Nie podobało mi się... J.J. Abrams, twórca udanego "Projekt: Monster", a także bijącego rekordy popularności serialu "Lost" dał przysłowiowego ciała (żeby nie powiedzieć dupy). Jest to o tyle dziwne, że zaliczam się do wielbicieli prostej, zakręconej intrygi, mordobicia, pościgów, wybuchów, gonitw, a także roznegliżowanych i obowiązkowo cycatych lasek... Krótko mówiąc bezmyślne, komercyjne kino akcji to jeden z moich żywiołów (co zresztą nie raz już podkreślałem), a Abrams miał być jego nową ikoną. Był na dobrej drodze, ale swoim szczeniackim Star Trekiem, co do którego miałem spore oczekiwania, zabił we mnie całą sympatię, którą go darzyłem i nadzieję na to, że w przyszłości będzie liderem kina rozrywkowego. No, chyba, że emo-widzowie są jego targetem...
Abrams (a także wielu innych członków ekipy) w jednym z wywiadów powiedział, że nigdy nie był fanem Star Treka. Znał oczywiście serie, widział kilka odcinków, ale mimo wszystko przyznał, że był szczerze zaskoczony faktem reżyserowania nowych przygód załogi Enterprise. W kolejnych wywiadach udowadniał, że oryginalnemu Star Trekowi brakowało rozmachu, zarzucał sterylność i brak napięcia, choć to właśnie ta sterylność i brak szybkiej akcji było podstawą klimatu serii. I chyba to go właśnie zgubiło. Pozwolił sobie bowiem na wizje nowego Star Treka zapominając, albo w ogóle nie biorąc pod uwagę, czym jest cała seria gwiezdnych przygód. Że to coś więcej aniżeli charakterystyczny statek kosmiczny USS Enterprise. Otrzymaliśmy zatem wybuchowe widowisko z odmłodzonymi niemalże do granic możliwości bohaterami, z fabułą spłyconą do ulicznej kałuży, z dialogami na poziomie niemieckiego pornosa i z akcją zapierniczającą do przodu jak głupia. Scenariusz to jeden wielki, bezsensowny banał godny BRAVO Girl, w którym nie ma krzty klimatu i magii. Aktorzy, którzy wizerunkowo (o dziwo) zostali dobrani całkiem trafnie są wg mnie za młodzi (choć Zoe Saldana w roli Nyota Uhura to strasznie fajna czekoladka! :P), a pomiędzy odgrywanymi przez nich postaciami w ogóle 'nie iskrzy'. Rozumiem, że to kolejny film z cyklu "from beginning", ale bez przesady! Banda wymuskanych szczyli rodem z serialu 90210 i ja miałem uwierzyć w to, że są niesamowicie wyedukowani i gotowi do przejęcia sterów USS Enterprise w jego dziewiczym locie? Ktoś powie „stary, przecież to blockbuster, czego się spodziewałeś?” i pewnie ma racje, ale nie wolno zapominać, że seria Star Trek liczy 726 pojedynczych epizodów podzielonych na 30 serii oraz 11 filmów pełnometrażowych. Ok, ja też nigdy nie byłem fanatykiem ST, ale jeśli sięgnę pamięcią, obejrzałem masę odcinków (głównie z tej serii, w której kapitanem był łysy jegomość – nie pamiętam jak się nazywa) i do dzisiaj pamiętam klimat kosmicznych przygód. I oczywiście, wiele staremu ST można zarzucić, i zrozumiałe jest to, że nowy ST miał zerwać z wyeksploatowaną już formą, ale czy to znaczy, że jedyną możliwością było zaprzepaszczenie całkiem poważnego materiału na rzecz głupiutkiego filmidła dla nastolatków? Wypadałoby jednak, aby Star Trek był bardziej dojrzałym filmem.
Moją irytację poniekąd łagodzi wizualna strona filmu. Wszystko zostało dopracowane w najmniejszych detalach, widocznych efektów wygenerowanych przez komputer w ogóle nie było widać, a niektóre ujęcia budziły u mnie szczery zachwyt. Kolory były soczyste, a różnego rodzaju refleksy dały bardzo fajny, kosmiczny efekt. W ogóle kosmos Abramsa wygląda naprawdę kosmicznie, szczególnie ten wyrenderowany na… napisach końcowych :P Szkoda tylko, że wszystko w tym filmie jest takie schematyczne... Enterprise jest wymuskany, błyszczący o owalnych kształtach. W środku przeważa dużo ciepłego światła + biel z domieszką jasnego błękitu (choć jak na mój gust wnętrze było trochę mało cyfrowe), z młodą, ładnie ubraną załogą. Statek złej strony jest brzydki, o ostrych krawędziach, w kolorze rdzy z wnętrzem wyglądającym jak jakaś brudna jaskinia (a przecież technologicznie był bardziej zaawansowany niż Enterprise). Załoga z wyglądu to wypisz wymaluj oprychy w ciemnych płaszczach (skóry), glanach i już za same niewyparzone gęby powinni dostać 5 lat odsiadki. Wyszła z tego taka nachalna, gruba krecha dzieląca tych dobrych od złych… Czy obecna publiczność naprawdę jest tak mało wymagająca?
Jeszcze słów kilka odnośnie muzyki. Ta w Star Treku jest FATALNA! Masa ryczących, nadętych motywów, które w żaden sposób nie budują klimatu filmu i nawet nie „wpadają w ucho”. Możecie być pewni, że żaden utwór z tego mega-niewypału nie pojawi się w muzycznej zagadce, bo jest to jedna z najgorszych ścieżek dźwiękowych, jakie do tej pory słyszałem. Totalna beznadzieja.
Reasumując, lipa. Być może ocena byłaby wyższa, gdyby to nie był Star Trek, a jakiś nowy, przygodowy film SF. Bo załoga Enterprise jednak zobowiązuje, a to co nakręcił Abrams to jakieś gigantycznie nieporozumienie... Nie ukrywam, że powyższy tekst został napisany jednym tchem zaraz po obejrzeniu filmu. Może to błąd, może powinienem odczekać, ochłonąć, przetworzyć sobie cały film i wtedy zasiąść do pisania na spokojnie… Z drugiej strony wydałem na ten cholerny film prawie 70zł… :-D. Ocena Star Treka jest niższa od tej, jaką dałem Transformers2, choć nie powiem, że jest to film gorszy. Bardziej chodzi o to, że Transformers to dzieło od początku do końca Michalea Bya, to on nakreślił cały styl, formę itp. itd. i można było przewidzieć co z tego wyjdzie. Natomiast Abrams w ogóle nie skorzystał z kilkudziesięcioletniego dorobku Star Treka. Zarąbistymi zwiastunami naobiecywał się rewolucji, a wyszło z tego to co wyszło. Gniot dla nastolatków.
::::::::::::::::: 4+/10 :::::::::::::::::
AND THE WINNER IS...
Nominacje w kategoriach:
- najgorszy soundtrack 2009
- największe rozczarowania 2009
Kilka słów o wydaniu DVD
CENA: 69.90 za wydanie 2 płytowe, kolekcjonerskie w metalowym opakowaniu
Format obrazu: 2.40:1
dźwięk: DD 5.1, lektor DD 5.1 + napisy PL
Wszystkie dodatki z polskimi napisami.
+ Komentarze – J.J. Abrams, Bryan burk, Alex Kurtzman, Damon Lindelof, Roberto Orci
Musiałbym obejrzeć film jeszcze raz, aby wysłuchać, co mają do powiedzenia ww. panowie. Kiedy indziej.
+ Nowa wizja
Całkiem obszerny, ale strasznie denerwujący dodatek. Wszyscy wzajemnie wychwalają się od najlepszych, każdy jest jedyny w swoim rodzaju a najlepszy z najlepszych jest J.J. Abrams. Poza tym ekipa tłumaczy co było fee w starym Star Treku a co jest zajebiste w nowym. Z dodatku wynika, że mamy do czynienia z fucking amazing movie!
+ Gagi z planu
W zasadzie wygląda tak jakby wszystkie śmieszne wpadki zostały wyreżyserowane (choć kilka daje w czapę). Ogólnie takie sobie…
+ Usunięte sceny
Całkiem pokaźny zbiór scen usuniętych. Niektóre dość istotne, jeżeli chodzi o marną fabułę. Jest nawet jedna jajcarska – nie wiem dlaczego nie umieszczono jej w filmie.
+ Podążając śmiało
20 minutowy, bardzo ciekawy dodatek ukazujący kulisy kręcenia filmu od początku do końca. Dużo ciekawych komentarzy, kulisy powstawania konkretnych scen itp. Nie obyło się oczywiście od różnego rodzaju przechwałek, ale… da się to jakoś oglądać.
+ Obsada
30 minutowy dodatek.Masa przechwałek typu „ten jest idealny, tamten rewelacyjny, a następny niezastąpiony”, ale i tak jest to ciekawy materiał odnośnie castingów i samych aktorów.
+ Obcy
W filmie obcych nie jest dużo, ale jak już się pojawiają to zwracają na siebie uwagę (np. gość w barze, albo obcy z jednej z usuniętych scen). Dodatek opowiada o projektach i trudnościach związanych z tak trudną charakteryzacją.
+ Muzyka w Star Trek
Kompozytor opowiada o tym jak genialną muzykę udało mu się napisać. Minuta ciszy..
Kliknij tutaj aby przesłuchać wszystkie dotychczasowe zagadki będące listą najciekawszych utworów filmowych.
Ty kupujesz filmy oryginalne w ogóle ich nie wiedząc czy sie w spodoba, nawet jesli okażą sie śmieciem? xD
OdpowiedzUsuńCo do filmu- pierwszy Star Trek, jaki sie w ogóle da ogladac ;) Przez pierwsze dwa z bólem zębów, kręgosłupa i głowy przebrnąłem. 11-sty oglądałem z prawdziwymi wypiekami na twarzy. I choć jak pierwsza eksctytacja minęła i po paru dniach obniżyłem ocenie z 8 na 7/10 , to dalej twierdzę, że to dobra rozrywka. W pierwszych dwóch ST też nie było w ogóle fabuły, a jednak sie ludzie tym zachwycają. Tu nareszcie jest to, czym ta seria od zawsze miała być: przygodą. Aktorzy dobry, chemia miedzy nimi jest (i niechodzi mi o jakąś cycatą plastkiową dziunię romansującą ze Kirkiem lub Spockiem bo takie motywy dla nastolatków mnie tylko w blouckbusterach wnierwiają), jest humor, są efekty świetne. Po prostu- fun!
A tym zdaniem "Natomiast Abrams w ogóle nie skorzystał z kilkudziesięcioletniego dorobku Star Treka" to sobie strzeliłes w stopę :D bo akurat nawiązań to tam jest w cholerę , poczynając od tego , że pojawia sie stary Spock we własnej osobie, a konczac na róznych pomysłach fabularnych i drobnych do wykrycia smaczkach (wbrew pozorom jednak Abrams kocha ST absolutnie, co wielokrotnie powtierdział , ponoc nawet w Lostach, co słyszałem od ortodoksyjnych fanów TOS) . Swoją drogą mówi się coraz wiecej o nominacji do Oscara dla Star Treka w kategorii film roku 2009.
pozdrawiam (PS zagadke dzisiejsza kojarzę, ale na ten moment nie wiem z czym)
Szczerze? Dało się wyczuć, że recenzja została napisana jednym tchem. Filmu jeszcze nie widziałam, ale mam taki zamiar, też na dvd, na szczęście nie moim, więc nie muszę wydawać 70 zł. O filmie słyszałam od kilku zaufanych mi osób, że da się obejrzeć i najgorzej nie jest. No, ale zobaczę to sama ocenię. Może w moim przypadku obejdzie się bez zgrzytów zębami, chociaż fanką ST to ja nie jestem. Pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuńTak!!! Wreszcie ktoś kto również uważa, że najnowszy Star Trek to nieporozumienie! :D Ja co prawdę już trochę łaskawiej patrzę na tę produkcję niż kilka miesięcy temu, ale nadal uważam, że Abrams zrobił krok wstecz w stosunku do tego czym ST zawsze był. A jako, że uważam się za fana Gwiezdnej Wędrówki, to jego produkcja była dla mnie takim trochę policzkiem w twarz. Zwykłym blockbusterem dla nastolatków, nastawionym na akcję, akcję i jeszcze raz akcję.
OdpowiedzUsuńCo do łysego aktora ;0 To był Patrick Stewart i grał on kapitana Jean-Luc Picarda, mój ulubiony kapitan ze wszystkich serii jakie powstały i również ulubiona załoga. Nic przedtem ani potem nie było tak dobre jak TNG.
Pozdrawiam.
PS Co do zagadki to kojarzę motyw ale nie wiem skąd :)
Wybacz szymalan, ale mylisz się i to bardzo mówiąc, że Star Trek od zawsze miał być przygodą. Świat ST stworzony przez Gene'a Roddenberry'ego nigdy nie był nastawiony na bycie lekką przygodówką, mająca zapewniać jednorazową rozrywkę. Od pierwszych odcinków w tej historii chodziło o coś znacznie ważniejszego. Wszystkie seriale, jak również i filmy poruszały ważne i często trudne problemy, każdy odcinek rozprawiał się z jakimś zagadnieniem, bezpośrednio dotyczącym realnego życia, rozważał często ważne problemy moralne. Star Trek był zawsze takim zwierciadłem sytuacji społeczeństwa, wyprzedzając równocześnie inne produkcje, mówiąc o istotnych rzeczach wykorzystując obcych, inne planety, jednym słowem metaforę by zabrać głos w pewnych sprawach. Przygoda, żarty, efekty specjalne zawsze były dodatkiem do całości. Najważniejsze (szczególnie w TNG) były fantastycznie napisane dialogi, które aż pękały w szwach od wartych zapamiętania myśli. Abrams pozbawił najnowszego Treka tego drugiego dna, zamiast tego dodając masę efektów specjalnych, wybuchy, pościgi itd. Super fajnie, nie miałbym nic przeciwko temu bo zgadzam się, że np. scenografie do pierwszych odcinków Treka wyglądają teraz śmiesznie. Problem jednak w tym, że oferując nowe oblicze Kosmicznej Wędrówki stworzył obraz, któremu całkowicie zabrakło duszy. XI to świetna, jednorazowa błyskotka dla nastolatków, ale nic więcej. Jako oddzielny obrazek sprawdziłaby się dobrze, jako kontynuacja wieloletniej opowieści jest gigantycznym krokiem wstecz.
OdpowiedzUsuńPS Jeśli ST dostanie nominację za najlepszy obraz tego roku to nie wiem co zrobię, ale to będzie ogromna pomyłka. Wtedy równie dobrze można powiedzieć, że T2:ROTF(L) to najlepszy blockbuster ostatnich lat...
@Milczący
OdpowiedzUsuńNo dobra, moze jednak zagalopowałem sie z tym o czym wspominasz w pierwszym zdaniu , ok. Moze chodziło o coś wiecej, ja tego w filmach pierwszych nie odczułem po prostu, wiec na temat serialu sie nie bede wypowiadał. Pod tym względem rozumiem to rozczarowanie, jesli faktycznie ST to było zawsze coś wiecej niż kupa starych efektów specjalnych, dobrych onelinerów i plastikowej scenografii. Ale z drugiej strony ja nie wiem czy autor powyższej recki oczekiwał jakiejś analizy społeczenstwa w ST. Ja na pewno nie.
Piszesz milczący, że "XI to świetna, jednorazowa błyskotka dla nastolatków, ale nic więcej." I widzisz, kolego ja się z tym ABSOLUTNIE zgadzam podpisując się wszystkimi kończynami! Tylko, że ja- po prostu niczego więcej nie oczkiwałem. Kluczem dla mnie były trailery. Naprawdę uważacie ze zwiastuny ST zapowiadały coś więcej niż to, co dostaliśmy ?
Co do Oscarów to też myśle, że nominacja dla ST XI to przesada(ale z drugiej strony fajnie ze Akademia zamierza wreszcie przestać się wypinać na hity kina popularnego) , osobiście bym chciał dla Pottera 6 z blouckbusterów, ale z tym to by sie juz nikt nie zgodził, co dopiero szanowna Akademia.
pozdrawiam :)
szymalan
OdpowiedzUsuńSkąd mam wiedzieć czy film jest śmieciem czy nie skoro go nie widziałem? Z reguły kupuje filmy co do których jestem pewien, że są dobre i będę do nich wracać. A Star Trek zapowiadał się bardzo dobrze, zebrał wiele pochlebnych recenzji i w ogóle nie przypuszczałem, że okaże się tym czym się okazał...
Jak dla mnie żadna przygoda, jeno zlepek widowiskowych ujęć. Humoru jest tyle co kot napłakał, gagi są drętwe/naciągane, a z tą chemią pomiędzy bohaterami jest tak jak z duchami - jedni ich nie widzą a drudzy nie :) Co do nawiązań do poprzednich części Star Treka - oczywiście, że jest ich masa, ale... co z tego? Np. Terminator 3 też nawiązywał do dwóch poprzednich części, a jednak badziew wyszedł niesamowity (tak samo naćkany bdb efektami). Co do zwiastunów - zawsze trzeba je brać z przymrożeniem oka, mnie tak naprawdę podobał się tylko ten który zapodałem w notce. I tak, wierzyłem, że ten film będzie bardziej dojrzały, a nie tak infantylny. Dlaczego? Przeczytaj jeszcze raz to co napisał milczący - lepiej bym tego w słowa nie ubrał (respect :).
Zawsze można wpierw wydać 7 zł na wypożyczalnie, lub troch wiecej na kino. Ale i tak pytałem tylko z ciekawości..
OdpowiedzUsuńI jeszcze co filmu to tak na koniec, żeby domknąć temat. :D
To co napisałeś w drugim akapicie to Twoje odczucia (do których oczywiście masz pełne prawo) - osobiste subiektywne i niepodzielne przez miliony widzów na świecie (nie-nastolatków, bo ja też uwielbiam Bergmana , czy innego rodzaju kino autorskie i niekomercyjne, którego nastolatkowie nawet nie tkną- a jakos sie dobrze bawiłem na ST XI, film został też znakomicie oceniony przez krytyków). IMO kto oczekiwał filmu dojrzałego ten trąba, bo to znaczy, że właśnie zapowiedzi nie potraktował z przymróżeniem oka. I sam jest sobie winien teraz :)
A jakoś nie wypożyczam filmów, nie lubie. Poza tym filmy z wypożyczalni są chyba ogołocone z dodatków..? A do kina to w sumie nie wiem dlaczego nie poszedłem :P
OdpowiedzUsuńNie oczekiwałem od ST nie wiadomo czego, ale jakoś nie brałem pod uwagę tego, że film będzie tak głupi.. (w przeciwieństwie do np. Transformersów2 - tu głupota była pewna w 100%). Spodziewałem się filmu na tyle intelignetnego/dojrzałego, że będę w stanie przymknąć oko i stwierdzić "bajeczka, ale nie jest źle, super się ogląda" (takie absolutne minimum moich wymagań :P). Pewną granice głupoty ten film jednak przekroczył i dlatego tak mnie zirytował.
Przede mną jeszcze jedno podejście, tym razem w towarzystwie.. Może zmienie trochę zdanie :)
Nie, zwiastuny nie zapowiadały niczego więcej, ale od kiedy można wierzyć w to co pokazują nam zwiastuny? Było przecież już wiele przypadków, gdy film z tragicznym zwiastunem okazywał się rewelacją i na odwrót. Ponadto w dzisiejszym świecie by przyciągnąć ludzi do kin trzeba wypełnić zwiastun wszystkimi najszybszymi i najbardziej efektownymi scenami jakie pojawią się w filmie, szczególnie jeśli robi się blockbuster za wiele milionów zielonych i promowanie takiego filmu jako mądrej, poważnej rozrywki z efektami specjalnymi byłoby marketingową pomyłką bo o wiele mniej widzów wybrałoby się na taki film.
OdpowiedzUsuńPoza tym jeśli robi się XI część Star Treka to to do czegoś zobligowuje. Abrams nie kręcił jakiegoś tam filmu sf z jakąś tam historią i jakimiś aktorami. Tworzył kolejny film z gigantycznej sagi i powinien się zastanowić co chce pokazać na ekranie. Dlatego też moje oczekiwania wobec tego filmu były o wiele wyższe niż w przypadku normalnych blockbusterów. To tak jakby od następnych część Gwiezdnych Wojen nie oczekiwać kontynuacji klimatu i niezwykłości pierwszych części, a od Camerona wspaniałego widowiska z duszą. Niektóre filmy już na starcie mają podwyższoną poprzeczkę.
Dzięki MAXcine ;)
OdpowiedzUsuńA jeszcze co do soundtracka, to zgadzam się w pełni, że muzyka Giacchino jest tragiczna i w porównaniu do nawet najgorszych soundtracków do poprzednich Star Treków wypada niesamowicie blado i nie dorasta im do pięt.
Ale z drugiej strony, po dłuższym przesłuchaniu muszę powiedzieć, że motyw przewodni (tak w tym ogólnym jazgocie pojawia się główny motyw!) jest nawet całkiem całkiem. Słychać go np. tutaj http://www.youtube.com/watch?v=k9O-_r27Xlc
Podoba mi się również ten utwór, krótki bo krótki ale jednak.
"Enterprising Young Men" http://www.youtube.com/watch?v=HOe2reF8DS8
oraz fragmenty "Ending credits" łączące motywy przewodnie z TOS, TNG i XI części. Do posłuchania tu http://www.youtube.com/watch?v=q92rSNhPoCk
:)
Nie obraźcie się, ale jeszcze tu chwilę potrolluję :D
OdpowiedzUsuńMaxcine'owi życzę udanej powtórki z seansu (moze choc na te 5 wyciągniesz :D) , a do milczącego drobna uwaga. Bo ja to widzę tak: film nie jest żadną kontynuacją, a tzw. rebootem serii (czyli: zaczynamy całą serie od nowa).
Dlatego też nie przybrał nazwy ST XI, a po prostu ST. I jest blouckbusterem , Star Trekiem "na miarę naszych czasów". A jakie to czasy? Świszczącej akcji, banalnych dialogów, śladowej fabuły, nastolatków w rolach głównych i okazyjnych romansów na poziomie przedszkola. Ja dokładnie tego się spodziewałem (nie widziałem innej opcji), i bam! Dostałem film lepszy niż oczekiwałem.
Po prostu się znakomicie bawiłem, choć zaznaczam, że do tego filmu tak ochoty wracać nie mam, w przeciwieństwie np, do nowego Pottera, pierwszych Transfmerów, czy Mrocznego Rycerza. I tyle. Porównajcie reboot Piątku Trzynastego do oryginału, Halloween roba Zombiego do oryginału. Taki trend to jest i juz. I osobiście uważam, że na tle rebootów ostatnich lat, ST wypada ponad przeciętnie.
PS Milczący rozwaliłeś mnie 2 komentarzem :D Muzyka tragiczna, ale połowa kawałków mimo to , niezła? xD IMO Giachhino zrobił co do niego należało w tej kwestii- muzyki słucha mi sie bardzo dobrze, choć wszyscy wiemy ze wiecej klimatu i finezji miał stary score do ST. :)
Tak, wiem rozumiem, reboot, nowy start, ale mimo to nadal się buntuję, że to już nie jest taka jakoś jak kilka, kilkanaście lat temu. I choć może takie zachowanie jest nielogiczne (jak przywiązanie np. do starych Bondów i denerwowanie się na dwa nowe filmy z serii) to nic nie poradzę na to, że dla mnie Star Trek był zawsze czymś więcej niż tylko feerią wybuchów, pościgów i tanich żartów. To nie kolejne MI, Transformers czy inny blockbuster by miał się ograniczać tylko do takich standardowych zagrań. Stąd ta krytyka.
OdpowiedzUsuńA co do muzyki to nie wiedziałem, że raptem 5 minut soundtracku do filmu, który trwa prawie dwie godziny, i który został wydany na prawie godzinnej cd, oznacza połowę kawałków ;) Jak pisałem, podobają mi się te dwie nuty, dosłownie kilka minut do których po długim czasie się przyzwyczaiłem i stwierdziłem, że da się je w ogóle słuchać, ale i tak uważam, że soundtrack jest straszny i do pięt nie dorasta poprzednikom.
Pozdrawiam.
Powtórka z rozrywki za mną. Przyznam, że oglądało mi się trochę lepiej, ale oceny nie zmienie. A jeżeli już to tylko ze względu na efekty specjalne - naprawdę robią wrażenie.
OdpowiedzUsuńKolejne napastliwe argumenty trolla zupełnie do mnie nie trafiają :D Jeżeli ktoś bierze się za stary tytuł, to powinien zrobić film na poziomie przynajmniej ocierającym się o oryginał. Masz racje, Abrams nakręcił zupełnie nowy, można pokusić się o stwierdzenie swieży film SF, rzeczywiście 'na miare naszych czasów' tylko po co ten "Star Trek" w tytule? To, o czym wspomniałem w swoich wypocinach, o czym wspomniał milczący, zobowiązuje! Porównanie do Piątku Trzynastego czy Halloween jest wg mnie zupełnie nietrafione - dla kogo były te filmy? Przecież to muzealne badziewia... Myślisz, że stary piernik, który widział 20 lat temu oryginał poszedł na reboota (co to w ogóle za słowo?) do kina? Ty byś poszedł? Nie sądze. Star Trek był znacznie bogatszy w treść, "wychował" mase ludzi i jestem pewiem, że wielu z nich, starych pryków, chciałoby choć przez moment poczuć klimat gwiezdnej floty. Star Trek Abrmasa ze starego ST ma tylko tytuł, i charaktertyczny statek kosmiczny (w filmie wygląda rewelacyjnie). Gdyby nakręcił nową własną serie SF pod innym tytułem, to też odniosłaby sukces i mógłby spokojnie eksperymentować, improwiozować, robić co mu się podoba - tak jak Bay ze swoimi Transformersami. Wolał jednak spierniczyć (on, scenarzyści, producenci i cała reszta ferajny) kultowy tytuł kina SF.
Tak więc ani ja Ciebie, ani Ty mnie nie przekonasz bo oboje oczekiwaliśmy czego innego. Ty rozrywkowo-widowiskowej napierdzielanki, ja natomiast oczekiwałem Star Treka... Z nowościami/zmianami, ale Star Treka (i nie chodzi o sam statek, żeby nie było docinek :P)
A co do muzyki - nie podoba mi się. Nawet utwory zapodane przez milczącego, choć najlepsze z całego soundtracka, są dla mnie ciężkostrawne.
P.S. I jeszcze ta reklama Nokii... Ja bym jeszcze wrzucił logo Intela na mostek kapitański, a na ekrany monitorów charakterystyczne logo Microsoft z najnowszym WindowSTAR :P
And that's all folks :)
To chyba pierwsza negatywna opinia o tym filmie, jaką czytam. Ale i tak nie miałem zamiaru go oglądać, bo wszelkie gwiezdne sagi to zdecydowanie nie dla mnie filmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
pawcio
No dobra, pora Ci i paru zainteresowanym tutaj cos uświadomić. Prosze bardzo oto wypowiedź znanego krytyka filmowego który kino ma w małym palcu a serie Star Trek po prostu wielbi ponad wszystko, co mogę udowodnić jeśli nie wierzysz na słowo. Żeby nie było,nie próbuje znowu forsowac swoich tez, ani kogokolwiek przekonywać, chce tylko raz na zawsze obalić tą stwierdzenie, iż ten film "starego piernika", który sie jarał ST w przeszłości, dziś w ogóle nie zadowoli. Oto wypowiedź właśnie starego piernika, erudyta popkultury. Here you are my friend:
OdpowiedzUsuńhttp://www.slowem.pl/kamil?s=star+trek+rules
Świetne recenzje od krytyków (http://www.rottentomatoes.com/m/star_trek_11/) poważne szanse na Oscara za film roku (http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=60221). Czyżby naprawdę nikt się nie jarał filmem poza nastolatkami? Hm...
Twoja argumentacja mnie przekonuje, stad nie odbieram Ci w żadnym wypadku prawa do własnej opinii. Nie mniej mówienie o tym filmie w imieniu całej społeczności Star Treka, która jak widać, jest obrazem Abramsa zachwycona(bo opinia Śmiałkowskiego,
dla ścisłości- to nie jedyna fanowska pełna zachwytów jaką znam) ,wydaje mi sie jednak sporym nadużyciem w bardzo subiektywnej recenzji i komentarzach. A tak abstrahując od wartości nowego ST. Wychodzi na to, że w filmie w ogóle nie potrzebna jest osoba reżysera. Bo cokolwiek mu nie przyjdzie do głowy ciekawego, świeżego- i
tak musi być zgodny z tym, co oczekują masy, A bo "tytuł zobowiązuje", a bo coś tam. Guzik. Nic nikogo nie zobowiązuje, Abrams nigdzie nie przyklejał tabliczek, że będzie trzymał się zasad starych filmów. Tytuł to tytuł i co z tego? Mogłby się nazywać "Star Trek", "Star Wars 123" albo "Beverly Hills w Kosmosie"-i co z tego wyniknie, skoro dobry film to dobry film i już? Od kiedy to reżyser ma zamiast realizować TAKĄ wizję jaką jemu się żywnie PODOBA, ma spłacać haracz szanownemu fanostwu?
pozdrawiam ;)
Choć ten post nie był bezpośrednio do mnie, to jednak napiszę kilka słów ;)
OdpowiedzUsuńCo do zachwytu krytyków z RT to z tym jest różnie, bo jak wiadomo krytycy (zwykli widzowie z resztą także) jak się na jakiś uwezmą, to zmieszają go z błotem, choć wcale do końca na to nie zasługiwał, a czasem jak to miało miejsce ze Star Trekiem, zachwycą się ponadprzeciętnie i również nie wiadomo specjalnie dlaczego. Zwróć uwagę, że Star Trek również (nawet jeśli mówimy jedynie o tym filmie jako o kolejnym blockbusterze) grzeszy typowymi wadami dla takich filmów. Dialogi pozostawiają dużo do życzenia, fabuła jest pełna dziur i naciągnięć, humor stoi na nie najwyższym poziomie, a całość jest sporym schematem. Z niewiadomych jednak przyczyn krytycy pomijają te wszystkie minusy, zapominając i nie wspominając o nich, a jeśli już, to traktując je jako nic nie znaczące drobne podtknięcia, podczas gdy w innych tego typu produkcjach potrafią właśnie za takie uchybienia obniżyć ocenę nawet o połowę. Star Trek miał po prostu w tym roku spore szczęście i został potraktowany łagodniej.
Co do tej nie jedynej opinii fanowskiej pełnej zachwytu, to nie jest też tak, że wszyscy fani potępili ten film, jak również nie wszyscy go pokochali. Pamiętam jak tuż po premierze, w amerykańskiej telewizji w jakimś programie informacyjnym naśmiewano się z zagorzałych fanów Treka, którym film się całkowicie nie podobał, bo nie polubili tej historii dlatego, bo miała za dużo efektów specjalnych i była fajna. Oczywiście wśród fanów jest pewnie sporo osób, którym podobała się wizja Abramsa, jak również jest też sporo zwykłych widzów, którzy nie polubili tego filmu. Norma. Mam jednak wrażenie, że ogólnie rzecz biorąc fani nie byli specjalnie zachwyceni tą odnowioną wersją Gwiezdnej Wędrówki.
I jeszcze słówko co do tej etykietki. Oczywiście, że tytuł Star Trek zobowiązuje. Abrams nie zrobił sobie jakiegoś tam efektownego filmu sci-fi. On pociągnął wieloletnią sagę, więc powinien wiedzieć, że ludzie czekają na świetny film. Same efekty specjalne, i zabawne obrazki nie wystarczały. Zrozum, że znając Star Treka przyzwyczaiłem się do pewnego poziomu i to co obejrzałem w kinie kilka miesięcy temu było zdecydowanie poniżej najniższych oczekiwań. Takie trzymanie się odpowiedniego poziomu to nic niezwykłego. Najprostszy, chociaż nie aż tak mocny przykład: po dwóch pierwszych częściach X-menów zrealizowanych przez Singera przyzwyczailiśmy się do pewnego poziomu opowiadania historii. Za trójkę wziął się jednak Ratner i co? Zniszczył większość dobrych rzeczy, które znaliśmy z poprzednich części oferując jedynie migającą błyskotkę, pozbawioną treści, głębi, pomysłu, które były widoczne w poprzednich epizodach. I wtedy również znalazła się część osób, którym ta marna podróbka się spodobała. Inny przykład: czy byłbyś zadowolony gdyby kolejna część HP zamiast trzymać się książki i klimatu z poprzednich części nagle została nakręcona przez reżysera, który wprowadziłby nowy porządek, całość przyspieszył, 'ufajnił' i przybliżył do np. takiego "Zmierzchu"? Wątpię. Również i tu przyzwyczailiśmy się do już pewnego poziomu, większość pewnie oczekuje ciągle na kolejne części w klimacie III epizodu i gdyby zaoferowano nam coś innego, bylibyśmy po prostu rozczarowani.
Cieszę się, że rozumiesz nasze racje, ja również rozumiem Twoje argumenty, ale wg mnie nastawienie do najnowszego ST zależy w dużej mierze od oczekiwań jak również i gustu. Jedni połknęli XI bez mrugnięcia okiem, innym stanęła ona w gardle i ciągle nie mogą jej przełknąć. Nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek...
Pozdrawiam.
Każdy ocenia film subiektywnie, wg własnych oczekiwań. Ja także. Uargumentowałem Ci mój punkt widzenia odnosząc się do społeczności ST, bo wielu fanów ma podobnie zdanie do mojego. Nie oznacza to jednak, że wszyscy.. (też mogę wrzucić kilka linków do recenzji za i przeciw tylko po co?)
OdpowiedzUsuńŚmiałkowki, którego zapodałeś, również odniósł się do całej społeczności ST twierdząc, że film powstał z wielkim szacunkiem dla fanów. Ale pewnie on ma do tego większe prawo bo jest większym fanem niż ja, ma całą serie ST w paluszku i ogólnie jego zdanie pokrywa się z Twoim. Mi i wielu innym fanom (bez względu na wiek itp) film nie podobał się i.. już.
Co do tytułu i nawiązywania do serii - nie zamierzam Cie do niczego przekonywać bo z tego co napisałeś i tak tego nie zrozumiesz (bez obrazy). Dla Ciebie jest to nic nie znaczący tytuł, a dla innych jest to aż tytuł, który bez żadnych zapowiedzi/teaserów/trailerów, bez względu na nazwiska w ekipie, na dzień dobry wyznacza jakość/poziom. Abrmas miał prawo do swojej wizji, zrealizował w 100%, ale mi ta wizja nie pasuje, jest badziewna. Więc dla mnie ten film nie jest dobry... i już :)
A powiedz mi (tak z ciekawości pytam), jak wg Ciebie nowy ST wypada w obliczu nowych serii Batmana i Bonda?
OdpowiedzUsuńHeh. No dobra, wspomnienia i sentymenty, rozumiem. Nie dojdziemy w tym temacie do porozumienia. Najwyraźniej poprzednie części ST były merytorycznie zbliżone do poziomu Bergmana niż widowiska z kiczowatą oprawą i sympatycznymi bohaterami. No nic, kiedys dooglądam pozostałe 8 filmów i zobaczymy czy sie na tyle rozwinie od czasu dwóch pierwszych, które dla mnie są nie mniej nie wiecej a płaskim przygodowym filmem s.f. , który powstał w ten sam rok (!) co Obcy Ridleya Scotta a technicznie wygląda na cofnięty o 20 lat . :)
OdpowiedzUsuń"A powiedz mi (tak z ciekawości pytam), jak wg Ciebie nowy ST wypada w obliczu nowych serii Batmana i Bonda?"
Wypada gdzieś mniej więcej na tym samym poziomie, co "Batman Początek". Czyli bardzo dobre oglądadło które szału nie robi. Znacznie ponizej najnowszego Batmana i Bondów z Craigiem.