Film oparty na wydarzeniach, które miały miejsce w 2001 roku w USA. Przez głupotę jednego z pracowników kolei w trasę wyjeżdża pociąg bez maszynisty, który rozpędza się do ponad 100km/h i mknie samotnie przez całą Pensylwanie. Zdalne zatrzymanie pociągu nie wchodzi w grę, bo wspomniany wyżej pracownik wykazał się nadzwyczajnym brakiem rozumu i nie podłączył hamulców. Katastrofa wisi w powietrzu - jak zatrzymać rozpędzony pociąg transportujący groźne chemikalia, który taranuje wszystko co stanie mu na drodze? (uwaga, będą małe spoilery)
W filmografii Tony’ego Scotta trudno doszukać się filmu innego niż sensacyjny czy akcji. Trzeba przyznać, że w tej materii powodziło mu się całkiem nieźle - wystarczy wspomnieć takie tytuły jak kultowy Top Gun, Ostatni Skaut, Karmazynowy przypływ, Wróg publiczny czy Człowiek w ogniu. Wg mnie to właśnie na tym ostatnim filmie z ww. skończył się Tony Scott którego lubiłem. Wszystko co potem, czyli Domimo, DejaVu, a w szczególności Metro Strachu było naiwnymi, nie trzymającymi w napięciu średniakami. Po tylu rozczarowaniach nie spodziewałem się po Niepowstrzymanym niczego dobrego, ale gro pozytywnych opinii (że świetne kino akcji, że trzyma w napięciu od początku do końca, że miał być gniot a wyszło ok.) przekonało mnie, że może tym razem Scottowi wyszło.
Niestety, moim zdaniem, wyszło jak zwykle. Akcja została zamarkowana szalonym, agresywnym, teledyskowym montażem, który momentami potrafi przyprawić o zawrót głowy. Żeby nie było, zdjęcia są w porządku, najazdy kamerą, ujęcia z lotu ptaka, efekty, charakterystyczna kolorystka Tony’ego Scotta itp. - wszystko wygląda naprawdę ok. Ale jeżeli, przykładowo, bohaterowie prowadzą już jakiś durny dialog to do białej gorączki może doprowadzić ciągłe wrzucanie między zdania (albo nawet między słowa) flash migawek jadącego pociągu. Praktycznie co chwile pojawiają się jakieś nowe, wypasione, mega dynamiczne wstawki, które są dodatkowo doprawione drażniącym udźwiękowieniem. Nie mówię o muzyce, bo ta jest całkiem niezła, ale o ryczących samplach dźwiękowych imitujących buczenie, skrzypienie, świsty, które docelowo sugerują zbliżanie się czegoś ogromnego. Za dużo tego! A wierzcie mi, przez większą część filmu NIC się nie dzieje. Są zaledwie dwa, no może dwa i pół :) momenty, w których autentycznie akcja rusza z kopyta. Reszta to teledysk, od którego można dostać oczopląsu.
Czy film trzyma w napięciu? Momentami tak, ale z reguły sprowadza się to do ryzykownych wybryków głównych bohaterów, którzy próbując zatrzymać pociąg balansują na granicy zdrowego rozsądku. Niestety ogólnie film nie grzeje, nie ziębi z dwóch, prostych powodów - przewidywalności oraz przede wszystkim bijącej z ekranu głupoty. Ktoś powie “ale to kino akcji, o co Ci chodzi” i może ma rację, ale wg mnie film oparty na autentycznej historii, nie będący w typie “zabili go i uciekł” mógłby być trochę bardziej.. normalny? No bo tak na zdrowy rozum, jak zatrzymać pociąg bez maszynisty? Najprościej byłoby dostarczyć maszynistę. np. podlecieć helikopterem i spuścić go na linie lub podjechać drugą lokomotywą (najlepiej od przodu), tak aby człowiek mógł sobie przejść (nawet nie musiałby skakać) do rozpędzonej bestii. Z tego co wiem, w wersji “naprawdę” było tak, że podjechała druga lokomotywa, która po prostu wyhamowała pociąg bez maszynisty (chyba najbezpieczniejszy, ale za to najmniej widowiskowy sposób). W Niepowstrzymanym mamy wszystkiego po trochu i to, nie wiedzieć czemu, jednocześnie. Wszystko ma miejsce mniej więcej w 40 minucie filmu, w której to rozpoczyna się pierwsza próba zatrzymania pociągu. Podlatuje Helikopter z człowiekiem na linie, który szybko, w bliżej nieokreślonych okolicznościach, podczas “desantu” zostaje ranny i traci przytomność. W między czasie druga lokomotywa próbuje wyhamować tą bez maszynisty. Przemilczając już sposób wyhamowywania dodatkowa lokomotywa również w dziwnych okolicznościach wykoleja się, po czym robi widowiskowe boom. Tak więc prowadzone jednocześnie dwie akcje ratownicze kończą się kompletnym fiaskiem - trudno, stało się. Ale chyba normalnym byłoby podjęcie ponownej próby zatrzymania pociągu? W końcu idzie o ludzkie życie i skażenie środowiska, a pociąg przez kilkadziesiąt km jedzie niemalże po linii prostej. Ale nie, po co. Służby ratownicze wychodzą z założenia, że są tak nieudolne, że już nic więcej robić nie będą. I poza obstawianiem szlabanów, nic nie robią. Do akcji wkracza Denzel Washington i Chris Pine (bohaterowie z przypadku), którzy przez jakąś godzinę gonią swoją lokomotywą uciekający im pociąg rozmawiając o jakiś duperelach. Nawiasem mówiąc aktorzy nie mieli tu nic do zagrania więc można tylko zachodzić w głowę, co w takim filmie robi Denzel Washington. Finał tej gonitwy wymownie przemilczę, bo to jeszcze gorsza końcówka od tej jaką Scott zafundował w Metrze Strachu.
Średni to film. Ma swoje momenty, ale jako całość nie zachwyca. Drażni agresywny montaż, którym próbuje się nadać napięcie i dynamikę - nie kupuje tego. Fabuła jest tutaj szczątkowa (rozpędzony pociąg), a wszystkie poboczne wątki sprawiają wrażenie wciśniętych na siłę (rozstałeś się z żoną? Zaryzykuj życie, wróci do ciebie w podskokach. Chcą cie wywalić z pracy? Zaryzykuj życie, dadzą ci podwyżkę). Oczywiście, Niepowstrzymany z założenia jest filmem płytkim, więc nie moralizuje, nie poucza, nie zmusza do przemyśleń, ale wg mnie nawet jak na czystą rozrywkę za dużo tu walącej po oczach głupoty. Myślę, że obejrzeć (góra raz) można - dla zdjęć i niezłych efektów, chociaż montaż potrafi zmęczyć, dla dobrej muzyki oraz dla prędkości, którą w kilku momentach można poczuć.
::::::::::::::::: 5/10 :::::::::::::::::
Czy nie było już kiedyś takiego filmu gdzie próbowali zatrzymać pociąg? Tylko on chyba wiózł broń atomową, a nie chemikalia, tytuł coś w stylu "Pociąg do Denver". Z tego co widze to jedna bajka
OdpowiedzUsuńByło, było. Wieźli chemikalia, a dopiero potem okazało się, że mają na pokładzie bombę atomową =). Stary film, ale racja, jeden worek.
OdpowiedzUsuńfilm widziałam i to nawet dwa razy w ciągu dwóch dni :P
OdpowiedzUsuńz początku strasznie mnie nudził, za dużo było tej kolei w tym filmie :D
największa akcja jak zawsze przy końcu filmu, no i tutaj było faktycznie napięcie.
Postać Pine`a ledwo zauważalna, raczej przeciętny Washington, ale za to wspaniała muzyka :D
ogólnie ja dałam mu 6, ale zanim się recenzja opublikuje u mnie na blogu to trochę czasu minie :P
buziaki ;*