jest to autentyczny, amatorski film nakręcony przez kogoś podczas ataku czegoś.. I ok, już wiem że nie dowiem się kim są bohaterowie, nie dowiem się także co zaatakowało miasto i skąd to coś się wzięło. I chociaż te pierwsze sekundy w jakiś sposób ustawiają widza to mimo wszystko zostałem zaskoczony negatywnie. Po wszystko mówiącym komunikacie od FBI film rozpoczyna się od imprezy pożegnalnej Roba który dostając nową pracę w Japonii musi opuścić Amerykę i swoich przyjaciół. Huczną i na pewno udaną imprezę przerywa drżenie ziemi i przerażający, niezidentyfikowany ryk czegoś co pojawiło się w mieście.. Do tej pory wszystko jest ok ale dalej spodziewałem się filmu który będzie widowiskowym dramatem polegającym na uczestniczeniu w nieudolnej ewakuacji miasta. A tu niespodzianka bo okazuje się, że jest to infantylna, miłosna opowiastka z robiącym rozpierduchę potworkiem w tle.. No ludzie.. Taki film, z taką kampanią reklamową i tak skaszaniona historia.. Nie dość, że niczego się nie dowiemy to jeszcze przez cały film uczestniczymy w pogoni za babeczką by Rob mógł jej powiedzieć „Kocham Cię”…
     Na szczęście „Projekt: Monster” jest z tych filmów w których forma bierze górę nad treścią. Cała historia przedstawiona została z perspektywy jednego z uczestników imprezy który filmował ją zwykłą, cyfrową kamerą. Gdy miasto zostaje zaatakowane Hud, bo to on jest operatorem, nie wyłącza kamery tylko filmuje dalej bo jak sam później stwierdzi „ludzie będą chcieli to zobaczyć”. Oj tak, chcą. Od momentu kiedy głowa statuy ląduje na środku ulicy akcja rusza z kopyta niczym wystrzelony korek od szampana. To co, że nie jest to akcja najinteligentniejsza. Grunt, że jest oryginalnie bo paradoksalnie w tym filmie nie ma niczego, czego wcześniej już nie widzieliśmy. Potworów przez kino przewinęło się całkiem sporo. Demolka, wybuchy, zawalanie się budynków, panika, ucieczka – wszystko to już było. Ale uczestniczenia, oglądania tych wydarzeń z perspektywy pierwszej osoby (w żargonie gier: FPP :) ) jeszcze nie było a dokładnie to serwuje „Projekt: Monster”. Cały film to widok z cyfrowej kamery Hud’a co wg mnie daje efekt niesamowity ale niesie za sobą pewne konsekwencje. Przede wszystkim brak muzyki a także brak monumentalnych ujęć czy zwolnień ala matrix. Wszystko rozgrywa się w mgnieniu oka, w jednym ujęciu a obraz często jest niewyraźny bo kamera ciągle drży lub po prostu szwankuje. Mimo wszystko montaż „Monstera” i efekty specjalne zrobiły na mnie solidne wrażenie. Oglądając film w kinie czy na dobrym kinie domowym dostajemy oryginalny, świetnie udźwiękowiony i efektowny katastroficzny film SF. Swoją drogą scena z helikopterem jest jedną z tych które utkwią w mojej pamięci na długo. Do tej pory pamiętam jak w kinie wszyscy chóralnie wypuścili z siebie powietrze gdy helikopter uderzył w ziemię i zapadła jedyna w filmie cisza. Takich scen podnoszących ciśnienie jest co najmniej kilka.



     „Projekt: Monster” nie jest niestety megahitem na jaki został wypromowany. Fabuły w filmie brak a montaż filmu u nie jednego może wywołać niekontrolowane palpitacje serca. Mimo wszystko warto ten film obejrzeć chociażby z jednego, dość istotnego powodu. Drugiego takiego filmu po prostu nie ma :). Do „Blair With Project” porównywać nie ma sensu bo to film pomyłka a „Projekt: Monster” pomimo trudno strawnej fabuły jest filmem niezłym. Mi się podobało, czekam na drugą część.

::::::::::::::::: MOJA OCENA: 7/10 - DOBRY :::::::::::::::::


Kilka słów odnośnie DVD. Film w pełnym 16:9 wraz z mnóstwem dodatków tłumaczonych na język polski. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, że pokazano aż tak dużo materiału z planu. Warto kupić i mieć w swojej kolekcji.

4 komentarze:

  1. Z tego typu filmów jest jeszcze [Rec], chociaż to trochę inny typ 'straszaka', któremu bliżej do 'TBP'.
    Co do filmu, to nie widziałem, go jeszcze, ale kampanię jak najbardziej ;) I trzeba przyznać, że spece od reklamy zadziałali rewelacyjnie. A sam film jakoś mnie nie ciągnie, tym bardziej, że ja cenię sobie w filmach dobrą fabułę, więc jej brak raczej by wpłynął bardzo negatywnie na moją opinię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety się zawiodłem i niedotrwałem do końca. Byłem nastawiony na bardziej wkręcający film i to co mnie odpycha i to w znacznym stopniu to pomysł przedstawienia filmu za pomocą cyfrowej kamery. Obraz może wyjątkowy ale nie dla mnie. Ani nie należe do grupy pierwszej o której piszesz ani do 2 ... leże mniejwięcej po środku bo film ma swoje plusy i minusy, które trzeba tylko dostrzec. Pozdrawiam [www.magiakina.bloog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. mi sie film podobal ale nie podobal mi sie tytulowy monster.. taka przerosnieta zaba..z drugiej strony nie wiem jak inaczj moglby wygladac taki potwor..

    OdpowiedzUsuń
  4. ja tam byłam zafascynowana tym filmem :P w przeciwieństwie do ludzi, z którymi byłam na sali. Wszyscy zaczęli komentować film bo jego obejrzeniu i raczej nie były to komentarze ukazujące podobne do moich odczucia :D no, ale cóż poradzić. ja tam lubię takie filmy chociaż denerwowało mnie trochę to, że nic nie wiedziałam o tym potworze, a już nie wspomne o tym, że czasami nic nie widziałam. Jednakże ogólnie zrobił film na mnie wielkie wrażenie. Myślałam o tym, aby kupić sobie na DVD ale to może innym razem bo zbliża się bomba zakupowa: Mumia 3, WALL.E i Wanted. Nie wiem jak ja na ten zakup wydolę hehe :D
    pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń