15 listopada 2008

Wszystko za życie (2008 - kino)


     Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun filmu "Wszystko za życie" wiedziałem, że muszę go zobaczyć. Wiedziałem, że ten film mnie wciągnie, zafascynuje, namiesza mi w głowie a potem zostawi skołowanego z tęsknotą do innego życia. Napaliłem się na ten film jak na mało który ale do samego kina juz mi sie nie spieszylo bowiem na seans wybrałem się w ostatniej chwili, gdy film schodził już z białego ekranu. Ale miało to swoje plusy bo na widowni siedziałem tylko ja, moja jakże piękna i niezastąpiona kobieta (ten ironiczny ton i wredny uśmieszek :] zupełnie niezamierzony.. :P) i jeszcze jeden gość który zasiadł na samej górze. I nikogo więcej, cała sala pusta - nikt się nie kręcił, nie wychodził do kibelka, nie szeleścił chipsami, nie jadł popcornu i nie bulgotał colą.. Super, dawać film! :)
     Jest to dwugodzinna opowieść o pragnieniach które w obecnych czasach "męczą" nie jednego śmiertelnika. Bo o to żyjemy w czasach w których pewne wartości którymi do tej pory kierowała się cywilizacja odeszły gdzieś nie wiadomo gdzie (na kartki książek historycznych?) a pogoń za pieniędzmi staje się na tyle bezwzględna ze ludziska po prostu wzajemnie wykańczają się. Chris McCandless, bohater filmu właśnie ukończył szkołę i nic już nie jest w stanie powstrzymać go od zrealizowania swojego planu. Podejmuje działania o których pewnie nie jeden z nas gdzieś tam w głębi duszy rozmyśla. Rozdaje oszczędności, niszczy swoje dokumenty i zrywając z otaczającym go chorym światem (systemem) wyrusza w podróż życia aby znaleźć swoje miejsce w dzikiej naturze. Na Alasce.



     Zapewne tak jak główny bohater jest lekko wyidealizowany tak i ja pewnie trochę przekoloryzuje ale film jest po prostu piękny. Po pierwsze, postać głównego bohatera w którego z powodzeniem wcielił się Emile Hirsch naładowana została ogromnymi pokładami optymizmu, uśmiechu, pogody ducha ale przede wszystkim pasją. Jak sam mówi „w życiu nie wystarczy być silnym, trzeba czuć się silnym” i Chris konsekwentnie, mimo błędów jakie popełnia podczas podróży pnie do przodu ku swojej przygodzie, ku swojemu przeznaczeniu. Pełen życia poznaje nowych ludzi i ich mentalność, zwiedza przepiękne krainy i w końcu tak jak chciał nie jest skrępowany żadnymi zobowiązaniami, nie musi ciągle walczyć by „spokojnie” żyć. Swoją siłą dosłownie zaraża przez co podczas kolejnych minut zżerała mnie zazdrość i chęć zrobienia czegoś podobnego. Chęć wyrwania się ze świata pt. „XXI wiek”. No ale gdzie mi tam.. :)
     Po drugie, zdjęcia i muzyka. Piękne widoki, piękne plastyczne ujęcia fauny i flory, a także zdjęcia całej reszty filmu. Podczas oglądania można się rozmarzyć i tak naprawdę już sam obraz tłumaczy motywy Chrisa (nasz betonowy świat w chmurach... szkoda gadać). Muzyka krótko mówiąc taka jaka być powinna. Relaksująca, kojąca świetnie obrazująca emocje a także podkreślająca piękno natury.
     No i po trzecie, fabuła. Opowiedziana w dwóch narracjach ze sporą ilością retrospekcji i wspomnień. Całość podana w idealnym, leniwym dwugodzinnym tempie. W ogóle warto odnotować, że postać Chrisa jest postacią autentyczną a film został oparty na dzienniku podróżnika. I to jest to! Naprawdę był taki człowiek który zdecydował się odrzucić cały materialny świat i wyruszyć w podróż aby wrócić na łono natury.. Mimo wszystko Chris nie jest tak idealny jak go tutaj przedstawiam bowiem mając tyle zalet był naiwnym, lekkomyślnym, co tu dużo mówić, egoistą. W podróż wyruszył bez żadnego przygotowania opierając swoją wiedzę tylko i wyłącznie na książkach i marzeniach. Oczywiście podczas podróży nabierał potrzebnego mu doświadczenia ale mimo wszystko gnał w dzicz w której zamierzał żyć bez tego co mamy w tej chwili. W rezultacie Chris odnalazł zarówno swój świat, swoje marzenie, samego siebie ale również brutalną rzeczywistość dzikiej natury… Spalił za sobą mosty i w konsekwencji, nie mając z kim dzielić swojego szczęścia, przyszło mu za to zapłacić..



MOJA OCENA: 8/10 - BARDZO DOBRY

     Szczerze mówiąc, 2/3 filmu to niezwykle barwna i porywająca opowieść i chciałoby się aby trwała i trwała. Niestety, każdy jest kowalem swojego losu i nawet piękne marzenia wymagają przemyślenia i zaplanowania bo w innym wypadku konsekwencję mogą być nieodwracalne a nawet tragiczne. Tak czy inaczej film godny polecenia. Happy endu nie ma ale jest wciągającą historia, piękne zdjęcia i świetna muzyka. Można odpłynąć.

5 komentarzy:

  1. może kiedyś obejrzę.
    jaki film jest dla Ciebie filmem z innej beczki? ;>
    pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. No poza komedią familijną dla nastolatków są jeszcze np. dramaty, thrillery, horrory.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. siema. film był SUPER. równiez prowadze bloga o tematyce filmowej . zapraszam www.fajowe-filmy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. najlepsza z tego filmu to muzyka, zdjecia i przygoda (kolejnosc nieprzypadkowa).. szkoda, ze takich filmow jest tak malo..

    OdpowiedzUsuń
  5. jutro o 20.00 na tvn7, wiec moze uda mi sie obejrzeć :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń