15 listopada 2008

Vexille (2007 - dvd)


     Do tej pory słowa "manga", "anime" nie kojarzyły mi się najlepiej bowiem reprezentuje ten typ co to od razu przed oczami widzi wszelakie pokemony i czarodziejki z księżyca.. :) Ja wiem, ze zaraz znajdzie się ktoś kto zaatakuje mnie tekstem "co ty wiesz o mandze czy anime?" dlatego na swoją obronę z czystym sumieniem odpowiadam, ze absolutnie nic :P. Nawet nie wiem czym się różni jedno od drugiego. Zwiastun filmu "Vexille" zainteresował mnie ale mimo wszystko to moje durne przekonanie o pokemonach dało się we znaki, pogardziłem i nie poszedłem do kina. Natomiast całkiem niedawno miała miejsce premiera DVD i nie zastanawiając się długo kupiłem.. A co :)
     Nie od dziś wiadomo, ze Japonia jest technologicznym gigantem. Mnie osobiście Japonia kojarzy się z takim mrowiskiem w którym non stop zapierniczają małe mróweczki i tylko czekać aż na horyzoncie pojawi się nuklearny grzybek. Ot, taka dygresja.. Historia w filmie „Vexille” rozpoczyna się w roku 2067 kiedy to Japonia nie jest gigantem a monstrum nazywanym Cyber Imperium specjalizującym się w robotyce.. ludzkiego ciała. Ich badania spotykają się ze sprzeciwem opinii publicznej, ONZ proponuje ograniczenie tego typu „operacji” ale tak jak teraz „świat sobie a Rosja sobie” tak i w tym przypadku Japonia swoje wie i podejmuje decyzję o wystąpieniu z OeNZetu. Mało tego, przy pomocy najnowocześniejszej technologii odgradza się od reszty świata. Mijają kolejne lata a Japonia staje się jedną wielką zagadką. Po 10 latach w tajnej misji na teren Japonii zostaje wysłana elitarna, amerykańska jednostka SWORD.


     Ostatnio ten schemat przerabiałem przy filmie „Doomsday”. Odgrodzona od świata Szkocja + oddział z misją pt. „sprawdźcie co się tam dzieje”. I tak jak przy „Doomsday” tak i tutaj napiszę, że w przypadku tego schematu, to czy film jest dobry czy nie zależy od tego na co główni bohaterowie trafią na terenie "wroga". Na szczęście fabuła „Vexille” od początku do końca jest ciekawa. Nie jest to mistrzostwo świata bo jest mało realna, lekko spłycona, z banalną i oklepaną już przestrogą do czego może doprowadzić rozwój technologii czy genetyki. Ale mimo wszystko nie nudzi i nie męczy widza głupotami bo zwyczajnie wciąga a nawet miejscami zaskakuję. Swoją drogą produkcja japońska w której sama Japonia przedstawiona została w mało korzystnym świetle. Brawa dla twórców :). Co ciekawe i zarazem najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że podobał mi się wątek miłosny :). Został nakreślony bardzo delikatnie, przewija się co jakiś czas a zakończenie go jest subtelne i takie jakie być powinno. Natomiast postacie są proste, bez żadnych głębszych aspektów psychologicznych i szczerze mówiąc są.. takie bezbarwne. I w sumie szkoda bo jedynie Maria (pani na logu bloga) przyciąga uwagę bo jako jedyna ma charakterek, swoje tajemnice a poza tym, o ile w przypadku animacji można tak powiedzieć, jest ładna :P.
     No właśnie. To co od razu przyciąga uwagę to wizualna strona filmu. Oglądając pierwsze minuty miałem wrażenie, że oglądam trailer do jakieś gry. Innymi słowy, wrażenie niekoniecznie pozytywne. Po pierwsze, jak na animacje w dzisiejszych czasach brak większej ilości szczegółów. Hollywoodzkie produkcje przyzwyczaiły mnie już do detalizacji. Np. włosy powiewające na wietrze, zmarszczki na skórze itp. W „Vexille” takich szczegółów brak. Same postacie zostały stworzone dość ciekawie bowiem wyglądają tak jak w kreskówkach 2D z tą różnicą, że są 3D. Podobnie cieniowane, podobne kolory (niektóre ujęcia postaci wyglądają na dwuwymiarowe ale za chwile okazuje się, że to pełne 3D). Nie wiem jak to opisać ale efekt całkiem ciekawy. W każdym razie, o ile rzeczywiście szczegółów nie jest porażająco dużo o tyle animacja postaci, ich ruchów jest rewelacyjna i robi wrażenie. Gorzej natomiast wypadają wszelakie pojazdy. Jeśli jadą do przodu to wszystko jest ok ale jeśli już zaczynają skręcać to wygląda to mało ciekawie. Z drugiej strony rekompensują to świetne Złomy (zbitka maszyn pustosząca Japonie – widać na zwiastunie) a także Tokio które moim zdaniem jest jednym z większych atutów całego filmu.
     Oprawa muzyczna filmu jest naprawdę niezła chociaż spodziewałem się większej ilości dynamicznych kawałków. W promocji filmu znalazły się takie cuda jak np. The Prodigy, Underworld, Paul Oakenfold czy Dead Can Dance i szczerze mówiąc spodziewałem się chociaż małego odjazdu. Najbardziej dynamiczny z tego wszystkiego okazał się zwiastun bo sam film posiada ciekawe sceny akcji ale większej adrenaliny nie ma. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że to wada bo całość jest wyważona i ogląda się naprawdę przyjemnie a są nawet sceny które „chwytają za serce” :)



MOJA OCENA: 7/10 - DOBRY

     Reasumując, polecam obejrzeć „Vexille”. Co prawda produkcja ta nie rzuca na kolana ani fabułą, ani warstwą audio-wizualną ale obejrzałem z zaciekawieniem i po prostu podobało mi się. Animacja postaci rewelacyjna, postacie w sensie wyglądu ciekawe, fabuła interesująca a w tle przygrywa dobra muzyka. No i Maria która mnie zauroczyła.. :P Czego chcieć więcej? Spędziłem miły wieczór i przekonałem się do anime :). Myślę, że największym atutem filmu jest to, że nie jest amerykański. Wszystkie animacje które do tej pory serwują nam amerykańce np. KungFu Panda, Shrek, Madagaskar są świetne ale jakoś brak w nich takiej świeżości, oryginalności. „Vexille” nie ma nic wspólnego z ww. animacjami, film jest inny i najbliżej mu do wiekowego już „Final Fantasy” które wg mnie do tej pory jest wyznacznikiem perfekcyjnej animacji.

     Kilka słów odnośnie wydania DVD. Wraz z filmem (pełne 16:9) dostałem pocztówkę z filmu a także mały, trójwymiarowy plakat – miło :) Samym wydaniem jestem trochę rozczarowany bowiem brakuje dodatków a szczerze mówiąc interesowało mnie jak powstaje taki film. Natomiast na płycie znajduje się kilka zwiastunów różnych filmów „made in Japan” i jeśli znajdzie się taka osoba która nie ściąga filmów z netu a kupi DVD to polecam obejrzeć zwiastun filmu „Rushana: Wystrzałowa Wojowniczka” – najlepszy zwiastun jaki do tej pory widziałem… :D hehe

8 komentarzy:

  1. nie widziałam tego filmu i zastanawiałam się czy go nie obejrzeć czasem. Pomimo tego, że polecasz to jakoś mnie do niego nie ciągnie. No, ale może kiedyś obejrzę. Kto to wie :)

    ja osobiście nie przepadam za filmami tylko American Pie. Harolda i Kumara nie obejrzałam do końca. Zrezygnowałam po pół godziny ;] Mogę mieć pytanie? Dlaczego ludzi bawią takie filmy?

    pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza część Herolda i Kumara zaskoczyła mnie bo była o niczym a trwała prawie 2 godziny i dotrwałem do końca. Świetny film na oglądanie w towarzystwie. Zwariowana przygoda + ogrom różnych bohaterów + gupawy humor bez żadnych nastolatek i ich niespełnionej miłości.. (bo o tym zwykle są te filmy). No i fabuła! Widziałaś kiedyś film o dwóch gościach którzy jadą na hamburgery?:P Nie sądze - dlatego Herold i Kumar to dobry, loozacki film (nie mylić z "inteligentny, przemyślany" :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. no dobra ;P to Twoje zdanie :D ale i tak mnie nie przekona do obejrzenia tego luzackiego filmu hehe :D tylko proszę nie myśl, że jestem sztywna :( po prostu inne poczucie humoru. Bardziej wolę ten z kategorii sarkastycznych ;)
    zapraszam na nową tajemniczą notkę na filmy-wedlug-agniechy.blog.onet. pl >> Nancy Drew i tajemnice Hollywood.
    pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. No jeśli w Heroldzie i Kumarze nie ma sarkazmu tośmy chyba oglądali dwa różne filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też kiedyś zwróciłem na ten film uwagę i też przez moje uprzedzenie do mangi/anime postanowiłem go nie oglądać :P I niestety chyba mimo wszystko się nie skuszę... Chociaż z drugiej strony swoje horyzonty filmowe warto by poszerzyć o jakieś nowe gatunki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A teraz coś ode mnie. Nie widziałam tego filmu i nawet nie wiedziałam ze taki jest więc cieszzę się że zobaczyłam tą notkę bo z chęcią go obejrzę ogólnie fajna strona i zaprszam do konkursu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście - podobny do mojego opisu Appleseed :) Zaczynam polowanie na film. Wprawdzie nie jestem fanką animacji japońskich, ale... nigdy nie mówię nigdy. A stronę dodaję do linków, bo podoba mi się Twoja pasja. Pozdrawiam, amber z "tylko kino".

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam. Szału nie ma ale ogląda się miło. Ja również dodaje do linków ;)

    OdpowiedzUsuń