Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, powiadam: nie oglądajcie zwiastunów, a przede wszystkim nie czytajcie recenzji/opinii przed obejrzeniem „Wyspy tajemnic”. Większość bowiem zawiera mniejsze bądź większe spoilery, a każdy (każdy!) szczegół ma niewyobrażalne znaczenie w A) rozszyfrowaniu zagadki B) delektowaniu się inteligentną manipulacją. Można powiedzieć, że o „Wyspie tajemnic” się nie pisze, tylko się dyskutuje :) Zostaliście ostrzeżeni.
Rok 1954, Zatoka Bostońska, wyspa Shutter Island. Z pilnie strzeżonego szpitala dla obłąkanych przestępców ucieka jedna z pacjentek, Rachel Solando (skazana za morderstwo własnych dzieci). Agenci Teddy Daniels (Leonardo DiCaprio) i jego partner Chuck Aule (Mark Buffalo) przybywają na wyspę, aby przeprowadzić śledztwo i wyjaśnić okoliczności tajemniczego zniknięcia.
Pierwsza część filmu to rasowy, bardzo klimatyczny thriller. Akcja rozkręca się niemal podręcznikowo – dwóch detektywów, odcięty od świata (przez szalejący huragan) ponury szpital dla psychicznie chorych, oraz śledztwo, które przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Jak skazana uciekła z pomieszczenia zamkniętego od zewnątrz? Dokąd uciekła, skoro szpital jest na wyspie? Co oznacza pozostawiony przez nią tajemniczy liścik? Pytania pojawiają się jedno za drugim, atmosfera robi się coraz bardziej mroczna i w gruncie rzeczy trochę szkoda, że film nie trzyma się tej konwencji do końca. Bynajmniej nie jest to wadą, ale pierwsza połowa jest tak doskonała, że z chęcią obejrzałbym „Wyspę tajemnic”, jako trzymający w napięciu thriller kryminalny (przypomniał mi się doskonały „Siedem” Davida Finchera, choć oba filmy nie mają ze sobą nic wspólnego)
Scorsese z każdą kolejną minutą zbacza z głównego wątku, jakim jest śledztwo i koncentruje się na agencie Teddym Danielsie (Leo). Ów bohater od momentu przybycia na wyspę miewa ostre napady migreny, a nasilające się wspomnienia o wojnie i zmarłej żonie nie dają mu spokoju. Jawa przeplata się ze snem, sny przeplatają się ze wspomnieniami, wspomnienia z jawą i tak z mrocznego kryminału robi się jeszcze bardziej mroczna psychologiczna łamigłówka. Pytania nasuwają się same: O co tu w ogóle chodzi? Kim jest Daniels? Wielu widzów, uważa, że odpowiedzi na te pytania są zbyt oczywiste i nie potrzeba wiele czasu, aby domyśleć się finału. Rzeczywiście, w miarę szybko można połapać się ‘co i jak’, szczególnie, że podobnych filmów trochę już było. Jednak Scorsese do ostatniej minuty manipuluje widzem w najlepsze. I to w „Wyspie tajemnic” podobało mi się najbardziej! Pomimo tego, że teoretycznie wiemy jak ta historia się skończy, Scorsese cały czas rzuca widzowi kłody pod nogi i wprawia w stan niepewności. Do samego końca nie byłem pewien, czy aby na pewno poukładałem sobie to tak jak powinienem (wszystko wskazywało na to, że tak), i dopiero ostatnia scena, dosłownie ostatnie sekundy są tą upragnioną kropką nad i. Jednak spora część widzów nie może przeboleć tego, że film kończy się tak, a nie inaczej (bo nie zaskakuje, nie wciska w fotel). Mnie natomiast cała (trzymająca w napięciu) „zabawa w kotka i myszkę” oraz sam finał, który okazał się taki, jakim go sobie ‘wykalkulowałem”, bardzo się podobał. I nie czuje żadnego niedosytu, wręcz przeciwnie. Uważam, że to najbardziej przemyślany, wciągający i angażujący widza film, jaki w tym roku zagościł w kinach.
Muszę również wspomnieć o DiCaprio. Nie ulega wątpliwości, że to bardzo uzdolniony aktor, ale jakoś nigdy nie mogłem się do niego przekonać. Być może był to syndrom Titanica, być może po prostu go nie lubiłem, sam nie wiem. Jednak po „Wsypie tajemnic” bije się w pierś, bowiem chłop zagrał tak rewelacyjnie, że aż zapomniałem, że za Teddym Danielsem kryje się Leo :) Dopiero po seansie zdałem sobie sprawę z tego, jak przejmująco i wiarygodnie, a zarazem beż żadnego przesadnego „brylowania” Leo zagrał Danielsa. Bezbłędna rola. Mam również szczerą nadzieję, że tak jak Ridley Scott z Russellem Crowe, jak Tim Burton z Johnnym Deppem, tak Martin Scorsese z Leo jeszcze nie raz nas zaskoczą (to już 4 wspólny film).
Reasumując, „Wyspy tajemnic” po prostu nie można przegapić. Procent widzów, którym film się nie podobał jest niewielki, a Ci co mają jakieś tam zastrzeżenia i tak później przyznają, że film jest bardzo dobry :) Warto więc pójść do kina, poddać się inteligentnej manipulacji i później samemu sobie opowiedzieć na pytanie: „był czy nie był?” :)
::::::::::::::::: 8/10 :::::::::::::::::
Przede wszystkim, zgadzam się z pierwszym akapitem, w którym wspomniałeś, żeby nie czytać przed seansem żadnych recenzji. Ja nie czytałam, nie oglądałam zwiastunów, i może dlatego, tak bardzo mnie ten film wciągnął. Muszę się też zgodzić, co do Leo - fantastycznie sobie poradził, jestem pełna uznania dla tego, czego dokonał - sprawił, że jego postać nie była nam obojętna i za to największe brawa. Bez dwóch zdań, to najbardziej angażujący widza film, jak do tej pory. Scorsese dalej nie zawodzi! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy trochę nie przesadza się z tym ostrzeżeniem o spoilerach. Uważam, że reżyser podaje (niestety) tak dużo tropów po drodze, że do połowy seansu już się można w pełni zorientować co jest grane. Moje drugie zastrzeżenie: kiepski koniec. 3-4 razy powtarzanie tego samego(w tym pokazowa rekontrukcja wydarzeń!), to jednak straszna łopatologia.
OdpowiedzUsuńAle to tyle. Cała reszta się broni- zdjęcia, chwalony wszem i wobec DiCaprio, bombastyczna muzyka która w pierwszych scenach zwiastuje, że nie będzie dobrze, piękny epizod Patricii Clarkson, prysznic z "Psychozy", dające do myślenia ostatnie zdanie, tradycyjnie świetny Ben Kingsley...zaraz to już aż 7 zalet! :) no to ocena 7/10 :) porządne kino.
pozdrawiam
Gdy zobaczyłam trailer, uznałam, że MUSZĘ iść na ten film do kina. Twoja recenzja jeszcze mnie do tego przekonała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dodaję do linków, bo bardzo przyjemnie czytało mi się Twoją recenzję. Przeglądnę więcej. :)
Wbrew ostrzeżeniom przeczytałem recenzję, zresztą wcześniej już dwie inne czytałem. Wszystkie w podobnej tonacji, więc obejrzeć będzie trzeba na pewno :) Mam nadzieję, że odczucia będę miał podobne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pawcio
/mój trailer w postaci wiersza/
OdpowiedzUsuńAPEL
szkielet nie może odejść
ludzie duchy
opętani lękiem
przykuci do miejsca
wypatrują z nadzieją
jednej chwili poczytalności
pośród pozostałych złudzeń
V symfonia Mahlera
wywołuje napięcie
wstrząsające
obrazy kolejno wyławianych
odsłaniają listę nieobecności
światło latarni
(w)puszcza okiem
jak szpikulec
wwierca się w mózg
poddając lobotomii
w bloku B zostały jeszcze buty
bardzo, bardzo lubię ten film :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Amandine (filmdine.blogspot.com)